W Mińsku

- Gorzej było pod Stalingradem - tak podsumował tegoroczny wyścig jeden z uczestników XII Mazowieckiego Rajdu Weteranów Szos. Niewiele brakowało, by do zmagań nie doszło w ogóle - wszystko gotowy był popsuć wcale niezłośliwie padający od sobotniego ranka deszcz

Magnet po wodzie

W Mińsku / Magnet po wodzie

Program Magneta 2007 przewidywał paradę motocykli ulicami Mińska Mazowieckiego i start spod kina Światowid o godzinie 11.00. Miłośnicy motoryzacji, którzy przybyli w tym czasie pod kino, tylko zmokli. Na motocyklach w ulewnym deszczu się po prostu nie ściga, więc start przełożono na 14.00 z nadzieją, że do tej pory pogoda się poprawi.
Udało się, deszcz zamienił się w przelotną mżawkę i motocykliści dosiadający legendarnych już marek jednośladów, jak Junak, Sokół, BMW, Zundapp czy radziecki Ural (ostatnio spopularyzowany przez pewnego znanego angielskiego strażaka) ruszyli przed siebie. – Cieszy mnie, że w tym roku zawitała do nas rekordowa liczba motocykli niemieckich Zundapp – mówi Maciej Cichocki. – Dzięki współpracy polskich rekonstruktorów z niemieckimi, w tej chwili udaje się już w pełni odbudować te piękne i ciekawe motocykle. Na starcie stanęły też tak popularne jeszcze kilkanaście lat temu SHL-ki, Ify, a także słynne polskie skutery OSA. Wyruszających na trasę rajdu żegnali ubrani w stroje z okresu 20-lecia międzywojennego członkowie grupy rekonstrukcyjnej z Warszawy „Cytadela”, którzy przyprowadzili prawdziwą tankietkę z okresu wojny bolszewickiej.
Trasa rajdu miała długość 100 kilometrów. Do wyścigu stanęło prawie 80 maszyn i co ważne, wszystkie wróciły. – Bo najważniejsze jest dokładne patrzenie na mapę i niezwracanie uwagi na to, co robią inni. Trzeba zmysłu obserwacji, bo jeśli ktoś się pomyli i my jadąc za nim, stracimy cenne minuty, to do kogo będziemy mieć pretensje? – radzili weterani młodszym kolegom przed wyruszeniem na trasę. Najlepszy w poszukiwaniu właściwej drogi na południowy wschód od Mińska Mazowieckiego był Jerzy Awiamiuk z Białegostoku, dosiadający przedwojennego motocykla firmy BMW R-35. Tuż za nim na mecie zameldował się Jacek Ratyński z Warszawy, który prowadził także przedwojennego Zundappa. Wbrew obiegowej opinii, że motocykle to zabawa dla mężczyzn, na trzecim miejscu przyjechała białogłowa Joanna Bujanowska, dosiadająca maszyny firmy Bayerische Motoren Werke R-61 i chyba żeby było jeszcze trudniej - z dołączonym koszem.
Podczas balu komandorskiego wręczono nagrody. Wyróżniono także Adriana Zalewskiego pucharem za najładniej odrestaurowany motocykl – Zundapp DBK-200. Niestety, na imprezie nie pojawili się fundatorzy pucharów, burmistrz, przewodniczący rady miasta i starosta. Czyżby przestraszyli się osobników ubranych w czarne skóry? – Uczestnicy rajdu to ludzie w zasadzie w każdym wieku i każdego zawodu, w tym roku byli nawet adiunkci wyższej uczelni – opowiada Cichocki. - Proszę pamiętać, że rekonstrukcja starych motocykli to hobby wymagające ogromnej wiedzy technicznej, historycznej, a przede wszystkim dużych pieniędzy, np. odrestaurowanie jednego Sokoła 600, których dwa egzemplarze mogliśmy oglądać w tym roku, kosztuje ponad 30 tys. zł. Warto też podkreślić, że motocykliści goszczący w naszym mieście to wyjątkowo odpowiedzialni użytkownicy dróg. Wielu z nich w niedzielę przed powrotem do domu sprawdzało alkomatami, czy wywietrzały już wspomnienia z balu.
Następny rajd już za rok, tym razem 13: - Choć może, wzorem Amerykanów, zorganizujemy od razu 14. rajd weteranów szos – śmieje się Maciej Cichocki.

Numer: 2007 23   Autor: Paweł Drzewiński





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *