Drodzy Czytelnicy

Jeszcze tydzień i uczniowie wyfruną ze szkół na wakacje. Ale nie o fruwaniu dziś będzie, a o czytaniu, które - jak ktoś ma odrobinę fantazji - można porównać z lotem w nieznane czasy i przestrzenie. A jeśli ktoś jest jeszcze bardziej wrażliwy, może czytanie nazwać namiętnością ludzkiego rozumu i duszy. Ono zawsze zaowocuje, ale bywa też niebezpieczne, gdy dorwą się do niego niewykształciuchy

Owoce czytania

Drodzy Czytelnicy / Owoce czytania

Człowiek czytał od zawsze. Jak nie pismo, to znaki na ziemi i niebie, pozwalające mu żyć i rozwijać się.
Teraz nie musi czytać, bo uwiodły go wizualne multimedia. Uwiodły i rozbestwiły papką łatwostrawnych i kalejdoskopowych informacji. Nic dziwnego, że dorobiliśmy się w kraju 58 procent wtórnych analfabetów, tj. ludzi, którzy nie rozumieją czytanego tekstu. Nie mówię tu o esejach filozoficznych czy naukowych rozprawach, a zwykłych tekstach w popularnych książkach lub czasopismach. To prowadzi najprostszą drogą do utraty radości czytania. A to już tylko krok do wtórnego analfabetyzmu. Muszę się tutaj przyznać do słabości z lat dziecięco-młodzieńczych. Nie były nią ani marcepany, ani wkraczająca w naszą jaźń telewizja, ani też dziewczyny, a książki właśnie. Na drugim miejscu było radio, a szczególnie jego pierwszorzędny wtedy teatr i audycje muzyczne.
Dominowały jednak książki, a gdy wchodziłem do biblioteki, czułem się jak w magicznej świątyni. I to w czasach, gdy wszystkie woluminy obkładano szarym papierem, by czytelnicy nie zniszczyli równie burych okładek. Nam one wtedy nie przeszkadzały, bo przecież przygody Tomka Wilmowskiego, łzy po śmierci Nemeczka, palące się niebo Teofila Grodzickiego czy seksualne zmory Mikołaja Srebrempisanego nie miały nic wspólnego z szatą graficzną, a przeżywaniem i wyobraźnią. Dopiero później zrozumiałem, że właśnie wtedy, gdy czytałem po 100-150 książek rocznie, dzięki nim chwytałem świat za kark i miałem go tylko dla siebie. A jeszcze później mogłem porównać książkę do mądrej, wyrozumiałej i ekscytującej kochanki. Takiej, której nie przeszkadzają ani zapiski na marginesach, ani miłość do innej, bo zawsze wie, że do niej właśnie wrócimy.
Zanim zaleje nas lawa informacji musimy się nauczyć trzech sprawności - szybkiego czytania i segregacji ziarna od plew oraz poprawnego pisania. Mówią, że dobrą gospodynię rozpoznaje się po łazience, a wykształciuchów po ich bibliotece. Nie tylko, bo lenistwo epistolograficzne to zły nawyk, a internet i komórki jeszcze go potęgują. Nie chodzi tutaj tylko o listy, ale w ogóle o poprawne i precyzyjne wyrażanie własnych myśli, by - jak prosił wieszcz Słowacki - język giętki wyraził wszystko, co pomyśli głowa, a jego liryczny brat Norwid dbał, by każdej rzeczy dać odpowiednie słowo. Na jedno wychodzi, ale nam nie zawsze. I tu zaryzykuję tezę, że jeśli nie wychodzi, to tylko dlatego, że przeczytaliśmy za mało książek. A jeśli nawet wpadły nam one przed oczy, to zabrakło nam skupienia lub intelektu. Jednak próbować można zawsze, bo na czytanie nigdy nie jest za późno. Stąd tylu wykształciuchów mamy wśród emerytów, którzy wreszcie mogą robić, co chcą, czyli czytać. Stąd lawinowo powstające uniwersytety trzeciego wieku, stąd wreszcie nowe talenty artystyczne w jesieni życia.
Cywilizacja techniczna pomaga nam wybierać najlepsze pomoce naukowe. Wśród nich są także książki do słuchania, które również pobudzają naszą wyobraźnię. Wystarczy dvd lub odpowiedni odtwarzacz płyt i możemy się zagłębić w morzu opowieści. I warto pamiętać, że młodzieńcze lektury mogą nam smakować równie dobrze jak kiedyś. A może jeszcze lepiej, bo trochę przeżyliśmy. Czas więc na hasło - cała Polska czyta sobie, bo bez porządnej lektury - niekoniecznie z teki ministra Giertycha - trudno żyć, a jeszcze trudniej umierać.

Numer: 2007 24   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *