Rycerze w muzeum

Muzeum Ziemi Mińskiej jako baza materiałowa przedstawia stan godny pożałowania. Powód jest prozaiczny - szczupłość budżetu na eksponaty, które z kolei nie mogą być przechowywane czy wystawiane w warunkach urągających podstawowym standardom. Ale wcale to nie znaczy, że dyrektor Leszek Celej chowa głowę w muzealne archiwa. Najpierw usunął drzewa, potem sprowadził fontannę, a w ubiegły czwartek odkrył herbowe dzieje miasta

Mińsk herbowy

Rycerze w muzeum / Mińsk herbowy

Z szeregu inicjatyw i wystaw MZM, pokazane pierwszy raz wszystkie herby właścicieli Mińska Mazowieckiego to prawie pełna historia miasta. Od Gościańskich spod Grójca, którzy kupili część Menska w 1416 roku, by po 55 latach przybrać nazwisko Mińskich, aż do Dernałowiczów wypędzonych z pałacu w 1944 roku, którzy pieczętowali się herbem Lubicz.
Po drodze był Prawdzic rodziny Żabickich, Pobóg Ławskich, Półkozic Wolskich (założycieli Sendomierza w 1539 roku) i Borzęckich w latach 1781-1807. Złoty wiek XVI kończy Leliwa Hlebowiczów - obecny herb miasta, a dalej - Pierzchała Leśnowolskich, Awdaniec Warszyckich (tych od Białej Damy i psa), Nałęcz Rostworowskich, Łodzia Opalińskich, a od 1704 roku - Waga Pociejów. Przez prawie cały XIX wiek Mińskiem władali Jezierscy herbu Nowina, a od 1874 aż do 1944 roku - rodzina Dernałowiczów herbu Lubicz.
Rozpięte na czarnym płótnie herby wyglądają dostojnie i - dzięki odpowiedniemu tworzywu - są niepodatne na wpływy atmosfery i zakusy wandali. To dzięki Andrzejowi Sołtysiakowi, który wykonał je z głową i sercem.
Dyrektor Celej zrobił zaś wszystko, by wernisaż nie był tylko smętnym rozpamiętywaniem historii. Zaprosił był więc rycerzy z okresu, gdy Jan z Gościańczyc upatrzył sobie Mensko na siedzibę swego rodu. Było ich wszakże tylko trzech, ale giermków do zakładania zbroi nie brakowało. Edukacja edukacją, ale i tak wszyscy czekali na prawdziwą walkę dwóch średniowiecznych czołgów - jak pokrytych metalem wojów nazwał ich bakałarz, czyli prelegent. Miecze roziskrzyły mrok pod dworkiem hrabiny Łubieńskiej, ale nie na długo, bo oto po minucie walki jeden z rycerzy padł bez ducha. - Może go ugryzł ten wściekły pies - martwiły się dzieci, widząc w akcji miejscowego kundla, który jako jedyny z gawiedzi był nie tylko zniesmaczony walką, ale groźnie zaatakował nagolenniki rycerzy. - Nic się nie stało, żyje. A upadł ze zmęczenia, bo walka w 15 kg zbroi niemiłosiernie osłabia - tłumaczył trzeci rycerz, pomagając wstać pokonanemu, choć niektórzy domagali się, by zwycięzca użył sztyletu, by go dobił jak za dawnych lat.
Po tej (do)bitnej dawce średniowiecza goście obejrzeli herbowe trofea, które opisywał słowem dyrektor Celej. Już bez dawnego buntu, że herbem Mińska Mazowieckiego nie został Prus III Gościańskich i Mińskich, a Leliwa Hlebowiczów, którzy nie przysłużyli się miastu. Tylko stojący na honorowym miejscu król Władysław Jagiełło, który pozwolił uczynić z Menska miasto, z zazdrością zerkał na herbowych gości, którzy objadali się chlebem z boczkiem i popijali kwas chlebowy z miodną wkładką. Rycerzom tych smakołyków zabrakło, więc szybko wsiedli do wehikułu czasu, by znaleźć się wśród swoich, w 15-wiecznej rzeczywistości. Mówili, że nasze czasy nadto ich nie zachwyciły. PS Za tydzień - poczet mińskich herbów.

Numer: 2007 13   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *