Olimpiada wiejskich gospodyń

Aktywna wieś to folklor, agroturystyka, swojskie i zdrowe jedzenie i... wiedza. Jej poziom badają co roku doradczynie MODR z Marią Sudnik w roli wielkiej egzaminatorki, która od lat kieruje wydziałem gospodarstwa wiejskiego i agroturystyki w regionie mazowiecko-podlaskim. Do Mińska Mazowieckiego przyjeżdża co roku w kwietniu, by przeprowadzić finał konkursu na najmądrzejsze gospodynie w powiecie mińskim

Azyle mądrości

Olimpiada wiejskich gospodyń / Azyle mądrości

Finalistki olimpiady o wiejskim gospodarstwie domowym, przedsiębiorczości i ekologii wyłoniono z 430 gospodyń, które zgłosiły się do eliminacji w 10 gminach powiatu. Nie wszędzie frekwencja była zadowalająca, a na zdecydowanego lidera wyrosła gmina Cegłów, gdzie bój o prymat najmądrzejszej stoczyło ponad 60 pań, a wygrały go Jadwiga Piętka, Elżbieta Bajszczek i Krystyna Mikoda. Wysoką aktywnością wykazały się również gospodynie z gmin Dębe Wielkie i Kałuszyna - ponad 40 uczestniczek. W Dębem zwyciężyła Katarzyna Siporska przed Beatą Okrzeją i Grażyną Fotygą, a w Kałuszynie - Modesta Domańska, Agnieszka Wąsowska i Elżbieta Rek.
Do mińskiego pałacu, gdzie corocznie rozgrywany jest finał olimpiady, przyjechały również pierwsze trójki z pozostałych 7 gmin. Z Siennicy Teresa Piętka, Magdalena Ochmańska i Mirosława Woźnica, z Jakubowa - Henryka Starzyńska, Maria Szymańska i Urszula Wąsak, ze Stanisławowa - Zofia Rogala, Bożena Piasecka i Bogusława Gryz, z Dobrego - Barbara Chojecka, Danuta Głowacka i Ewa Gąsior, z Latowicza - Halina Wiechetek, Maria Płatek oraz Irena Szaniawska, z Mrozów - Jadwiga Wróblewska, Henryka Grudzińska i Anna Zawiska, a z gminy mińskiej - Zofia Powałka, Elżbieta Rogala i Mariola Barańska.
Po krótkim powitaniu gminne czempionki rozwiązywały dość trudny test ułożony przez Marię Sudnik, która również pilnowała, by egzamin był w miarę samodzielny. Pytania testowe naszpikowano wyrażeniami typu: liofilizacja, karmelizacja, deratyzacja, ale większość z nich to problemy stricte praktyczne związane z żywieniem i prowadzeniem gospodarstwa. Gdy komisja męczyła się nad sprawdzaniem testu, już odprężone gospodynie obejrzały występy dzieci z Kałuszyna - szlacheckiej Pawany i folklorystycznej Kasianiecki. Natomiast Wrzos z Jakubowa odśpiewał zebranym hymn olimpiady z zaznaczeniem osób, które im są najmilsze. Atrakcją były również wyroby rękodzieła wiejskiego, a jeszcze większe uznanie gości wywarły degustowane potrawy z wiejskim boczkiem, szynką, pierogami i sałatkami na czele. Aż szkoda, że te smakowitości nie wzięły udziału w konkursie kulinarnym. Okazało się także, że i pogadanka o zdrowiu może być nie tylko pouczająca, ale i atrakcyjna. Wszystko zależy od prelegentki, ale czy znajdzie ktoś lepszą od dr Nadziei Ostrowskiej. W jej wydaniu ochrona przed stresem, alergiami czy problemy z dietą to bułka z masłem. Przy okazji znana nie tylko mińszczanom dermatolog skrytykowała makijaże, solaria i wszelką chemię, którą jesteśmy atakowani bez przerwy. Powrót do natury - to główne zalecenie dr Ostrowskiej, nie jest obce kobietom ze wsi, ale czy mają one czas na taką mentalną ekstrawagancję? A powinny mieć i zachęcać do ekożycia swoje dzieci i wnuczęta. Przed ogłoszeniem wyników testu i rozdaniem nagród Maria Sudnik pochwaliła wójtów za hojność w czasie eliminacji gminnych. Owa szczodrość to ponad 12 tysięcy złotych przeznaczonych na nagrody i obecność władz podczas finałów. Teraz przyszedł czas na starostwo, które zafundowało wszystkim finalistom sprzęt AGD. A najdroższe fanty otrzymały trzy laureatki - Maria Szymańska z Anielinka w gm. Jakubów, Katarzyna Siporska z gm. Dębe Wielkie i Mirosława Woźnica z gm. Siennica. Nagrody wręczył starosta Antoni J. Tarczyński, a dodatkowo (również z okazji 500 numeru Co słychać?) obdarowaliśmy mistrzynie opowiadaniami, baśniami i pocztówkami.
Poziom tegorocznej olimpiady był wysoki, bo mimo rzeczywiście trudnych pytań, laureatki uzyskały odpowiednio 54, 50 i 49 punktów na 55 możliwych do zdobycia.
Ale - by nie było zbyt różowo - organizatorzy powinni pomyśleć o większej promocji idei konkursu wiedzy wśród mieszkańców wsi i zaprosić na finał kibiców. Chociażby mężów, ojców i synów uczestniczek, gdy już płci brzydkiej odebrano prawo do startu. A może olimpiada rodzinna? Wszystkiego trzeba próbować, jeśli nie chcemy dopuścić do całkowitego marazmu wśród wiejskich opłotków, a - co gorsza - do scen sprzed sklepu w serialu „Ranczo”.

Numer: 2007 18   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *