W Wielgolesie

Wielgolas jest coraz atrakcyjniejszą wsią nie tylko w gminie Latowicz i nie tylko osiedleńczą. Właśnie w piątek, 11 maja będzie obchodził... 200-lecie swojej szkoły, ale słynie przede wszystkim z „miejsca zjawienia”, gdzie w XIX wieku objawiała się wielokrotnie Matka Boska i obdarzała ludzi łaskami. Wielu pielgrzymów przybyłych do Wielgolasu doznawało łask uzdrowienia. Mieszkańcy okolicznych wiosek często opowiadają, jakie były początki kultu Matki Bożej Łaskawej. Przytaczają zazwyczaj opowieści zasłyszane od swych ojców i dziadów

Cuda objawione

W Wielgolesie / Cuda objawione

Matka Boska wielokrotnie pojawiała się na miejscu zjawienia i obdarzała wieloma łaskami ludzi znajdujących się w potrzebie. Na rozdrożu, na skraju lasów zjawiła się idącym do pracy we dworze ludziom. Jakiś czas później rządca majątku Wielgolas znajdując się nieopodal tego miejsca, zasłabł i został sparaliżowany. Był on chory już od długiego czasu, nawroty choroby powtarzały się, a paraliż obejmował za każdym razem coraz większą część ciała. Pracujący na pobliskich polach ludzie pospieszyli mu z pomocą i przenieśli w cień drzewa, na którym pojawiła się wcześniej Matka Boża. Wówczas z karpiny starej jabłoni wytrysnęła woda, którą wieśniacy obmyli twarz omdlałego rządcy. Chwilę potem paraliż minął jak ręką odjął i rządca został całkowicie uzdrowiony.
- Chodziliśmy odrabiać pańszczyznę i na jabłoni zobaczyliśmy błyszczący obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Powiedzieliśmy o tym dziedzicowi, a dziedzic księdzu. Księża przyjechali i wzięli obraz do kościoła. Rano przyszedł ksiądz do kościoła, lecz obrazu nie było. Tymczasem robotnicy zobaczyli znowu ten sam obraz na drugi dzień, na tym samym miejscu i znowu powiedzieli o tym dziedzicowi, który znowu dał znać księdzu proboszczowi. Znowu obraz i tym razem został zabrany do Latowicza, do kościoła, lecz tam nie pozostał. Za trzecim razem obraz uszedł aż do Rokitna. Ani dziedzic, ani rządca nie wierzyli w to, co się stało z obrazem. Kazali ściąć jabłoń i wieźli ją do dworu, lecz koń upadł i złamał nogę. Rządca kazał konia dobić i wrzucić do dołu po tej jabłoni, lecz zaraz ociemniał - całkiem stracił wzrok. Wtedy padł na kolana i zaczął przepraszać Matkę Bożą i... wzrok odzyskał. Na wiadomość o tym cudzie zaczęli ludzie coraz częściej przybywać i modlić się na tym miejscu. Dziadek zawsze nas upominał, że to cudowne miejsce Matki Najświętszej. Tyle co opowiadał dziadek. Sama też słyszałam i widziałam czołgającą się matkę od samej drogi aż do kaplicy - płaczącą z radości i dziękującą Matce Najświętszej za odzyskany wzrok swej 7-letniej córeczki, widziałam na krzakach dookoła kaplicy porozwieszane liczne płótna, którymi obmywano rany i wrzody. Widok był niesamowity. Kiedy z daleka patrzyłeś, widziało się na gałęziach przydrożnych krzewów owe szare płótna. Pamiętam również, jak rządca Józef Bieńkowski miał sztywny palec. Po obmyciu wodą ze studzienki został uzdrowiony. Na pamiątkę zapuścił trzy kręgi w studzienkę. Później resztę tych kręgów założył ks. Koryś - tak opowiadała Józefa Makulec z Bud Wielgoleskich.
W lesie na małym wzgórzu stała jabłonka leśna, ot zwyczajna jabłoń, która z czasem wypróchniała w środku, opadły konary i powstał duk, w którym zbierała się woda. Dawniej po lasach wędrowali Cyganie. Mała ich grupka dotarła w te strony. Cyganka podeszła z chorym dzieckiem do karpy z wodą i obmyła je. Dziecko zaraz wyzdrowiało. Chwilę później, gdy jeden z Cyganów podszedł do karpy i zajrzał do środka, ujrzał na dnie obraz Matki Bożej. Gdy opowiedział o tym, zrobiło to ogromne wrażenie na całej grupie. Miejsce to ogrodzili palikami i opletli wiechliną. Po pewnym czasie rozeszła się w okolicy wieść o źródełku z wodą o leczniczych właściwościach. Pielgrzymi, którzy po obmyciu się wodą zostali uzdrowieni, wieszali na pobliskim krzewie chusteczki, na znak świadectwa otrzymanych łask. Wielu było ludzi, którzy tak jak gajowy Wiącek, widzieli nocną porą drzewo otoczone blaskiem. Ludzie modlili się i opowiadali o tym innym. Tak zaczął się kult Matki Bożej w Wielgolesie – wspomina Leokadia Gala.
Wieść o cudach i uzdrowieniach rozchodziła się szybko. Każdego roku przybywało coraz więcej pielgrzymów. Przychodziły olbrzymie rzesze ludzi, wypraszając łaski u Matki Bożej. Nie podobało się to rządcy majątku Wielgolas, który nie chciał, aby ludzie wydeptywali mu las. Aby ich zniechęcić i odstraszyć, podrzucił do źródełka z wodą martwego źrebaka. Wkrótce potem ciężko zachorował na trąd. Lekarze nie potrafili nic poradzić. Pewnego dnia przybyła do niego kobieta z butelką wody ze źródełka „Zjawienie” i powiedziała mu, aby obmył nią rany. Rządca uczynił tak i w niedługim czasie wyzdrowiał, i powrócił ze szpitala. Od tego momentu nawrócił się, uczestniczył w modlitwach i pomagał przy budowie kaplicy.

Numer: 2007 19   Autor: Na podstawie tekstu Tadeusza Gajowniczka opracował J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *