Ekologia i biznes

Czteroletnią walkę o wydobywanie piachu w Julianowie wygrała natura. Tak mówią mieszkańcy tej malutkiej, ale zadziornej i wpływowej wioski. Poparł ich ostatecznie wójt Grzegorz Zieliński, ale Wocialowie - właściciele piachonośnego lasu nie chcą dać za wygraną i szykują warszawskim ekologom niespodziankę...

Spiaszczone nadzieje

Ekologia i biznes / Spiaszczone nadzieje

Wszystko szło jak po grudzie, ale wydawało się wreszcie rozstrzygać na korzyść Wocialów, bo nawet zarząd powiatu uległ presji wójta, który po każdej negatywnej decyzji odwoływał się do wojewody. Jednak ten sam wójt Zieliński 10 kwietnia podejmuje decyzję o pozytywnym rozpatrzeniu skargi mieszkańców Julianowa, którzy zakwestionowali zmianę planu zagospodarowania przestrzennego spornej działki.
- Kierowałem się dobrem mieszkańców i względami społecznymi - uzasadnia swą decyzję wójt, oddając ciąg dalszy sprawy radzie gminy. Jakby chciał przypomnieć radnym, że to oni w poprzedniej kadencji nawarzyli pia(e)chowego piwa, to niech je teraz piją. Odkręcenie kurka zaplanował na czwartek, 26 kwietnia, tuż po absolutorium. Piwo popłynęło, ale już tak spienione, że aż niesmaczne.
Nie mogło być inaczej, bo wcześniejsze animozje między właścicielami działki a mieszkańcami Julianowa przerodziły się w prawdziwą wojnę oskarżeń. Rozpoczęło się po artykule w naszym tygodniku, po którym niezadowoleni mieszkańcy z Hieronimem Czerwieńcem na czele rozpoczęli krucjatę przeciwko Wocialom. Apogeum przypadło na luty 2007, gdy w gminie wyłożono projekt zmian w planie zagospodarowania działki nr 1. Czerwieniec w imieniu mieszkańców pisze płomienne wezwanie do przewodniczącego i rady gminy o zaniechanie projektu, bo proponowana lokalizacja kopalni piasku spowoduje nieodwracalne zmiany w naturalnym krajobrazie i pogorszy komfort życia mieszkańców Julianowa.
Piszą również o Wocialach jako „pazernych ludziach zwanych niesłusznie biznesmenami”, którzy własny, doraźny interes stawiają ponad przyrodnicze i turystyczne walory gminy. Straszą też wójta obniżeniem jego autorytetu i wystąpieniami o odszkodowania, gdy wartość ich posesji ulegnie zmniejszeniu. Nadali też sprawie rozgłos medialny, sprowadzając do Julianowa ekipę TVP-3, która skupiła się na rabunkowej gospodarce kopalniami, pazerności Wocialów i niedoli julianowian, i że o dalszym losie kopalni zdecydują radni na najbliższej sesji. Przewodniczący Zwierz zadbał o wszystko. Przywiózł nawet radnych na wizję specjalną, by mieli pojęcie, o czym zdecydują. Czerwieniec zabrał ze sobą kilku sąsiadów i psa. Wocial pokazywał na planie, że nie chodzi o całe zbocze wzniesienia, a tylko jego część, którą później zrekultywuje.
- To największe wzniesienie na Mazowszu, nie damy go ruszyć. Kopcie sobie piasek poza lasem - krzyczeli wioskowi.
- To nasza ziemia. Nie chcecie kopalni, to ją odkupcie. Godziliście w nasze interesy z zawiści – nie byli dłużni Wocialowie.
- Zapraszam około 14.00 na obrady – przeciął swary przewodniczący Zwierz.
Już podczas sesji prosił o powstrzymanie emocji. Rozpoczął wójt Zieliński przypomnieniem, że poprzednia rada zgodziła się na ewentualne zmiany przeznaczenia terenu, bo Jan Wocial zadeklarował pokrycie kosztów. Wójt walczył o wszystkie uzgodnienia, ale ostatecznie przyjął zarzuty mieszkańców Julianowa, by nie zakłócać ich marzeń o spokoju.
- Przed wojną władze również skutecznie chroniły ten teren przed zniszczeniem - przypomniał radny Zbigniew Szuba.
- Walczymy w interesie przyrody i mieszkańców całego powiatu. Szanujmy nasze małe ojczyzny, bo przyszłe pokolenia ocenią nas po stosunku do środowiska – zmienił front Hieronim Czerwieniec.
- Wszystkie opinie są pozytywne, od Julianowa nic się nie zepsuje, niech więc wójt jeszcze raz przeanalizuje swoje stanowisko – zaproponował przewodniczący Zwierz.
- My stracimy, by zarobił jeden facet. Kierujcie się sumieniem i poczuciem piękna. Nie czyńcie tego, co wam niemiłe - nawoływał długowłosy julianowianin.
- Warszawiacy zawsze mną poniewierali, bo jestem ze wsi. Im wszystko przeszkadza, nawet agroturystyka im śmierdzi. Jeśli i teraz wygrają, to po sprawiedliwość pójdziemy wyżej – ostrzegała Zofia Wocialowa, zarzucając wójtowi czcze obietnice i zdradę ich interesów. Zieliński zareagował ostro. Po pierwsze, darowiznę 16 tys. zł wziął bez gwarancji zmiany planu, a po drugie, Wocialowie za nielegalną eksploatację piasku są winni gminie 35 tysięcy, więc nie ma mowy o zwrocie pieniędzy. A piachu nie zabraknie na nowe drogi, bo w samej gminie Siennica jest 10 kopalni.
- To czcza dyskusja - uciął panel radny Franciszek Witek, proponując podjęcie tematu, gdy do rady wpłynie skarga którejś z zainteresowanych stron.
- Protest państwa Wocialów już znamy i zajmie się nim komisja rewizyjna - oświadczył przewodniczący Zwierz, wyraźnie sugerując ciąg dalszy. A on niewątpliwie nastąpi, bo w grę wchodzą miliony zysku ze sprzedaży piasku. Chyba że sienniccy radni zdecydują z wójtem wykupić ten grzeszny teren. A czego się nie robi, by zadośćuczynić zgodzie, dobru i pięknu oraz zasłużyć sobie na uznanie przyszłych pokoleń.

Numer: 2007 18   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *