Sokół tygodnia

Nasz tygodnik na rynku pojawia się już 11 lat. Każdy kolejny rok był pełen nowych zdarzeń, imprez, nowych twarzy w redakcji, przeżyć, emocji. Najbardziej w pamięć zapadają redakcyjni koledzy, współdziennikarze, współtwórcy „Cs”. To oni starali się, by czytelnicy „wychodzili na ludzi” dzięki naszemu tygodnikowi, by informować na bieżąco, o rzeczach ciekawych, aktualnych. Ale „Co słychać?” to także znakomite imprezy przyciągające rzesze ciekawskich, to sport, kultura, powiatowa polityka. To my i Naczelna Osoba Redaktora Naczelnego już 11 lat czuwającego nad każdym numerem tygodnika

Pół tysiąca mgnień

Sokół tygodnia / Pół tysiąca mgnień

Mówią o nas
Anna - Co słychać? czytam już 7 lat, każdy numer. I trzeba przyznać, że jest coraz lepszy. Można powiedzieć, że jestem uzależniona od tego tygodnika. W każdy czwartek oczekuję listonosza, który mi go dostarcza. Otwieram i szukam informacji o swojej miejscowości (Huta Mińska) i innych, które są mi bliskie. Czytam wszystko, tylko wiadomości sportowe niespecjalnie mnie interesują. Z gazety często dowiaduję się o swoich bliskich i znajomych. Najbardziej interesują mnie artykuły o szkołach – oczywiście naszej i w Mrozach, gdzie uczy się moja córka. Chętnie też czytam relacje z wydarzeń kulturalnych w Mińsku i okolicach. Lubię przeglądać strony poświęcone urodzonym dzieciom, dzięki temu dowiaduję się, które koleżanki zostały już babciami. Interesują mnie ogłoszenia, ułożone w sposób uporządkowany, dzięki czemu szybko mogę poszukać interesujących mnie ofert. Podoba mi się szata graficzna – jest kolorowo i przejrzyście, dużo zdjęć, które wzbogacają opisywane wydarzenia. Artykuły są krótkie, a ich język zrozumiały.
Weronika - To jeden z moich ulubionych tygodników. Zawsze w czwartek, podczas śniadania, zasiadam przy stole i czytam. Poruszane są ciekawe tematy, obejmujące powiat miński, od niedawna również siedlecki – opisane różne wydarzenia. Uważam, że każdy niezależnie od indywidualnych zainteresowań, może znaleźć coś ciekawego dla siebie. Bardzo lubię czytać artykuły poświęcone różnego rodzaju uroczystościom, a najbardziej wiadomości sportowe. Uważam również, że „Co słychać?” przyczynia się do wzbogacania mojej szkolnej wiedzy. Ambicją pisma są artykuły poświęcone spotkaniom różnych twórców, gości, którzy mają do przekazania ciekawe informacje. Mogę także poczytać o imprezach organizowanych dla młodzieży. Tygodnik ciekawy, ładnie wydawany, mam nadzieję, że jeszcze długo będzie gościł na rynku wydawniczym, a więc i w moim domu.
Karolina z Lipin - Co słychać? kupuję dość często, bo lubię wiedzieć, co się u nas dzieje. W mediach naprawdę rzadko można usłyszeć coś o naszym terenie, więc pozostają tylko gazety regionalne. Do naszej wsi rzadko docierają inne tytuły, a Co słychać? jest zawsze. Najchętniej czytam „Sokoła tygodnia”. Tematy są ciekawe, a i napisane są naprawdę dobrze. Co mi się nie podoba? Reklamy. Rozumiem, że muszą być w gazetach zamieszczane, ale tutaj są na prawie każdej stronie. Gdybym mogła coś zmienić to pewnie usunęłabym rubrykę Warto obejrzeć w TV, bo wydaje mi się niepotrzebna. Może wtedy pojawiłoby się miejsce na pytania od czytelników.
Mińszczanka, uczennica salezjańskiego liceum - Ta gazeta jest bardzo subiektywna. Wyraźnie nie lubi mojej szkoły. Ma parę zalet, o których warto jest wspomnieć – jest sporo newsów, aktualnych wydarzeń, np. z zawodów sportowych czy mistrzostw powiatowych. Artykuły są ciekawe. Pisane w formie wywiadów bądź reportaży. A reportaż jest moją ulubioną pisemną formą wypowiedzi. Dlatego redaktorowi Piątkowskiemu należą się słowa pochwały. Artykuły dotyczą bieżących spraw, dzięki czemu można wiele się dowiedzieć. Niektóre artykuły są zbędne, chociażby te o hodowli gołębi… ale widocznie takie przyziemne tematy mają swoich zwolenników. Zaletą tygodnika jest fakt, że zamieszczane są zdjęcia noworodków, jest dużo kolorowych zdjęć, które przyciągają uwagę odbiorcy. Należy też wspomnieć o ogłoszeniach – są bardzo potrzebne, dzięki czemu nim np. nowy salon kosmetyczny.
Irena z gminy Mrozy, wierna czytelniczka - Moim zdaniem jest to świetna gazeta, jedno z nielicznych, rzetelnych źródeł informacji na temat tego, co dzieje się w naszym powiecie i jego okolicach. Na jej łamach można znaleźć recenzje z różnego rodzaju imprez kulturalnych, artykuły na temat życia i problemów zwykłych ludzi oraz informacje o zbliżających się otwarciach i innych wydarzeniach ważnych dla miejscowego społeczeństwa. Ponadto w Co słychać? każdy z nas może zamieścić swoje prywatne ogłoszenie, a nawet opublikować zdjęcie własnej pociechy. Ten tygodnik bardzo ułatwia życie, dostarcza rozrywki, gdyż znajdują się w nim oferty miejscowego kina oraz wypożyczalni wideo. Na dodatek doradza, co warto przeczytać, obejrzeć, czego posłuchać i w co zagrać. Chcę jeszcze zaznaczyć, że jest tu świetny układ graficzny – przejrzyście i kolorowo, i niemal przy każdym artykule jest zamieszczane zdjęcie. Tak trzymać! Nauczycielka - tygodnik z autorytetem, ma renomę w środowisku. Charakter w większości informacyjny, newsy na bieżąco. Mogłoby być więcej historii Mińska i okolic – dobry pomysł z herbami. Zdarza się faworyzowanie niektórych szkół i czasem błędnie napisane nazwisko. Ogromny plus za szatę i usystematyzowane ogłoszenia.

Jak piszemy
Po kilku latach istnienia tygodnik „Co słychać?” stał się jednym z najciekawszych pism na rynku lokalnym. Taką wypowiedź usłyszałem od Stanisławy, emerytowanej urzędniczki samorządowej. Mojej rozmówczyni podoba się bardzo słowo wstępne redaktora naczelnego oraz „Sokół tygodnia”. Ubarwieniem gazety są też zdjęcia noworodków. Żeby nie było wszystko cacy, spytałem o złą stronę naszej gazety. Pani Zofia, gospodyni domowa w średnim wieku, odpowiedziała mi, że winniśmy więcej pisać o moralności i dobrej obyczajowości, bo zło to się samo rozprzestrzenia. Kiedy prosiłem o konkrety, usłyszałem, że więcej powinniśmy poruszać spraw pomocy drugiej osobie, a sprawy seksu, amoralności i nietrzeźwości pozostawić kompetentnym fachowcom.
Uczeń szkoły średniej, Janek z Mińska Mazowieckiego, uważa naszą gazetę za dobrą i ciekawą, tylko wolałby więcej sportu zamiast ideologii i polityki. Z powyższego wynika, że zapotrzebowania czytelników są różne i dotyczą różnej tematyki. My jako dziennikarze też mamy różne poglądy i piszemy w sposób, w jaki dyktuje nam nasze sumienie, które bardzo często poprawia i koryguje nasz Naczelny. (fz)

i Nie tylko historia
Jako dziennikarz zaistniałem w okresie transformacji ustrojowych w latach 1989-1990, pisząc do czasopism lokalnych i okręgowych. Poruszałem dość odważnie, jak na owe czasy, problematykę historyczną, niepodległościową, gospodarczą i okolicznościową. Wtedy też związałem się ze społecznie wydawanym magazynem „Dzwon”, którego redaktorem naczelnym był Jan Zbigniew Piątkowski. Z czasem pismo „Dzwon” umarło śmiercią naturalną z braku funduszy na kontynuowanie działalności, a J. Z. Piątkowski otworzył swoją agencję wydawniczą i został naczelnym redaktorem „Co słychać?”. Przeszedłem jak gdyby poślizgiem do „Cs”, mając możliwość współpracy ze znanym mi już redaktorem.
Obecnie jako dziennikarz obsługuję teren gmin: Halinów, Latowicz, Siennica, Mrozy i Cegłów. Mogę również poruszać tematykę z całego powiatu mińskiego, a także z całego terenu objętego działalnością naszej gazety. Tygodnik jest znany w terenie, a ludzie, do których docieram, są z reguły życzliwi. Dzisiaj na swoim koncie mam około tysiąca większych i mniejszych artykułów i relacji. W pracy swojej tylko w czterech przypadkach zostałem napiętnowany przez adwersarzy, a mianowicie z Mińska Mazowieckiego, Latowicza, Mrozów i Halinowa. Natomiast niezliczoną ilość razy wyrażano mi uznanie i podziękowania za napisane słowo.
Z naczelnym redaktorem współpracuje mi się dobrze. Przede wszystkim wiele mnie nauczył w sztuce dziennikarskiej, a pismo, które wydaje, cieszy się dobrą opinią wśród większości czytelników. (fz)

Bez cenzury
Do „Co słychać?” wpadłem przypadkiem latem 2004 lub 2005 roku z tekstem o ochronie środowiska. Wcześniej inne lokalne gazety nawet nie wykazały zainteresowania problemem, bo „ten problem nie interesuje mieszkańców” - jak usłyszałem w jednej z nich. Naczelny „Cs” przeczytał i bez zbędnych „ale” kupił temat. I tak to się zaczęło. Początki (jak to zwykle bywa) nie były łatwe, często wręcz mocno ścieraliśmy się o drobiazgi. Cóż, miałem nawyki charakterystyczne dla osób znających zagadnienie. I tak też pisałem. Długie, merytoryczne rozmowy z Naczelnym doprowadzały do consensusu. Mimo różnych zawirowań jestem w gazecie do dzisiaj. A dlaczego? Po prostu w „Co słychać?” nieważne jest, kto ma jakie poglądy. Obowiązuje zasada, że piszesz o tym, na czym się znasz. Nie ma też cenzury tematycznej, nawet tej obyczajowej (byle bez wulgaryzmów i zgodnie z prawem). Zasada, że nie ma tekstów złych, są najwyżej „przegadane” daje każdemu możliwość dziennikarskiego „wyżycia się” na każdy temat. Szef nie narzuca też tematów, które często rodzą się w „gorącej atmosferze”. I to jest m. in. powód, że jesteśmy na rynku już ponad 10 lat. (jac)

Rok zmian
Jestem jednym z najmłodszych, niestety nie wiekiem, a stażem pracowników tygodnika „Co słychać? Mimo to czuję się jakbym przepracował tu już lata. Wir pracy i obowiązków jednak wciąga. Szukałem mieszkania w Mińsku. Właścicielka jednego z lokali, które oglądałem, usłyszawszy, że jestem dziennikarzem, stwierdziła, że zna kogoś w redakcji „Co słychać?” i może mnie skontaktować z redaktorem naczelnym. I tak jednodniowy wypad, aby obejrzeć miejsce pobytu (Mińsk) skończył się tym, że wracałem z wynajętym mieszkaniem i pracą.
Kiedy już przywiozłem nasz dobytek wysłużonym 15-letnim maluszkiem, urządziłem się i zacząłem pracę w mińskim tygodniku „Cs”. Poznawałem mnóstwo wspaniałych i życzliwych ludzi oraz miejscowych zwyczajów. Ludzi takich do tańca i do różańca. Redakcyjni znajomi są właśnie tacy – i mogę liczyć na ich pomoc.
Po ubiegłych świętach, kiedy wsiadaliśmy do samochodu, aby wrócić od rodziny do Mińska, powiedziałem do żony, że wracamy do domu, bo naprawdę w ubiegłym roku znaleźliśmy w Mińsku nasz dom, a ja pracę, z której jestem zadowolony. (cyk)

Zawsze w pamięci
Wśród naszych stałych, wiernych pracowników, którzy przekroczyli próg redakcji, wspomnieć należy o młodych tchnieniach. Nie chodzi tu jedynie o pisanie, tworzenie, ale oddanie się pracy redakcyjnej poprzez wiele zajęć i udział w organizowanych przez „Cs” uroczystościach czy imprezach. Coraz częściej o Naczelnego pyta wielu młodych, którzy chcą podejrzeć pracę w tygodniku z bliska, na żywo. Pytają o staże, możliwość współpracy. Naczelny nie odmawia, ostrzega tylko, że nie ma obijania się i luzactwa. I tak co 6 miesięcy nowe twarze rozjaśniają wnętrze redakcji. Baśka, Kasia, Kamil, Ania, Agnieszka, Kaśka, Żaneta (poetka) ... wiele młodych postaci, zapału, odwagi i ochoty, by poznawać tutejsze realia. I wielu nowych znajomych – nawet po zakończeniu stażu zadzwonią czy, odwiedzą nas, pytając: - Co słychać w „Co słychać?” Warto wspomnieć o naszej Magdzie, mieszkającej z rodziną we Francji, ale ciągle w kontakcie z nami, która dbała o szatę graficzną pisma, stwarzając ciekawe wizualne efekty oraz o Krzyśku (ma własną firmę), także grafiku, który mimo że nie zagościł u nas na długo, zapoznał bliżej z tajnikami programów, sieci, oprogramowań. I zawsze był nader dokładny.
Wiele lat minęło, wielu z nami było, jest i zapewne jeszcze więcej osób zasili grono redakcyjne. Czekamy na chętnych, zdolnych, odważnych, a tym, którzy z nami byli i nie zapomnieli – dziękujemy. (syl)

PS. Sondę przeprowadzili uczniowie klasy dziennikarskiej LO w Mrozach, a o tych, którzy mogą do nas wpaść, ale tylko we snach – za tydzień.

Numer: 2007 18





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *