Mińscy strażnicy

Mińska Mazowieckiego straż wraz z komendantem liczy jedynie osiem osób. Od połowy maja grupa powiększy się o pięciu strażników w związku z powstaniem monitoringu. Ale to i tak nie rozwiąże problemu. - Miasta nie jest bogate, więc nie możemy mieć więcej strażników. Według przepisów unii, jeden strażnik powinien przypadać na tysiąc mieszkańców, nas na to nie stać - mówi komendant Wiaranowski

Ośmiu za mało

Mińscy strażnicy / Ośmiu za mało

Nie każdy może pełnić funkcję strażnika miejskiego. Najpierw szkolenie, potem egzamin. Straż Miejska w Mińsku Mazowieckim funkcjonuje na podstawie ustawy o strażach gminnych z 29 sierpnia 1997 roku (wcześniej była to ustawa o policji), która określa również uprawnienia strażników. Działania natomiast oparte są na kodeksie wykroczeń.
Interwencji nie brakuje. W ubiegłym roku zanotowano ich 2551, z czego wystawiono 385 mandatów na łączną kwotę 36 tysięcy, w przypadku 22 osób skierowano sprawę do sądu grodzkiego, 50 osób przekazano policji, a 740 stanowią pouczenia. Niestety, coraz częściej statystyki podwyższa młodzież. W roku ubiegłym wylegitymowano aż 295 nieletnich.
- Wagarowicze przekazywani są albo dyrekcji szkoły, albo pedagogowi. Ale najgorzej jest z nietrzeźwymi nastolatkami. Wszystkich odwozimy do domu, nawet jeśli mamy jechać 30 kilometrów - wyjaśnia komendant.
- Dzisiejsza młodzież jest bardzo agresywna, kiedyś tak nie było. Alkohol pije obecnie bardzo dużo dziewczyn. Ostatnio odwoziliśmy trzy nietrzeźwe nastolatki - opowiada jeden ze strażników. Na „podwózkę” do domu mogą również liczyć i pełnoletni nietrzeźwi. - Tu nie ma izby wytrzeźwień, zresztą większość jest nam znana. Chyba że żona takiego nie chce, to przekazujemy policji, nocuje taki na punkcie zatrzymań - śmieje się komendant.
Mniej wesoło robi się przy temacie psich kup. - Może jak bym miał 80 ludzi, to nie byłoby problemu. Nagminne jest wypuszczanie psów samych, zwłaszcza w spółdzielczych blokach. Nie jesteśmy w stanie upilnować wszystkich właścicieli psów. Jedno jest pewne, właściciele płacą podatki i nie chcą sprzątać - skarży się komendant. Z drugiej strony przy sporej powierzchni miasta, a nielicznej grupie strażników, dopilnowanie właścicieli psów graniczy z cudem. - Ptaki też sr....ą, i to czasem nawet bardziej, zwłaszcza sezonowo kawki, i co?- oburzają się strażnicy.
A jak już jesteśmy przy nieczystościach, to zgodnie z zarządzeniem rady miasta, właściciele firm powinni posiadać umowę na wywóz odpadów. Sprawdzenie, czy takowa umowa jest zawarta, należy do obowiązków Straży Miejskiej. - Podczas kontroli okazuje się, że na przykład na ulicy Piłsudskiego takie umowy ma jedynie 30% punktów handlowych - wyjaśnia komendant. - Jak wszyscy się tłumaczą, „nie produkują śmieci” - dodaje zastępca. To rzeczywiście dziwne.
Kolejnym problemem są zimowe chodniki. Właściciele zobowiązani są do odśnieżenia części przylegającej do ich posesji. - Najprościej jest dać mandat. My do każdego podchodzimy indywidualnie. Mandat to ostateczność. A ludzie są rożni. Często jest tak, że właściciele posesji pracują w Warszawie, nie ma ich cały dzień, więc chodnik jest nieodśnieżony, no bo z kim rozmawiać - tłumaczą panowie.
Na pytanie o zbyt częste patrolowanie rynku, komendant wyjaśnia, że to ważny punkt. Zwłaszcza że miesięczny dochód z rynku to około miliona złotych do budżetu. - Nie wszyscy dokonują należnej opłaty, handlują nielegalnie asortymentem bez akcyzy - objaśnia komendant. Handlujący na przykład mięsem, wbrew przepisom sanepidu, kładą towar na ladzie chłodniczej. A co ciekawe, na widok strażników szybko układają go na właściwym miejscu. - Najgorzej jest ze źle zaparkowanymi samochodami. Ludzie jakby mogli, podjechaliby pod sam stragan - żalą się strażnicy. Kierowcy natomiast tłumaczą się postojem „tylko na chwilkę”. Znak zakazu niestety nie dopuszcza takiej możliwości. Inwalidom również bezmyślnie zajmuje się miejsca. - Najgorsze jest to, że wiedzą, że źle robią, a i tak dyskutują. A przecież my z tych mandatów nic nie mamy, żadnej prowizji, premii - tłumaczy jeden ze strażników. Waldemar Dobosz, zastępca komendanta opowiada: - Skończyłem studia, od 15 lat pracuję w straży, a robota niełatwa. Ile razy nasłuchamy się obelg pod swoim adresem, a przecież my sprawdzamy, czy ludzie stosują się do ustalonych przepisów. Taką mamy pracę i wykonujemy ją jak należy.
Praca strażników nie polega tylko, jak sądzą niektórzy, na chodzeniu po rynku. W roku ubiegłym brali udział w zabezpieczeniu 35 imprez masowych, odbyły się 42 pogadanki z dziećmi. Wzywani są na interwencje również do Caritasu czy opieki społecznej. Pomimo dużej ilości pracy, zawsze możemy liczyć na pomoc z ich strony. A od 16.00 do 22.00 dostępny dla mieszkańców jest numer komórkowy 606 903 336. Nocą już tylko policja.

Numer: 2007 10   Autor: Monika Sadowska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *