Drodzy czytelnicy

Dziwna w tym roku zima, dziwny karnawał. Z jednej strony rozbrzmiewające radością bale studniówkowe i radość dzieci z nadchodzących ferii, z drugiej wichury pustoszące drzewa i budynki, i żniwo kostuchy. Przed nią nie można się ubezpieczyć ani zabezpieczyć...

Dziwny ten świat

Drodzy czytelnicy / Dziwny ten świat

Równo z oddawaniem do druku poprzedniego numeru Co słychać? dowiedzieliśmy się o śmierci naszego Współpracownika - Józefa Lipińskiego. Trudno już było cokolwiek napisać, bo nie znaliśmy ani przyczyn zgonu, ani terminu pogrzebu. Pożegnaliśmy Józefa w sobotnie południe, składając na grobie wieniec kwiatów, modlitwę i wspomnienia. Miał dopiero 64 lata i mógł jeszcze długo żyć. Mógł, ale czy chciał? Rozmawialiśmy wielokrotnie o rzeczach ważnych i ostatecznych. Wiem, że marzył o wydaniu zbioru swoich przeróżnych utworów, bo w materii literackiej nie ograniczał się ani w formie, ani w treści. Podczas promocji „Srebrnych źródeł” był naprawdę szczęśliwy, bo wreszcie jego opowiadanie „Szafa gra” mogli wszyscy przeczytać, i to nie w gazecie, a w książce. Jego „Biały garnitur” czeka na kolejną edycję opowiadań nie tylko z Mińska.
Na twarzy Józefa widać było nie tylko czas, ale i nastrój. Ustawicznie czekał na swoją Wenę - pocieszycielkę, a jeśli nie przychodziła, szukał innej, niebezpiecznej dla Jego zdrowia i - jak się okazało - także życia. Był jak kot chodzący tylko po własnych ścieżkach i ciągle szukający nowych wrót, furtek i bram. Czasami miało się wrażenie, że oczy Józka są szeroko zamknięte, a gdy znalazł podnietę dla pióra, otwierał je jak najszerzej. Może nawet zbyt szeroko, narażając się na niezrozumienie malkontentów i nadętych oportunistów.
Zostawił żonę Elżbietę, trzech synów, trzy córki i ośmioro wnucząt. Zostawił też nas, Jego redakcyjne towarzystwo do pracy, dyskusji i zabawy. Jako bywalec sfer rozrywkowo-kulturalnych zostawił również muzykę, film i kolegów z lat młodości. Nie lubił wracać do tamtych lat, gdy wszyscy go znali jako Presleya. Ale Go wciąż pamiętali i będą pamiętać. A Jego artykuły w Co słychać? i innych tytułach wciąż nie pozwolą nam o Józefie Lipińskim zapomnieć. Niech odpoczywa w pokoju, za swoim Styksem, gdzie już nic nie martwi i nie boli. I nie zdziwmy się, gdy naszego Józefa zobaczymy na Drodze Mlecznej wśród prawdziwie wolnych dusz lepszego świata.
Jedni odchodzą, inni wkraczają w dorosłość. Studniówki od zawsze były tym pierwszym balem nie do zapomnienia, ale gdzie nam 40- czy 50-latkom do blichtru dzisiejszych zabaw. Zostało najwyżej kilka zdjęć, bo o filmie można było tylko pomarzyć. Teraz nagrania DVD można oglądać aż do śmierci i pokazywać wnuczkom swoją młodość i urodę. Nikt jednak nie sfilmuje przyszłych maturzystów wzmacniających się procentami lub skrętem, nikt nie pokaże uprawiających miłość w toalecie, nikt nie otrze łez zdradzonej dziewczynie. Nie zobaczymy tego na płytach, bo film ze studniówki to nie dokument. Ma być fajnie i kolorowo, ma się lśnić i iskrzyć jak na gali wręczania Oskarów.
Gdzież jest więc prawdziwe życie? Gdybyśmy chcieli pokazać rzeczywisty obraz studniówek, pewnie nikt by nas na nie nie zaprosił. Bo i po co komu taki śledczy dziennikarz, gdy może być bez wstydu i problemów.
A życie toczy się, toczy... Chcemy je pokazywać bez mylącego blichtru i zakłamań, choć i tak świat jest dziwniejszy niż nam się wydaje.

Numer: 2007 04   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *