DRODZY CZYTELNICY

W maju jak w raju? Bardzo by się chciało i choć kwitną właśnie maturalne kasztanowce, tylko śmiać się przez łzy. No, nie jest tak źle, ale majowe harce pogody, polityków i jurorów festiwali mogą popsuć nawet wyśmienity nastrój. Nic, tylko zaprotestować - jak lekarze i nauczyciele. Niech ludzie leczą i uczą się sami...

Gniew na zdrowie

DRODZY CZYTELNICY / Gniew na zdrowie

Ostatnio pisałem o imperium NICZEGO, w którym wielu z nas jest NIKIM, bo nie ma pragnień, tożsamości i własnego zdania. Powtarzamy slogany z ekranu TV, ubieramy się na każdą modną modłę, lubimy opalonych populistów, a jeśli nam coś nie odpowiada, mamy wszystko poniżej wstydliwej części ciała, a może jeszcze niżej. Ostatnie wydarzenia w kraju i Mińsku Mazowieckim skłaniają do dalszego ciągu penetracji naszej świadomości, a szczególnie zwrócania uwagi na pyszałkowatych mędrców. Oto jeden z nich w randze marszałka Sejmu przyprowadza do Sejmu sukę Sabę. Co robią posłowie opozycji? To samo, bo im też wolno i z parlamentu robi się zoo, czyli poselska spółka z ograniczoną poczytalnością. A jeśli któraś z posłanek wpadnie na pomysł i kupi sobie pupilka z grzywą lub zębami jadowymi? Nie może być, więc posłowie na poczekaniu wymyślili ideę psów ponad podziałami.
Inną ideę, ale bardziej niebezpieczną, wymyślili dla ludu etnografowie. W imię ocalenia tradycji niszczą to, co w niej najlepsze - spontaniczność i widowiskowość, preferując folklor dziadowsko–sakralny. Nic nie mam do pieśni chwalących w gwarze kult Maryjny czy każdego ze świętych, nic mi do starych opowieści o wędrownych guślarzach czy zabobonach, ale na Boga to tylko skrawek tego, czym żyła dawna wieś. Gros folkloru to cudowne pieśni o miłości, radości życia i obyczajach, więc i one powinny dominować podczas prezentacji ludowej twórczości artystycznej.
I jeszcze dominują, ale wkrótce przestaną, bo jury wielu festiwali nagradza zawodzące dziadostwo. Znaki czasów? Jeśli tak, to przestańmy ubolewać, że tych nudnych, wielozwrotkowych flaków nikt nie chce oglądać. Na przesłuchaniach w Mińsku Mazowieckim jest oprócz jury kilku widzów w cywilu. Nie lepiej w Kazimierzu, do którego publiczność zwabiają raczej rękodzielnicze kramy i imprezy oboczne niż wyczyny wybranych przez komisje kapel, zespołów czy solistów. Dlaczego? Bo najlepsi zostają w domu i odechciewa im się tłuc głową w mur zawziętości purystów. Będąc w Kadzidle, zapytałem Apolonię Nowak, najsłynniejszą kurpiowską śpiewaczkę, dlaczego po zdobyciu BASZTY w 1990 roku nie ubiegała się o nią powtórnie przez 16 lat. Zawsze mogła ją zdobyć, bo wciąż śpiewa tzw. białym głosem, który jest wielką rzadkością.
- Po występach z zespołem Ars Nova zakwalifikowano mnie do profesjonalistów. Ale ja i tak nie chciałam występować w Kazimierzu, bo mi nie odpowiadają reguły festiwalu - odpowiedziała artystka. Mimo wydania dwóch płyt, nikt nie pomyślał, by zaprosić ją chociażby na koncert gwiazd. Niszczycieli widowiskowego folkloru nie brakuje także na naszym terenie. Mają ich w swoich zasobach instytucje kultury i stowarzyszenia twórczości ludowej. My im mówimy - persona non grata - bo nie możemy pozwolić na niszczenie kolejnych zespołów, na dziwactwa i mentalną obstrukcję.
Na pewno żadna z tych osób nie dostąpi zaszczytu uczestnictwa w naszym Festiwalu Chleba. Gniew - wbrew pozorom - jest uzasadniony i powinien dojść do uszu i oczu ludzi, którzy tym miernotom płacą. Zadbam o to z należytą starannością. Śmiałem się przez wiele lat z tych etnograficznych fanaberii, ale nic to nie dało. Teraz zacząłem się gniewać - też na zdrowie. Mam nadzieję, że na zdrowie tradycji, autentyzmu i widowiskowości folkoru. On musi być dla ludzi, przyszłych pokoleń, a nie tylko dla kilku zaczadziałych etnologów. Mam też nadzieję, że na zdrowie obu mińskich, ludowych festiwali.

Numer: 2007 20   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *