Autosalon

Przejazd kolejowy we Władzinie znajduje się dwa kilometry na południe od granicy powiatu mińskiego. Zanim wprowadzono nowy podział administracyjny teren ten, wraz z całą gminą Kołbiel, należał do rejonu mińskiego. Dziś to już powiat otwocki, ale przecież zmiany polityczne nie oddaliły nas geograficznie od sąsiadów

Gdzie po Władzinie?

Tragedia we Władzinie, gdzie szkolny autobus wiozący ok. 30 uczniów z podstawówki i gimnazjum w Kołbieli wjechał na niestrzeżony przejazd wprost pod pociąg Intercity, wstrząsnęła całą Polską. Była krew, były ofiary śmiertelne, była rozpacz. W piątek 19 marca władze Kołbieli zebrały się na specjalnej naradzie, na której omawiały, w jaki sposób uczcić pamięć dzieci, które zginęły. Ich życia nic nie zwróci, ale warto się zastanowić, czy ta tragedia nie mogłaby się zdarzyć także gdzie indziej.

Czy coś podobnego mogłoby się zda rzyć na terenie naszego powiatu? We Władzinie ostatni śmiertelny wypadek miał miejsce w 1999 r., a kolej uważała przejazd za bezpieczny. Skoro nic złego nie stało się przez ponad 5 lat, nikt nie oczekiwał tragedii. Nikt też nie spodziewa się podobnego zdarzenia w powiecie mińskim. Od początku 2003 roku na terenie naszego powiatu policja zanotowała 13 wypadków kolejowych. Te zdarzenia dotyczyły m.in. ludzi leżących na torach, mężczyzny potrąconego podczas schodzenia z nasypu, a tylko jeden wypadek miał miejsce bezpośrednio na przejeździe kolejowym. W lipcu 2003 r. pociąg uderzył w traktor, ale dotyczyło to trasy kolejowej E-20 (Warszawa-Siedlce). Tymczasem teraz, kiedy wykonano remont tej trasy, na wszystkich przejazdach zamontowano nowoczesne zabezpieczenia. Krzysztof Miklaszewski - zastępca wójta gminy Mrozy - uważa, że po modernizacji cała trasa stała się bardzo bezpieczna. W gminie Mrozy znajdują się obecnie trzy przejazdy, z których wszystkie są zabezpieczone zaporami i sygnalizacją. Jak mówi Miklaszewski, system reaguje z bardzo dużym wyprzedzeniem na zbliżanie się pociągu, więc o wjechaniu pod pociąg nie może być mowy za wyjątkiem sytuacji, kiedy niecierpliwy kierowca spróbuje ominąć półzapory. Wtedy może stać się śmiertelną ofiarą własnej głupoty. Mrozy mają szansę na najnowocześniejszy przejazd w powiecie. Już teraz funkcjonuje przejście podziemne dla pieszych z windą dla niepełnosprawnych, a w ciągu dwóch lat koleje zobowiązały się wybudować bezkolizyjny przejazd - tunel lub wiadukt - dla samochodów. Bezkolizyjny przejazd pod torami wykonano również na małym przejeździe w okolicy Barczącej. Pozostałe przejazdy na trasie E-20 nie są już aż tak bezpieczne, ale i tak należą do najlepszych w kraju. Tutaj więc nie musimy się szczególnie bać, choć trzeba pamiętać, że nawet najdoskonalsze urządzenia ostrzegawcze czasem mogą nie zadziałać. O wiele niebezpieczniejsze są tory biegnące z północy na południe przez gminy Stanisławów, Mińsk Mazowiecki i Siennica. To właśnie na trasie pilawskiej znajduje się pechowy przejazd we Władzinie. W ciągu doby przejeżdża tam około 15 pociągów, a według kolei zarówno natężenie ruchu pociągów, jak i samochodów na przejazdach jest zbyt małe, by warto było montować nowoczesne urządzenia. Przejazdy na tej trasie są więc słabo oznakowane, nie ma na nich szlabanów, świateł ani dzwonków. Nie wzięto pod uwagę, że jeśli pociągów jest mniej, miejscowi kierowcy rzadziej spodziewają się zobaczyć na torach pociąg, a przez to są na to mniej przygotowani. Poza tym trasą pilawską jeżdżą głównie wolne pociągi towarowe, a osobowe pojawiają się na nich w sytuacjach awaryjnych. To jeszcze jeden element zaskoczenia dla miejscowych kierowców, którzy przyzwyczajeni są do rozkładu jazdy pociągów towarowych. Radosław Legat, z-ca wójta gminy Siennica przyznaje, że bardzo podobny do przejazdu we Władzinie jest przejazd w Grzebowilku. Na życzenie PKP władze wysłały raport dotyczący natężenia ruchu samochodowego na tym przejeździe, ale na tym zainteresowanie kolei się skończyło. Na tym przejeździe również, tak jak we Władzinie, jedynym zabezpieczeniem jest krzyż św. Andrzeja, nie ma żadnej sygnalizacji. Jedyna różnica w porównaniu z Władzinem polega na tym, że do torów podjeżdża się pod górę, po prefabrykowanych płytach. Z tego powodu trudno się w tym miejscu rozpędzić, a wolny podjazd sprzyja ostrożności. Można więc stwierdzić, że tragedia podobna jak we Władzinie nie powinna zdarzyć się w powiecie mińskim. Ale przecież ta we Władzinie też zdarzyć się nie powinna.

Numer: 2005 13   Autor: Marcin Pietraszek





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *