W kinie Światowid

Do Mińska Mazowieckiego znowu przyjechał kabaret. Tym razem mocno spóźniony i to z olbrzymią dawką moralnego niepokoju. Może trochę odgrzewanego, ale kto powiedział, że dowcipy odpowiednio przechowywane nie będą smakowały spragnionym śmiechu mińszczanom. Trzeba je tylko na nowo dobrze przyprawić

Późny moralniak

W kinie Światowid / Późny moralniak

Cóż znaczy 40 minut spóźnienia w porównaniu z setką minut salw śmiechu. Nie ustawał on ani na chwilę, bo rzeczywiście Kabaret Moralnego Niepokoju to ścisła czołówka krajowych prześmiewców. Początki KMN sięgają 1993 roku, ale artyści uważają, że dopiero trzy lata później stali się profesjonalistami, kultuwując publiczne rozśmieszanie już 11. rok. Wzory mieli niedościgłe - Kabaret Starszych Panów, Stanisława Tyma, Dudka i Potem. Wszyscy pochodzą z tzw. Polski B, czyli ściany wschodniej od Dywid pod Olsztynem, przez „zanurzone w dzikiej melancholii” Siedlce, podłańcucką wieś Markowa. A połączył ich Uniwersytet Warszawski i pociąg do rozśmieszania, którego do tej pory nie mogą zatrzymać. Tym bardziej, że daje im niezłe bytowanie na tym pożałowania, tj. rozśmieszania godnym padole. Na scenie pokazali prawie wszystko - od zestawów słownych po pantomimę rąk, od języka po brawurową piosenkę o Felku. Powiedzieli też prawie wszystko, a nawet o jedno słowo za wiele, i nie chodziło tu dokładnie o linię krzywą czy panią lekkich obyczajów.
To na koniec, ale zaczęli od cholernej CBA i wylaszczenia się Kasi Pakosińskiej, która z byłym kolegą (bliskim), a dziś lekarzem doszła do wniosku, że jej nie do końca dorobiony syn jest także synem byłego kolegi. To taki lekki żart na aferę seksualną w Samoobronie.
Żeby było przyjemniej zwolennikom innych grup politycznych, zaproponowali żart z lustracji... rodzinnej. Puenta? Gdy żona donosi na męża jego teściowej, ten na pewno (wzorem ślubnej) nie pójdzie do łóżka z Murzynem. Na budowie też nie jest łatwo, gdy majster to żywa niespodzianka ustrojowa prosto z PRL-u. I do tego żądny uciech homoniemoralnych. A co się stanie, jeśli nauczyciele z Polski zorganizują cyrk za granicą? Może to dla nich upokarzające, ale nie mają wyjścia, jak tylko wrócić do kraju i znowu uczyć cudze dzieci.
Kabareciarze doskonale wiedzą, kto jest ojcem dziecka Anety Krawczyk. Oczywiście, że Krzysztof Krawczyk, a nie jakiś Sojka czy Lepper. Jako znawcy polszczyzny, pokazali również, jakie perypetie mogą mieć narzeczeni, jeśli pochodzą z odmiennych gwarowo zakątków kraju. Ten trudny do zagrania żart słowny to istny majstersztyk kabaretowy, po którym wszyscy z lubością ocierali łzy z policzków. Bez pół litra trudno o tym rozprawiać, więc zaręczyny skończyły się ogólną pijatyką, która - rzecz jasna - ma różne nazwy w każdym regionie Polski.
Bisowali trzykrotnie. Pierwszy ponadprogramowy numer to odwieczny problem mężczyzny z upominkiem urodzinowym dla żony.
I na żonie prawie skończyli, a konkretnie na jej umiłowaniu do jazdy figurowej na... łóżku. Ona by chciała od męża jazdy dowolnej, gdy jego tymczasem stać tylko na krótki program obowiązkowy.
Skończyliby na tych małżeńskich perypetiach, gdyby nie ksiądz z kolędową wizytą. Wyszło przy okazji, że nie wszystko jest w porządku z pobożnością małżeństwa i... tajemnicą spowiedzi. Bo otóż, niestetyż księżunio zdradził, kogóż to ich sąsiad ma za kochankę i do tego, że oważ ma tylko 16 lat i mieszka przy Żurawiej.
Tacy jesteśmy? A jakże, więc już na koniec końców pada owo piękne, polskie przekleństwo, z którego zna nas cała Europa. I szybko się uczy...

Numer: 2007 16   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *