Nasze portfele

Kiedy inwestować pieniądze? Na tak postawione pytanie Sir John Templeton, twórca słynnej firmy zarządzającej funduszami, odpowiedział: - Wtedy, kiedy je mamy. Pytanie nie jest jednak tak banalne, na jakie wygląda. Wybór momentu, w którym wpłacimy środki do funduszu akcji, jest bardzo istotny - szczególnie wtedy, gdy chcemy ulokować znaczną kwotę

Fundusze dla ubogich

Każdy, kto w tej chwili zastanawia się nad zainwestowaniem znacznej kwoty w fundusz akcji, ma dylemat: czy wpłacać teraz, bo przecież za tydzień może być już wyżej, czy może poczekać na głębszą przecenę i wtedy zainwestować. W przypadku większości inwestorów indywidualnych takie taktyczne podejście kończy się fiaskiem - wybór odpowiedniego momentu do wejścia na rynek jest niezwykle trudny. I dlatego większość doradców finansowych podaje prostą receptę: inwestowanie systematyczne. A jeśli mamy znaczną kwotę, to możemy ją bezpiecznie zaparkować w funduszu pieniężnym i stopniowo przenosić do funduszu z udziałem akcji.
Inwestując systematycznie niewielkie porcje kapitału, nie ryzykujemy wpłaty całości na górce. W praktyce raz trafimy lepiej, raz gorzej. Generalnie jednak będziemy kupować jednostki po tzw. średniej cenie. Mając taką strategię, praktycznie nie musimy się martwić o wybór odpowiedniego momentu na inwestycję. No, ale jeśli mamy inwestować regularnie niewielkie kwoty, to fundusz musi je przyjąć. W przypadku funduszy krajowych nie ma z tym problemu - w większości przypadków wystarczy 50 zł miesięcznie, więc jeśli ktoś chce wpłacać np. 200 zł co miesiąc, może przesyłać pieniądze do funduszu np. co tydzień, korzystając ze stałego zlecenia w ramach konta bankowego.
Z funduszami zagranicznymi jest gorzej. Większość z nich wymaga znacznie wyższych kwot niż 50 zł. W Blackrock Merrill Lynch minimalna wpłata to 4000 dolarów lub euro, fundusze Franklin Templeton wymagają 2500, a Fortis i Raiffeisen 1000 dolarów lub euro. Nie są to może kwoty astronomiczne, ale mało kto będzie w stanie co miesiąc lokować tyle w funduszu. Co więcej, krajowe fundusze premiują osoby oszczędzające systematycznie niskimi opłatami dystrybucyjnymi - deklarując wpłatę 100 czy 200 zł miesięcznie, możemy liczyć na stopniową obniżkę prowizji lub nawet całkowite ich zniesienie.
W funduszach zagranicznych takie plany systematycznego inwestowania nie działają, a prowizje są z reguły wyższe niż w krajowych podmiotach. Często nie działa też zasada tzw. akumulacji. Załóżmy, że wpłacamy do funduszu co miesiąc 5000 dolarów - za każdym razem płacimy 5% prowizji. Tymczasem przy wpłatach powyżej 50 tys. dolarów prowizja spada do 3%. Gdyby to był krajowy fundusz, wówczas po zebraniu się na koncie 50 tys. dolarów, od każdej kolejnej wpłaconej kwoty 5 tys. płacilibyśmy już tylko 3% prowizji. W funduszach zagranicznych - oczywiście nie wszystkich - nie liczy się to, co już jest ulokowane w funduszu, lecz wysokość pojedynczej wpłaty. Prowizja będzie więc cały czas wynosić 5%.
Z drugiej strony każdy, kto oszczędza nawet drobne kwoty na emeryturę czy edukację dzieci, powinien, dla własnego bezpieczeństwa, chociaż część lokować poza polską giełdą. Oczywiście ma wówczas do dyspozycji ofertę krajowych funduszy inwestujących w zagraniczne papiery wartościowe. Są one jednak mniej efektywne niż zagraniczna konkurencja - pobierają wyższe opłaty i nie zawsze zapewniają tak wysoką jakość zarządzania i różnorodność strategii. Warto więc poszukać w ofercie funduszy zagranicznych takich ofert, które spełnią jednak wymagania systematycznych ciułaczy.
Taką propozycją mogą być np. fundusze Citibanku oraz Legg Mason. Ich unikalną cechą jest to, że nie stawiają żadnych wymogów co do wysokości minimalnej wpłaty. Prowizje mogą być jednak bolesne - w przypadku funduszy akcji sięgają 5 proc. Relatywnie dostępna jest także oferta Robeco - tutaj wystarczy 500 zł lub 150 euro.
Dla nieco zamożniejszych ciułaczy przeznaczona jest oferta Nordei – trzy fundusze dostępne od kwoty 300 euro, a więc ok. 1200 zł. Do dyspozycji inwestorów są fundusze European Value Fund, North American Value Fund i Global Value Fund należące do luksemburskiej rodziny Nordea 1 SICAV. Prowizja pobierana przy minimalnej wpłacie jest jednak również dość wysoka i wynosi 5 proc.
Znacznie korzystniej pod względem wysokości opłat manipulacyjnych prezentuje się oferta WIOF. 17 spośród 34 funduszy tej marki dostępne jest bez żadnej opłaty – zamiast opłaty wstępnej obowiązują prowizje z wypłatą środków w pierwszych kilku latach. Np. w przypadku funduszu WIOF American Portfolio wypłata w pierwszym roku kosztuje 3 proc., w drugim 2 proc., a w trzecim 1 proc., a potem można już wycofać środki bez prowizji. Minimalna wpłata w przypadku funduszy WIOF to 1000 zł lub równowartość tej kwoty w innej walucie. Jeśli oszczędzamy długoterminowo zdecydowanie powinniśmy dywersyfikować swoje oszczędności także pod względem geograficznym. Oczywiście ponosimy wówczas ryzyko kursowe – umocnienie złotówki będzie działać na naszą niekorzyść. Pamiętajmy jednak, że za kilka lat będziemy w strefie euro. Symulacja: Im dłużej oszczędzamy, tym mniejsze znacznie mają prowizje pobierane od składek. Większego znaczenia nabierają natomiast opłaty za zarządzanie – a te są niższe w funduszach zagranicznych niż w funduszach krajowych. W efekcie – choćby z tego jednego powodu - fundusz zagraniczny ma większe szanse na osiągnięcie wyższej stopy zwrotu niż fundusz krajowy o tej samej strategii. W tabeli widać, jak bardzo niewielka różnica w stopie zwrotu wpływa na wartość oszczędności na koniec*, gdy oszczędzamy 200 zł miesięcznie przez 20 lat.

Numer: 2007 16





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *