Od naszych czytelników

Gombrowicz, Witkiewicz, Dostojewski, Goethe, Kafka czy Conrad. Znacie te nazwiska? Ale już nie ze szkoły... Minister edukacji narzucił właśnie dyskusję o zmianie szkolnych lektur. Wielkie nazwiska światowej literatury, bo nich należą bez wątpienia Gombrowicz czy Witkacy, zostały usunięte z tej listy, ponieważ Giertych uznał, że ich znajomość nie jest konieczna dla edukacji. Czy to jest zrozumiałe dla wszystkich? Powtórzę: minister edukacji dużego europejskiego kraju uważa, że znajomość wyżej wymienionych pisarzy nie jest ważna dla rozwoju obywateli tego kraju. Możemy się domyślać, że również dla rozwoju całego kontynentu.

Lektury IV RP

Od naszych czytelników / Lektury IV RP

My, którzy zachwycaliśmy się Kafką, którzy recytujemy Goethego, na każdym kroku przypominamy o polskich korzeniach Conrada, którzy śmialiśmy się z Witkacym i rozszyfrowywaliśmy Gombrowicza – jesteśmy zdumieni. Trudno racjonalnie wytłumaczyć nam taką decyzję. Próbujemy to jakoś rozpatrzyć, wznosimy się na szczyty naszych intelektualnych możliwości, ale wszystko daremnie. Może rzeczywiście nasza edukacja nie była najlepsza, bo zamiast o Werterze powinniśmy czytać o wczesnych latach kapłaństwa Wojtyły, może zamiast Gombrowicza powinniśmy zapoznawać się z książkami Dobraczyńskiego?
A może to nie my mamy braki w wykształceniu, może ten PRL, od którego nasi dostojnicy z taką manifestacją próbują się zdystansować, zaciążył najbardziej na ich edukacji, inaczej – na ich umysłach. Bo to, co dla nich jest „odzyskiwaniem”, to co dla nich jest „wprowadzaniem nowego, lepszego porządku”, dla nas jest straszniejsze niż ukazujący się Faustowi Mefistofeles albo dzikie ryki Wahazara.
I trzeba też powiedzieć to w końcu wyraźnie: to nie jest tak, że minister edukacji funkcjonuje automatycznie, autonomiczną, zupełnie niezależnie. To premier za niego odpowiada i żadna umowa koalicyjna nie jest w stanie znieść tej odpowiedzialności. To odpowiadają za to ci wszyscy posłowie, którzy powołali ten rząd, którzy głosowali na tego ministra, i nie ma wytłumaczenia, że nie było wyjścia. Wyjście było, zawsze jest jakieś wyjście, jak uczy mądry Sartre, zawsze. I zawsze jest odpowiedzialność za czyn, który się podejmuje. Czego nie powinno przypominać się tym, którzy na każdym rogu ścigają teczkami innych.
Lecz nasz protest, nasz głos w sprawie tych kilku książek, czy nawet w sprawie kilku, kilkunastu, a pewnie już kilkudziesięciu złamanych zasad dobrego obyczaju, pozostanie dla tych, do których jest kierowany głosem z innego świata, przemądrzałym i ukierunkowanym przez konkretne siły.
Tylko potem nie dziwcie się, że rzecznik praw dziecka widzi homoseksualistów w bezpłciowych postaciach bajki dla trzylatków, tylko się potem nie dziwcie, że ta sama osoba pisze absurdalny list do Papieża, powołując się na dobro wiary, której nie rozumie. Nie dziwcie się potem, że dla niektórych ministrów istnieje coś takiego jak „propaganda homoseksualizmu”, który się „leczy” albo który jest „zwyrodnieniem”. Nie dziwcie się potem, że ojciec ministra edukacji teorię ewolucji obala wawelskim smokiem. Nie dziwcie się także, że prezesem Narodowego Banku Polskiego zostaje osoba, która z braku kwalifikacji nie mogła być prezesem zwykłego banku. Nie dziwcie się wielu rzeczom, które jeszcze usłyszycie i z których będziecie się gorzko śmiać myśląc o wyjeździe. Bo to nie przypadek, że w tej jednej konkretnej koalicji minister edukacji w Heidelbergu (czy znacie jeszcze jakieś nazwiska związane z tym miastem?!) wprawia w osłupienie swoich kolegów ministrów i cały kraj absurdalnymi teoriami, a zarazem ten sam minister z kanonu szkolnych lektur usuwa największe nazwiska kultury tego kraju i tego świata. Powtarzam: to nie jest przypadek.

Numer: 2007 23   Autor: Marek Mróz (poglądy naszych czytelników nie zawsze są poglądami redakcji)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *