Już nic nie pozostało, jak tylko znaleźć w cyberświecie jakąś szczęśliwą wyspę i na nią wyjechać. Jak najszybciej, bo to przecież czas zasłużonego wypoczynku. O nie, nie tak szybko i nie tak łatwo. Ograniczeń jest sporo, a najważniejsze jest to, że na całym świecie nie ma do końca szczęśliwych ludzi. Ba, większość nie potrafi nawet określić swego stanu emocjonalnego
Na wyspy szczęśliwe
Ale się pod koniec roku (szkolnego) porobiło. Już widzę te łzy szczęścia i smutku z powodu stołków. Ano stołków, bo władze miasta i powiatu urządziły w Mińsku Mazowieckim aż 11 konkursowych happeningów, tj. konkursów na dyrektorów. Złośliwi twierdzą, że to w ramach akcji odkomuszania władzy oświatowej. Bo ta samorządowa odkomuszyła się już dawno, a jeśli jeszcze do rady przedrze się jakiś przebrzydły przebarwieniec, to da mu się po uszach, stanowisko dla kogoś z rodziny lub w najgorszym przypadku jemu samemu. A co, niech się chłop / baba (można wybierać) cieszy.
Nie mogą się cieszyć przegrani kandydaci na dyrektorów, a szczególnie ci, którzy już dyrektorami byli. Jak Aniela Krzewicka, dotychczasowa wicedyrektor Piątki, która po awansie Mirosława Krusiewicza była stuprocentową kandydatką na dyrektora szkoły. Niestety (dla niej) do konkursu zgłosiło się jeszcze dwoje chętnych. Protegowany miejscowego PiS-u odpadł z powodu braków formalnych, więc wygrała Ewa Szczerba, dotychczasowa nauczycielka z Ignacowa i jednocześnie przewodnicząca Stowarzyszenia na rzecz Dzieci Upośledzonych Umysłowo.
Jeszcze większą stratę, a może i poniżenie może odczuwać Jadwiga Zawadka, która wytrwała w „Szóstce” kilkanaście lat ciągłych remontów, a teraz władzę musi oddać Annie Zalewskiej, która z kolei porzuciła Starogród na rzecz Mińska.
Po ustąpieniu Jana Wiśniewskiego na dyrektorkę CKU wybrano Joannę Kowalską (vide: Perłowe oczko, s. 9), Grzegorza Szylberga z GM-1 (też nie startował) wymieniła Iwona Dróżdż, a Zdzisława Mazankę (emerytura) - jego dotychczasowy zastępca Tomasz Płochocki.
Pozostali dyrektorzy, którym burmistrz lub starosta urządzili konkursy, pozostali na stanowiskach i mogą spokojnie korzystać z uciech kanikuły.
Wyjeżdżać na wakacje to mało, trzeba uciekać z kraju. Na stałe i bez pożegnania - twierdzą moi znajomi, małżeństwo z 30-letnim stażem i odchowanymi dziećmi. Nie muszą wyjeżdżać, bo i praca nie najgorsza i jakich zasobów się dorobili, ale im tu śmierdzi. Dosłownie wszystko, a najbardziej rządzący - od posłów po radnych, od premierów po wójtów, od pałacu kultury po wiejską chatę krytą słomą. Sam im doradziłem wyjazd, bo rzeczywiście „w takim kraju” nie da się żyć.
Prawdę mówiąc, trochę im zazdroszczę. Jakoś mi żal naszych łąk, lasów, tradycji i wszystkiego, co pachnie Polską. Jakoś też nie potrafię się przekonać, że są na świecie piękniejsze i szczęśliwsze wyspy. Zobaczyć można wszystko, można też tam umrzeć, ale zawsze trzeba wracać tutaj, gdzie najważniejsza jest pamięć. Tam tylko powiedzą - O, Polak!, a tutaj masz swoją tożsamość. Tutaj też wystarczy solidnie pracować, by godnie żyć.
A co ze szczęśliwymi wyspami? Nie łudźmy się, takich na świecie nie ma. Według badań, większość Europejczyków nie ma poczucia ani szczęścia, ani też nieszczęścia (od 31% w Bułgarii do 71% w Czechach i 67% w Polsce). Co ciekawe, wśród narodów o najwyższym poczuciu szczęścia znaleźli się Duńczycy, Irlandczycy, Holendrzy, Brytyjczycy, Szwedzi i Luksemburczycy, czyli północne kraje „starej” Unii. Ale już szczęściem afiszuje się tylko co czwarty Niemiec, co piąty Grek (jak Polak) i co szósty Włoch.
Są też w Europie wyspy nieszczęśliwe, - od 23% Słowacji przez Litwę, Estonię, Łotwę i Rumunię po 61% Bułgarię. U nas takim złym samopoczuciem afiszuje się tylko co siódmy Polak.
I po co więc wyjeżdżać na wyspy szczęśliwe, gdy pod dostatkiem ich tutaj, na miejscu. Stąd być może boom na wczasy krajowe, a jeśli ktoś nie ma czasu, to na krótkie mazurskie, nadmorskie lub górskie eskapady. Nawet do wiejskiej rodziny lub przyjaciół, zamiast leżeć plackiem przed telewizorem. To stary apel, ale jakże wciąż aktualny. Nawet gdy już wszelkie chamstwo przestanie rządzić naszą kochaną Polską.
Numer: 2007 25 Autor: Wasz Redaktor
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ