Przeważnie ciężej i dłużej pracują. Mogą być terrorystami własnych rodzin, ale też lekiem na całe zło. Są mniej wylewni, czasem szorstcy, ale dają jak nikt poczucie bezpieczeństwa
Ojcowie i córki

Ojca pamięta dobrze, chociaż tak naprawdę wolałaby nie pamiętać. Mówiąc o nim dziś, nie czuje już żalu, upokorzenia. Może jedynie wstyd. To tak, jakby opowiadała o kimś obcym, a nie o sobie. Gośka była najstarsza z trójki rodzeństwa i może dlatego piętno ojca-alkoholika najbardziej odbiło się na niej.
- Podobno nawet cieszył się, gdy miałam się urodzić. I nawet przyzwoicie odebrał mamę ze szpitala. Ale potem nie było już tak słodko. W międzyczasie urodziła się siostra, brat. Matka musiała wrócić do pracy, bo przecież z czegoś musieliśmy żyć.
Gośka patrzy przed siebie. Zdawałoby się, że stara się poukładać wspomnienia w chronologiczną całość. Ale widać - nie wyszło.- Najgorsze były soboty i niedziele. Wszyscy byliśmy w domu a więc było kogo wyzywać, wyganiać. Matka rozkręcała radio na cały regulator, by sąsiedzi nie słyszeli kłótni. I tak słyszeli. Nieraz nie wracał do domu na noc i wtedy wreszcie mogliśmy się wyspać.
Gdy była mała, nie czuła wstydu. Może, dlatego, że nie miała porównania. Wokół, u sąsiadów było tak samo jak u nich w domu. Kolejny papieros. Zaczyna mówić ciszej i właściwie nie wiadomo czy chce, by ktoś to usłyszał.
- Nie zapomnę nigdy przed koleżankami przychodzącymi do mnie, chociaż nie było ich wiele. Nie, ojca przeważnie w dzień nie było. Wystarczył uderzający już na progu smród moczu pomieszanego z odorem wódki.
Wstydziłam się go, nienawidziłam i życzyłam wszystkiego najgorszego. Za ból, za upokorzenie, za wstyd, za zęby wybite mamie, za moją posiniaczoną twarz, wyrwane włosy, za jego drwiący śmiech i pijacki bełkot, za chowane przed nim noże…
Gośka milknie. Odległe wspomnienie ojca, mówienie o nim dziś, rozdziera zagojone rany.
- O tym, że umarł dowiedzieliśmy się od dzielnicowego. Zachlał się gdzieś na melinie. Długo nie mogłam w to uwierzyć. Pochowało go państwo. Nawet nie wiem, gdzie jest jego grób.
Odkąd Ewa sięga pamięcią, ojciec był obok. Właściwie wszystkie najpiękniejsze chwile dzieciństwa kojarzą się Ewie właśnie z nim: nauka jazdy na rowerze, wyjazdy na występy Gawędy.
Pamięta wyjazdy do ZOO, niezapomniane zakupy na bazarze Różyckiego - koszulkę Lakosty, buty Sofixy. Wprawdzie nie miała ich jako pierwsza i jedyna w klasie. Ale właśnie dzięki tacie miała je w ogóle. To właśnie on zabierał Ewę na poranki do kina Bałtyk. To on nauczył Ewę kochać przyrodę, szanować pracę, kochać bliźnich, gotować, smażyć naleśniki na skwarce i …porcjować kurczaka.
- Nigdy nie narzuca swojego punktu widzenia. Jest małomówny, skryty. Nauką dla mnie były wspólne wyjazdy na działkę w Osinach, na żniwa do babci. Widziałam, jak potrafi dbać o najmniejszą wyhodowaną przez siebie sadzonkę pomidora czy pora. Zanim poszedł do pracy, zatrzymywał się na ogródku przed blokiem, by choć przez chwilę popatrzeć na swoje „uprawy”.
- Czy dostałam lanie od ojca? Może i dostałam. Nie pamiętam. Za to pamiętam, za co mogłam je dostać - popsute radio, w którym szukałam gadających ludzików, naukę tabliczki mnożenia, rysowanie kluczem, w który nabiła się mokra ziemia…
Ojciec nie kojarzy jej się, jako ktoś srogi. A jednak wystarczy Ewie jego spojrzenie i wie, że coś jest nie tak.
- Chociaż już dawno skończyłam 30 lat, nadal nie bardzo chcę palić papierosy przy ojcu. Wystarczyło mi, że lepiej wypić kieliszek wódki, niż truć się papierosami.
Ewa wie, że jej życie nie potoczyło się tak, jakby życzył sobie ojciec. Chociaż nigdy nie usłyszała reprymendy, potępienia. Wie też - chociaż nigdy mu tego nie powiedziała - że chce żyć tak, by nie sprawić mu przykrości, nie przynieść wstydu, by był z niej dumny.
Mimo upływających lat ojciec jest i będzie dla niej kimś ważnym. Może, dlatego wybierając życiowego partnera, szukała kogoś o zbliżonym charakterze do niego. Bo tak naprawdę przy nim czuje się bezpiecznie, chociaż już za późno siąść mu na kolanach i przytulić się.
Numer: 2007 21 Autor: Anna Kowalczyk
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ