Idzie maj! Musi być tutaj wykrzyknik, by przyszedł naprawdę, tj. z majową pogodą i nastrojem. Nie tylko dla wyjeżdżających na dłuuugi weekend, a może wcale nie dla nich, a dla tych, którzy zostaną w swojej miejscowości. Dlatego, że nie chcą lub nie mogą wyjechać. Przyczyn jest wiele, ale nie bądźmy zazdrośni. A tym, którzy wyjadą, życzymy dobrego wypoczynku i jeszcze lepszych powrotów. Bo wracać trzeba, byleby mieć do kogo lub czego...
Prywatna jakość
Nie wiem, czy nasi Czytelnicy śledzą numerację na winiecie naszego tygodnika, więc zwracam uwagę, że właśnie czytają 499 numer Co słychać? A to oznacza, że następny będzie półtysięczny. Pięćset razy urodzić prasowe dziecko to - nawet dla mnie - wyczyn nie lada, ale czego się nie robi w imię miłości do Szanownych, Drogich, Kochanych etc. Czytelników. Wcale nie błaznuję, bo rzeczywiście stworzone od zera w 1995 roku Co słychać? okazało się uczuciem nie do pokonania ani rezygnacji z jego wydawania. Bywało raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze wierzyłem w Was, którzy czytacie, przeglądacie lub chociażby pamiętacie, że jesteśmy.
Chcemy nadal być, a chcieć to móc, więc staramy się, by każdy numer pachniał świeżą informacją przyprawioną dodatkiem inteligencji. Więcej o nas, historii Co słychać? i ludzi z nami obcujących będzie za tydzień, ale nie tylko. Szykujemy dla Czytelników niespodziankę, jakiej jeszcze przez z górą 10 lat nie było. Ale czy wystarczy egzemplarzy dla wracających do domu z długiego urlopu - tego nie wiemy. Jednak zapraszamy wszystkich na jubileuszową galę w pałacu 12 maja. Ten sobotni wieczór będzie nie do zapomnienia.
Nasz tygodnik świętuje 500 wydanie, ale trzeba wiele zdrowia, by doczekać tysięcznego. To przecież kolejne 10 lat i to z życiowej górki. Z pamięcią o zdrowiu nie powinno być kłopotu, bo wokół nas coraz więcej prywatnych przychodni, które dbają o pacjentów jak o członków rodziny.
Do Melisy, Milmedu i Asmedu dołączyła ostatnio Mariolka i Centrum. I nie warto byłoby się o nich rozpisywać, gdyby nie charakter usług, jaki proponują. Chodzi oczywiście o POZ, czyli podstawową opiekę zdrowotną, specjalistów, sprzęt i szybkość pomocy. Szczególnie ważny jest kontakt z lekarzem rodzinnym, który zna nasz organizm i potrafi przewidzieć ewentualne nieszczęście. A przewidzieć to znaczy zapobiec chorobie lub jej następstwom. Trafna diagnoza i szybkie, kompleksowe lub specjalistyczne badania to klucz do naszego zdrowia. Nie łudźmy się, publiczne ZOZ-y nigdy nam tego nie zapewnią, bo brakuje im wszystkiego, a szczególnie chęci i należytego gospodarowania pieniędzmi z NFZ. Już najwyższy czas, by prywatne nie wywoływało skojarzeń z prywatą i krwiożerczym kapitalizmem, a lepszą jakością służenia bliźniemu. I nie zawsze za dodatkowe opłaty, bo właśnie ci „prywaciarze” to najlepsi menedżerowie potrafiący wyrwać państwu każdą złotówkę, którą płacimy na ochronę zdrowia. I na pewno jej nie zmarnują.
Wbrew pozorom prywatne są również spółdzielnie, jeśli trwają w systemie gospodarki rynkowej, a nie (jak w PRL-u) komuny nakazowo-rozdzielczej. Wiele z nich upadło na początku lat 90, ale na szczęście nie wszystkie uległy prawom konkurencji. Piszemy o nich w aktualnym raporcie tygodnia (vide: Spółdzielnie żyją, s. 10-11) ku przypomnieniu i pokrzepieniu serc działaczy spółdzielczych. Niewielu ich zostało, a młodych nie widać.
Młodzieży nie zobaczymy przed pomnikiem Konstytucji 3 Maja (przyjdą tylko poczty sztandarowe), ale już na majówce na placu Budowlanki młodzi będą na pewno. Wabik jest znany i lubiany - starostwo i urząd miasta zaprosiły do Mińska Mazowieckiego braci Golców z U’Orkestrą. A dzień wcześniej w Halinowie wystąpi folkowa kapela Pieczarków Tyz spod samiuśkich Tater. No i po co wyjeżdżać do ciepłych krajów. W maju i u nas będzie gorąco.
Numer: 2007 17 Autor: Wasz Redaktor
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ