W mińskim szpitalu

Są już pierwsze oznaki wybuchu niezadowolenia i sprzeciwu lekarzy w mińskim szpitalu. Chirurg Jarosław Tomczak wraz z doktorem Wróblem i doktor Leszczyńską na tyle zdesperowani, że postanowili napisać skargę, protest lub - jak kto woli - ultimatum do mińskiego starosty

Ultimatum lekarzy

W mińskim szpitalu / Ultimatum lekarzy

Zanim o liście doktora Tomczaka, który przewodniczy Ogólnopolskiemu Związkowi Zawodowemu Lekarzy przy SP ZOZ w Mińsku, cofnijmy się do ostatniej sesji rady powiatu. Podczas obrad starosta Antoni J. Tarczyński wrócił do drażliwej sprawy prosektorium, a właściwie umowy z Exitusem na dzierżawę terenu szpitala, który od 1 stycznia 2007 roku musiał być sprzedany. Sławomir Moch nie zgodził się na warunki postawione przez starostwo i sprawa wisi w powietrzu. Mimo pata starosta stwierdził, że nie ma zagrożenia w zakresie przetrzymywania i grzebania zwłok. Oznajmił również, że mimo różnych niejasności zgłaszanych przez zespół kontrolujący (część komisji rewizyjnej ub. kadencji) powołany przez powiat audytor nie znalazł podstaw do stwierdzenia, że złamano prawo.
Zadowolony z obrotu spraw dyrektor SP ZOZ jednak nie pocieszył ani radnych, ani mieszkańców powiatu, prosząc zarząd powiatu o pomoc. Stwierdził oto, że mimo zabiegów liczba zakontraktowanych w NFZ usług medycznych zmniejszy się o 5 procent. Poza tym comiesięczne umowy z funduszem uniemożliwiają racjonalną działalność służby zdrowia. Mniej usług to również mniej pieniędzy na bieżącą działalność, w tym pensje lekarzy, pielęgniarek i personelu.
- Nie ma mowy, by zwiększyć pobory o żądane przez pracowników 30 procent - grzmiał dyrektor Sobolewski. O żądaniach podwyżki płac w mińskiej służbie zdrowia słyszymy od ponad roku. Trudno było zrozumieć politykę dyrekcji ograniczającej pobory, gdy ZOZ wychodził co roku z zyskiem. Teraz miarka zaczyna się przebierać. Na razie jest chirurgia, potem żądania postawią kolejne oddziały, włącznie z osławionym ginekologiczno-położniczym.
Już 14 grudnia 2006 roku troje lekarzy chirurgii zwróciło się do dyrektora ZOZ z żądaniem podwyższenia poborów o sto procent (z niecałych 2 tysięcy do czterech) oraz postulatami usprawniającymi pracę i opiekę nad chorymi podczas dyżurów. Było w tym piśmie również ultimatum, że w razie niespełnienia żądań, lekarze wymówią pracę.
Stało się i od 1 kwietnia, tj. po okresie wypowiedzenia umów, mińska chirurgia może przestać pracować (z wyjątkiem ordynatora Rucińskiego i jego zastępcy - Pielichowskiego), bo Sobolewski nie przedłużył umów również z lekarzami na kontraktach.
- Uważam, że dyrektor zgadzając się na taką sytuację, prowadzi bardzo krótkowzroczną politykę kadrową, co już zostało udowodnione na przykładzie oddziału wewnętrznego - stawia zarzuty doktor Tomczak. Jest tak zdesperowany, że o całej sprawie informuje nie tylko starostę, ale i nasz tygodnik, który - jego zdaniem - jako jedyne medium upominał się o godne leczenie w mińskiej służbie zdrowia.
Czy za chirurgami pójdą inni lekarze? Wszystko wskazuje, że miński menadżer wywiedzie ich w pole, a nas pod opiekę Warszawy lub Siedlec.

Numer: 2007 02   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *