W Mińsku

– Wybraliśmy radnych. Ludzi z ludu. Mieli reprezentować nasze interesy, ale stało się inaczej (żeby nie rzec - jak zwykle). Zapomnieli o swoich wyborcach i złożonych obietnicach – pisze do nas pan Waldemar K. (nazwisko znane redakcji). A „mińszczankę od urodzenia” zaczyna denerwować wygląd Mińska, a szczególnie jeden z miejskich pomników z ptakiem na cokole...

Drób kucnięty

W Mińsku / Drób kucnięty

Oczywiście, są wśród nich społecznicy najwyższych lotów – ocenia nasz czytelnik – wymieniając Dariusza Kulmę i Macieja Cichockiego, którzy społecznikami chyba się urodzili. Większość radnych poprzestała jednak na zdobyciu mandatu – ocenia „zapomniany obywatel zza rzeki”, czyli ul. Szpitalnej.
Wystarczy spojrzeć na część miasta po wschodniej stronie Srebrnej. Ani tu ładnie, ani wygodnie, ani bezpiecznie. Miejscy włodarze zadbali o montaż sieci kamer na ul. Warszawskiej, 11 Listopada itd. Miasto za rzeką zostało całkowicie zaniedbane. Każdy, kto jak ja, mieszka w Mińsku Mazowieckim od kilkudziesięciu lat, zna doskonale złą sławę, jaką cieszą się ulice: Błonie, Bulwarna, Miodowa czy Nalazków. Panowie radni: czy nie sądzicie, że sprawa bezpieczeństwa powinna być priorytetem? Jest tu ciemno, policja też rzadko zagląda (tyle o tym pisano w „Cs”). Monitoring wydaje się wręcz pierwszą potrzebą, choćby ze względu na uczniów i przedszkolaków.
- Kolejna sprawa to jakość dróg, które miały być przecież poprawione. Gdzieniegdzie rozgrzebano roboty i... nic się dalej nie dzieje! Są budynki, do których nie ma szans na dojazd karetki pogotowia czy wozu straży pożarnej - niezbędne są więc drogi dojazdowe. Wściekłością napawa myśl, że przecież radni chodzą tymi ulicami! Czy nie dostrzegają problemu? Mamy dość figurantów – nie żartuje pan Waldemar.
Ma też wrażenie, że burmistrz osiadł na laurach i sądzi, że sprawy będą się toczyły siłą rozpędu. – Panie burmistrzu – woła – na wschód od Srebrnej też mieszkają mińszczanie, którzy na pana głosowali. Zawiódł ich pan, młodzież powiedziałaby olał i chyba to bardziej oddałoby stan rzeczy.
Dziwi się też mieszkańcom zapomnianych rejonów miasta. Czemu sami nie zrobią niczego, by poprawić swoją sytuację? Skoro mają takich radnych, czas wziąć sprawy w swoje ręce, a przynajmniej zacząć wyrażać swoje niezadowolenie i zgłaszać potrzeby. Niestety, często trzeba wydeptać ścieżki, by coś osiągnąć. W przeciwnym razie radni posiedzą na sesji, w niedzielę upiorą swoje sumienia w kościele i nadal będą udawali, że wypełniają godnie swoje obowiązki.
- A może radni ujmą się honorem – proponuje na koniec - i podczas sesji poruszą te palące sprawy, a bezpieczeństwo za taką uznać należy. Również burmistrz ma jeszcze szansę na rehabilitację w oczach wyborców.
Może ja się na sztuce nie znam (w sumie nie muszę), może się czepiam (w sumie mogę), ale moją uwagę zwrócił niedawno pomnik vis-à-vis kościoła przy ul. Warszawskiej – całkiem nieźle zaczyna nasza czytelniczka. - Niby jest tam od kilku dobrych lat, ale ostatnio spojrzałam na ptaka. I ja się pytam - co to jest, bo na pewno orła nie przypomina, a... przykucnięty drób (na chwilę obecną nie podaję nazwy) w dodatku zwrócony dziobem na wschód. Czyżby czegoś stamtąd wyczekiwał?
Powtarzam, ja się na sztuce nie znam, ale może to była taka idea artysty, kto go tam wie. No bo jak nie orzeł, to może przykucnięty gołąb? Tak to jakoś we mnie wlazło, że nie mogę rozgryźć, jaki to ptak?
Zdaniem naszej ironistki, kiedy się wydaje publiczne pieniądze na pomniki i tym podobne obeliski, to może projekty mógłby zatwierdzać ktoś, kto ma jakie takie pojęcie w tym temacie. W przypadku zaś ptaków, poleca albumy Puchalskiego, bo jak będzie następny w Mińsku Mazowieckim pomnik z ptakiem w roli głównej, to niech włodarze mają jakieś pojęcie, czym się różni bielik od indyka.
Są w Polsce miasta, w których nawet Rokossowskiemu dają spokój, ale Mińsk Mazowiecki to Mińsk. Jak tak dalej pójdzie, to nasi artyści nabawią się ptasiego wstrętu, a to w dzisiejszych czasach niepolityczne, a nawet groźne.
Co do orła na pomniku niepodległości, to prosimy o jego dokładne obejrzenie ze wszystkich stron i odpowiedź na pytanie, czy on rzeczywiście kucnął ze strachu, czy – jak chciał artysta – zrywa się do lotu.

Numer: 2007 21   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *