Na lotnisku w Janowie

Czarne chmury nad cywilnym portem lotniczym w Janowie nie ustępują. Mińsk Mazowiecki mimo gotowej płyty lotniska, zgody wojska i niewielkich kosztów na infrastrukturę jest wciąż intruzem w salonach urzędu marszałkowskiego. By stało się inaczej, burmistrz Grzesiak, wójt Dąbrowski i prezes Zięba zaprosili w samo oko cyklonu senatorów, posłów i media. Wszyscy się przekonali, że nadchodzi czas konkretyzacji pomysłu

Port za konkrety

Na lotnisku w Janowie / Port za konkrety

Na dobry początek lotnicy przygotowali poczęstunek dość głośny, ale miły dla oka. - Jak tu można mieszkać? - pytali parlamentarzyści, którzy pierwszy raz oglądali na żywo start trzech MIG-ów i akrobatyczne wyczyny pilotów.
- Ludzie się przyzwyczaili, ale teraz można im zrekompensować lata egzystencji w nadmiernym hałasie - tłumaczył wójt Dąbrowski, mając na myśli miejsca pracy, które przyniesie ze sobą port lotniczy.
Już w wygodnych fotelach Domku Pilota burmistrz Grzesiak przystąpił do działania, czyli przedstawienia 3-letniej historii pomysłu na port lotniczy pod Mińskiem.
- Prasa zarzuciła nam niedostateczny lobbing, ale nie mogliśmy niczego skonkretyzować, zanim spółka nie otrzymała zgody na bycie operatorem przedsięwzięcia - tłumaczył opóźnienie burmistrz.
A Mińsk Mazowiecki ma poważniejsze atuty od Modlina, a na pewno od Sochaczewa i Radomia. Przede wszystkim mamy gotowy pas startowy, nawet dla największych samolotów (2500 x 80 m), krótki dojazd z Warszawy i całego wschodniego Mazowsza, nie trzeba zmieniać planów zagospodarowania przestrzennego, nie trzeba wykupować i scalać gruntów, bo tuż przy lotnisku jest 125 ha ziemi skarbu państwa.
- Proszę o pomoc, by port lotniczy w Mińsku Mazowieckim mógł powstać, a konkret finansowy to tylko 50 mln złotych - zachęcał Grzesiak. To na halę odpraw, parkingi i drogi dojazdowe od strony Niedziałki.
Miński port nie chce być dla nikogo konkurencją, a walory terenu (najmniej w regionie dni mglistych i pochmurnych) są atutem nie do pogardzenia. Ppłk. Robert Cierniak, dowódca I ELT, potwierdził słowa burmistrza i udowadniał, że wojsko powinno obniżać koszty militarne przez ucywilnianie swoich baz. Tak się stanie również z lotniskiem w Janowie, bo - jak wspomniał ppłk. Dariusz Zabłocki - cywilny biznes w armii to mniejsze obciążenie podatników i MON. Nie ma również obaw, że lotnicy nie będą mieli gdzie ćwiczyć, bo nikt tu nikomu nie będzie przeszkadzał. Pas może być użytkowany non stop, ponieważ zasady nawigacji samolotów są jednakowe, tzn. cywilne. W Janowie już lądują samoloty nie tylko wojskowe.
Mimo wydzierżawienia 5 ha gruntów od Agencji Mienia Wojskowego, ktoś musi jednak wyłożyć pieniądze na wybudowanie infrastruktury portowej i dojazdowej. Na pewno nie prywatni biznesmeni, bo udziałowcy chcą, by port był własnością publiczną. Po oświadczeniu Piotra Szprengałowicza z zarządu UM, że nie dołoży także województwo, bo Mińsk Mazowiecki nie znalazł się w projektach kluczowych, konsternacja sięgnęła szczytu.
- Nie macie studium wykonalności, które powinno uwzględnić, czy w ogóle ktoś tutaj będzie chciał lądować - szachował Szprengałowicz, dając przy okazji radę, by konkretną koncepcję jak najszybciej przedstawić zarządowi Mazowsza. - Czym was przekonał Sochaczew i Radom? Pustym polem? - pytał poseł Piłka, sugerując niewidzialną rękę marszałka Struzika, na co sala zareagowała porozumiewawczym chichotem.
- Jak można było określić projekty kluczowe bez strategii rozwoju i dlaczego klucz jest już zamknięty? - krytykował poseł Mroczek z posłanką Prządką.
- Nie mogliśmy wystąpić, bo dopiero 17 lutego br. otrzymaliśmy status zarządzającego częścią lotniska. Wcześniej marszałkowie tylko pytali, kto nam pozwoli wejść na natowskie lotnisko - tłumaczył burmistrz Grzesiak.
- To nie przeszkadzało złożyć wniosku do projektu kluczowego, ale przecież możecie sięgnąć po środki unijne - przekonywał Szprengałowicz do wzięcia miliardów z programu operacyjnego.
Mimo różnych stanowisk, cel spotkania osiągnęliśmy. Wiemy, że wojsko nas przyjmie, a z zarządem województwa jeszcze się dogadamy - optymistycznie prognozował burmistrz Grzesiak, by rozładować napiętą atmosferę. W kuluarach, przy specjałach garnizonowej kuchni, domawiano szczegóły i wzniesiono toast za zdrowie jedynego Grzegorza - posła Skwierczyńskiego, który przyjechał z Siedlec wraz z posłem Robertem Ambroziewiczem. Senatorowie PIS - Górski i Kawecki - nie zabierali głosu, a wśród oczekiwanych zaproszonych zabrakło posła Krzysztofa Tchórzewskiego i wiceprzewodniczącego sejmiku - Krzysztofa Borkowskiego. Niektórzy twierdzą, że ich absencja może Mińskowi zaszkodzić.

Numer: 2007 11   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *