Na mińskim cmentarzu

Cmentarze w wielu miastach są ich chlubą i historycznym powodem do dumy. O mińskiej nekropolii nie sposób tak myśleć nawet w okresie listopadowej zadumy. A gdy wiosna odsłania wieloletnie zaniedbania, mińskofile wpadają w złość i... piszą listy do burmistrza, bo to on powinien zadbać, by miejsca pamięci otoczyć należnym szacunkiem

Nekro-pogarda

Na mińskim cmentarzu / Nekro-pogarda

Mirosław Lissowski, obecnie mieszkaniec Mysiadła, a w latach okupacji żołnierz oddziału partyzanckiego i dywersji Armii Krajowej w powiecie mińskim gratuluje burmistrzowi Grzesiakowi ponownego wyboru, ale tak naprawdę powodem jego listu jest miński cmentarz wojskowy i wojenny, który stał się nekropolią żołnierzy i bohaterów obu światowych wojen. - Na tym miejscu w okresie okupacji grzebaliśmy pod osłoną nocy także naszych zabitych kolegów, a pomagał nam w tym modlitwą ówczesny kapelan AK, ks. Marian Pawłowski - wspomina Lissowski. Tam również związani z AK bojownicy składali 17 lutego i 11 listopada wieńce i drukowali nekrologi, co w pierwszych latach PRL nie było łatwe. Gdy więc na początku lat 90. uporządkowano wojskowy kwartał i postawiono symboliczne pomniki bohaterom walk o rzeczywiście wolną Polskę (m.in. Lubiczowi), kombatanci przyjęli ten akt z należytym szacunkiem.
- Ale obecnie - oskarża Lissowski - zaczyna dziać się coś złego. Przed wejściem na kwatery wojskowe od głównej alei sprzedawane są miejsca na nowe mogiły za niewątpliwie duże pieniądze.
Według Lissowskiego nowe pomniki nie tylko naruszają najbliższy teren nekropolii żołnierskiej, ale i utrudniają dostęp do wojskowych mogił. Pan Mirosław nie wie, kto odpowiada za gospodarowanie terenem przylegającym do cmentarza wojskowego, ale twierdzi, że za utrzymanie takich szczególnych miejsc w godnym stanie zawsze odpowiadają władze państwowe lub samorządowe. Wzorem mogą być inne, nawet okoliczne nekropolie, gdzie wydzielone mogiły wojenne otaczane są szczególnym szacunkiem.
- Aż trudno zrozumieć - dziwi się Lissowski - że taka karygodna praktyka nikogo w Mińsku Mazowieckim nie wzrusza. Nawet członków miejscowego koła kombatantów AK, którzy tak chętnie uczestniczą w różnych uroczystościach patriotycznych.
Czego oczekuje Lissowski od burmistrza Grzesiaka? Jako jeden z ostatnich żyjących uczestników walki zbrojnej w latach 1942-44 żąda wydania bezzwłocznej decyzji o zaprzestaniu sprzedawania działek na prywatne groby tuż pod bokiem żołnierskich mogił.
Na list datowany 5 stycznia 2007 burmistrz reaguje po 10 dniach. Ale nie pisze do Mirosława Lissowskiego, a ks. Dariusza Walickiego, obecnego proboszcza parafii NNMP, która zarządza kościelną połową mińskiej nekropolii. Należy się domyślać, że także kwaterą mogił wojennych.
Lissowski, który treść burmistrzowskiej noty otrzymał do wiadomości, nie mógł powstrzymać się od złośliwego komentarza. Nie podobało mu się, że burmistrz prosi proboszcza „o zajęcie się tą sprawą”, a cała procedura pachnie mu odfajkowaniem trudnego tematu. Żałuje też, że burmistrz, o ile docenia wagę problemu, nie wyraził wobec proboszcza swego stanowiska lub przynajmniej nie poprosi o informację, jak parafia zamierza zaprzestać tych niestosownych praktyk.
- Wiele się mówi o tzw. wychowaniu patriotycznym - dywaguje na koniec Lissowski. Wydaje się jednak, że urządzanie akademii i wygłaszanie okolicznościowych przemówień wcale nie musi oznaczać właściwego szacunku dla miejsc poświęconych poległym żołnierzom.
Brak szacunku to już tylko krok do pogardy i bezczeszczenia. Przez lata na mińskim cmentarzu zrujnowano wiele miejsc pamięci i dzieł sztuki, których nikt nie mógł lub nie chciał ochronić. Ich szczątki walają się między nowoczesnymi marmurami lub stają się łupem nekrorabusiów. Czyżby teraz przyszedł czas pogardy dla bohaterów? Ciąg dalszy niewątpliwie nastąpi.

Numer: 2007 12   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *