Nasi czytelnicy nie ustają w informowaniu nas o trudach życia w mieście. Po takich wrażeniach – jak niżej – należy się albo znieczuleniu albo wynieść z bloku
Obrazki z osiedla

Obrazek pierwszy
Godzina pierwsza, druga, trzecia po północy, czasami wcześniej, czasami później. Pozamykano już puby, ale myliłby się ten, kto by myślał, że obowiązuje cisza nocna w okolicach kina „Światowid”. Pijackie śpiewy, wrzaski, przekleństwa, brzęk tłuczonych butelek, a czasem krzyki i wzywanie pomocy przez przedstawicielki płci pięknej nie dają spać mieszkańcom sąsiadujących bloków. Rano wyraźne ślady nocnych libacji. Czasem jest to złamana latarnia, czasem zdewastowany przystanek autobusowy, krew na chodniku, potłuczone szkło, a zawsze mnóstwo walających się nieczystości. Z niepokojem myślę o zbliżającym się lecie i wakacjach. Nie ma jednej spokojnej nocy. A co na to stróże prawa? Przyjeżdżają wzywani telefonicznie przez zdesperowanych mieszkańców, zabierają na komisariat najbardziej jurnych zawadiaków, legitymują, a po pół godzinie junacy są z powrotem i zabawa trwa.
Obrazek drugi
Osiedlowy parking. Zajęta czymś przy samochodzie, schylona, nie zauważyłam nadbiegającego wilczura. Nagle wyrosła przede mną wielka psia morda bez smyczy i bez kagańca.
Z przestrachu zareagowałam prawidłowo, na co usłyszałam od właściciela psa: „ Pani tak nie krzyczy i nie macha rękoma, bo się na panią rzuci”. A przecież po osiedlu biega gromada dzieci krzyczących i machających rękoma. Straż miejska zna właściciela psa i co? A, no nic. Pies nadal biega na spacery bez kagańca i smyczy.
Obrazek trzeci
Młody, łysy, niewyżyty sadysta z sąsiedniej klatki „wychowuje” młodego psiaka przed blokiem. Bity, kopany buciorami, rzucany o chodnik pies wyje z bólu na oczach dwóch bloków. Na zwracaną uwagę oprawca reaguje grubiańskimi wyzwiskami i przekleństwami. Sytuacja powtarza się wielokrotnie. Ostatnio jednak zareagowało wielu mieszkańców, co było powodem jeszcze większej agresji. Kopany pies, wyjąc na wszelkie możliwe tony i kulejąc, powlókł się do klatki. Zszokowane dziewczynki sąsiadki widząc scenę, pobiegły z płaczem do matki. Strach pomyśleć, co dzieje się w domu, a przecież ten zwyrodnialec ma trzech małych synków, którzy się temu przyglądają. Od dzieci z podwórka wiem, że pies ma padaczkę, na pewno pourazową. Niedawno w telewizji pokazywano bestialstwo właściciela konia, a tu mamy lokalnego oprawcę, który w dodatku jawnie mi groził, jeśli będę się wtrącać w nie swoje sprawy. Mój sąsiad z dołu skwitował to stwierdzeniem: – I czemu się pani dziwi, to przecież kołchoz. Dodałabym - prymitywny kołchoz, nie ujmując wielu, naprawdę sympatycznym i miłym sąsiadom. I jak tu żyć?
Numer: 2007 24 Autor: Nazwisko i adres znane redakcji
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ