Sokół tygodnia

Według naszych czytelników czytanie musi boleć, tak przynajmniej wynika z sondy. Większość z nas uważa, że kanon lektur powinien być trudny i zmuszający do myślenia. Z drugiej strony, czy naprawdę tego właśnie chcemy dla naszych dzieci? Wspominając szkolne lektury, przywołuje się nie dzieła Witkacego, a pozycje lekkie, łatwe i przyjemne - chociażby trylogię Sienkiewicza. Może by więc zgodnie z tym, co proponuje część pedagogów, do kanonu lektur wpisać komiksy? Młodzi ludzie przynajmniej by coś czytali...

Lektury na życie

Sokół tygodnia / Lektury na życie

Czytała połowa
Pod koniec ubiegłego roku Biblioteka Narodowa wraz z TNS OBOP przeprowadziła sondaż wśród mieszkańców Polski w wieku powyżej lat 15 odnośnie czytania książek w 2006 r. Kontakt w ciągu roku przynajmniej z jedną publikacją zadeklarowała połowa naszego społeczeństwa. Przeważały kobiety (53%), mieszkańcy miast (55%), osoby z wykształceniem co najmniej średnim oraz ludzie młodzi (15-19-latkowie - 81%, 20-29-latkowie - 56%). Większość mężczyzn (54%), mieszkańców wsi (60%), mających co najmniej 30 lat (58%) i najwyżej zasadnicze zawodowe wykształcenie (68%) nie przejawiała żadnego zainteresowania książkami. W grupie osób 50-59-letnich także połowa czytała książki. W ciągu roku najwyżej 6 publikacji przeczytała blisko 1/3 (32%), w wyraźnej zaś (przekraczającej 17% ogółu) mniejszości znajdowali się tzw. rzeczywiści czytelnicy (co najmniej 7 książek rocznie).
Największą popularnością cieszyły się książki sensacyjno-kryminalne (20%) oraz lektury szkolne i podręczniki (również 20%). 15% sięgało po powieści obyczajowo-romansowe, niewiele mniej po encyklopedie i poradniki (14%) oraz publikacje fachowe (12%). Powodzeniem cieszyła się literatura faktu i dziecięco-młodzieżowa (odpowiednio 11 i 10%). Mniej amatorów znalazła fantastyka (8%), książki religijne (także 8%), eseistyka z publicystyką (3%) oraz wydawnictwa ezoteryczne (1%). W skali całego społeczeństwa największą, 10-procentową popularność osiągnęły książki sensacyjno-kryminalne oraz lektury szkolne i podręczniki. (syl)

Skąd książki?
Z bibliotek korzystało 40%. Na własność podręczniki kupiło 40%, najczęściej w księgarniach. Co trzeci czytelnik (33%) pożyczał od rodziny i znajomych albo zaglądał do własnych księgozbiorów (również 33%). W 2006 r. 69% użytkowników internetu odpowiedziało twierdząco na pytanie o czytanie książek. Ogółem z internetu korzystało 36% Polaków powyżej 15. roku życia: w domu (28%), w pracy (10%), rzadziej w szkole bądź na uczelni (6%). Niemal 30% internautów deklarowało czytanie prasy w internecie – zarówno konkretnych tytułów prasy internetowej, jak i internetowych wersji tradycyjnych gazet bądź czasopism. Co piąty sięgał po literaturę, pozycje poradnikowe, naukowe, fachowe lub hobbystyczne. 10% wszystkich internautów czytane książki znajdowała w różnego rodzaju cyfrowych, wirtualnych, elektronicznych bibliotekach, reszta zaś na portalach, serwisach lub witrynach. 5% pobierała z sieci pliki z książkami. (syl)

Lektury władzy
Powiedzenie - pokaż mi swoją półkę z książkami, a powiem ci, kim jesteś - w pełni sprawdza się w stosunku do lokalnych vipów. Lektury, które wymieniają jako te, które wywarły na nich największe wrażenie, wyraźnie odbiły pięto na ich wizerunkach. Stanisław Piotrowski, wójt Jakubowa wspomina, iż za jego czasów czytanie lektur w szkole polegało na tym, że na środku klasy stał uczeń i czytał na głos. Co pamięta z tych czasów? To, co go rozbawiło, np. Eskimosa, który zjadł mydło, myśląc, że to czekolada. – Myślę, że dzieci, zwłaszcza w młodszych klasach, mają za dużo lektur poważnych, patriotycznych, a nie takich, które potrafią bawić – dzieli się swoimi spostrzeżeniami Piotrowski.
Burmistrz Kałuszyna Marian Soszyński przywołuje kanon pozytywistyczny, choć przyznaje, że np. „Lalka” wzbudziła w nim bunt. – Ale chyba o to chodzi, by literatura wywoływała jakieś reakcje, uczucia, to dzięki temu zapada głęboko w pamięć – mówi Soszyński.
Grzegorz Zieliński, włodarz Siennicy po spotkaniu z trylogią Sienkiewicza wsiąkł w historię bez reszty. – Zawsze miałem ciągoty do historii, po przeczytaniu przygód Zagłoby, Wołodyjowskiego i Kmicica jeszcze bardziej to się pogłębiło. Teraz Zieliński w czasie między rolnikowaniem a wójtowaniem zgłębia historię swojej okolicy. Podsumowując krótko - czym skorupka za młodu... (cyk)

Przerobić Giertycha
Wykreślenie z kanonu lektur szkolnych Goethego, Dostojewskiego, Conrada, Kafki, Gombrowicza, Witkacego, Herlinga-Grudzińskiego wywołało falę protestów. Któż by się spodziewał, że zastąpienie Goethego trzema Dobraczyńskimi wzbudzi taki rwetes? Któż mógł przewidzieć, że pozbycie się oskarżanego o niesłuszny patriotyzm, ale jednego z najlepiej rozpoznawanych w świecie przedstawicieli literatury polskiej – Witolda Gombrowicza - sprowokuje do ataku na cnotliwy MEN rzesze obrońców autora „Trans-Atlantyku”? Spis lektur obowiązkowych i uzupełniających stał się zarzewiem wojny między pogardzanymi przez rząd „wykształciuchami” a reprezentantami władzy, odpowiedzialnymi za patriotyczne wychowanie dziatwy szkolnej.
Religijna proza Dobraczyńskiego ma wzmocnić kręgosłup moralny przyszłych, świadomych swych powinności obywateli odrodzonej Rzeczpospolitej. Minister Giertych obowiązkiem patriotycznego i chrześcijańskiego zarazem wychowania młodzieży obciążył literaturę i uznał, że lekiem na całe zło będzie Sienkiewicz z Dobraczyńskim pospołu. I chociaż twarda postawa „pierwszego nauczyciela Rzeczpospolitej” tu i ówdzie uległa erozji (na stronie internetowej MEN-u ponownie zawisło nazwisko Grudzińskiego, a i Dostojewski ma niemałe szanse na powrót do kanonu), nadal trwa w uporze i głosi, że na liście lektur szkolnych mogą figurować tylko pozycje „godne”. Czego i kogo, tego już nie raczył wyjaśnić. Czekamy na dalsze posunięcia Giertycha. (ask)

Mińskie powroty
W czasie roku szkolnego miejskie biblioteki przeżywają oblężenie młodszych czytelników, szukających lektur, dla których nie starcza już egzemplarzy w szkolnych bibliotekach. – Szkoły powinny zapewnić uczniom odpowiednią ilość książek – mówi bibliotekarka jednej z publicznych bibliotek w Mińsku. – Ale wiadomo, że nie zawsze są na to fundusze. Dlatego tę lukę próbujemy zapełnić my. Przy czym nie mamy też wszystkich książek aktualnie omawianych, tylko wybrane pozycje. Księgozbiór liczy wtedy pięć albo nawet dziesięć książek, gdy przy innych ilość jest niewielka lub pozycji nie ma wcale. A czy mińscy czytelnicy powracają do lektur sprzed lat? – Ale zazwyczaj ludzie po czterdziestce – odpowiada bibliotekarka. – To są raczej powroty do Sienkiewicza, Prusa, Żeromskiego. I oczywiście Conrada, którego mamy duży wybór. Mniej Dostojewski, choć trzeba pamiętać, że i on ma swoich wielbicieli. – A pani jakie lektury wspomina najlepiej? Bibliotekarka chwilę się zastanawia, dzieląc ulubione książki na te, które zna jeszcze ze szkoły i te, które nie wchodziły do kanonu lektur. – Książki takie jak „Iliada” Homera, „Mitologia” Parandowskiego czy sienkiewiczowski „Quo vadis” ugruntowały we mnie duże zainteresowanie antykiem i ówczesną mitologią, które to zainteresowanie trwa do dzisiaj. Ale też interesowałam się historią Żydów w Polsce czy samym Holokaustem, więc pozycje takie, jak „Medaliony” Zofii Nałkowskiej czy „Początek” Andrzeja Szczypiorskiego odcisnęły we mnie na trwałe pewną pamięć tego ludobójstwa i pomogły lepiej zrozumieć tamten dramat. (mm)

Poezja Majakowskiego
Miałem szczęście w okresie gimnazjalnym poznać dzieła Mickiewicza, Słowackiego i innych polskich poetów. Ale po zjednoczeniu partii PPR i PPS okazało się, że sowiecka literatura i radzieccy pisarze to przodująca literatura światowa i trzeba było zapoznawać i przyswajać tylko ją. A więc przede wszystkim Władymir Majakowski, twórca rosyjskiego futuryzmu, co było radziecką szkołą przyszłości w literaturze i sztuce. Jego wielkie dzieła to „Włodzimierz Ilicz Lenin”, „Pluskwa” i „Łaźnia” piętnujące mieszczańskie obyczaje, karierowiczostwo i biurokrację. Dla mnie, ucznia ostatniego roku gimnazjum w Warszawie, z twórczości Majakowskiego najbardziej pozostały w pamięci wiersze. Obecnie o poezji Majakowskiego bardzo rzadko się wspomina. Sam Majakowski jako rewolucjonista i poeta nie doczekał się prawdziwego komunizmu - popełnił samobójstwo w 1930 roku. (fz)

Półki półinteligentów
Opinia, że inteligenta określa liczba przeczytanych książek, a nie tylko zaliczone wyższe studia jest jak najbardziej prawdziwa. Czy Sienkiewiczowski latarnik był inteligentem? - Niewątpliwie tak! – mówi stary belfer, pan Jan. Wszystko polega na czytaniu, np. na studiach. Jest taki objaw wtórnego analfabetyzmu w zawodzie, gdy człowiek po studiach, coraz bardziej zalatany w kieracie, nie czyta nic! Jeszcze gorzej, gdy tak się zachowuje publicysta, który czyta wyłącznie swoje, bo już mu czasu na literaturę nie starcza. Dewaluuje się posiadanie wiedzy ogólnej. A jest ona podporą i formą ćwiczenia intelektu. Możemy utrzymać własną wyobraźnię na kwitnącym poziomie – jeżeli będziemy czytać, a nie tylko podziwiać ekranizacje. Działania rodu półinteligentów Giertychów doprowadzą nasze społeczeństwo do poziomu, jaki reprezentują praktyczni, pragmatyczni i postępowi Amerykanie. Postęp cywilizacyjny jest potrzebny, ale brak rozeznania w literaturze i nawet sztuce to tępactwo.
Zapytana o Witkacego i Gombrowicza tegoroczna absolwentka Macierzanki wybałuszyła oczy, a potem sama nie mogła się nadziwić, jak można było w jej edukacji pominąć wiedzę o tych panach! Ona nie wie nawet, kto to był Aleksander Dumas! Nawet w nauczycielskich domach stoją meblościanki z kilkoma dosłownie książkami – zanikła moda na głaskane dłonią grzbiety szeregów książek. Nie goszczą tu bohaterowie wspaniałych powieści. A czy to nie jest wina zbyt eleganckich obwolut, a co za tym idzie zbyt wysokich cen? Ta sama pozycja powinna być droga i tania, bo różnym kosztem wydana. (bak)

Numer: 2007 24





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *