- Każdej akcji towarzyszy reakcja (...) więc gdyby nikt nie chciał ustąpić, ludzie by się pozabijali – tłumaczy swoją uległość burmistrz Grzesiak w obszernym panegiryku na cześć jego 15-letnich rządów, jaki ukazał się we „Wspólnocie” z okazji ogólnopolskiej konferencji samorządowców
Pagórki archanioła
- Patrzę z wyższego pagórka, niż pojedynczy obywatel – konkluduje miński burmistrz, by udowodnić, że zarówno uległość jak i opieranie się wszelkim partykularyzmom to cechy, które pozwoliły mu rządzić Mińskiem przez półtorej dekady. Ale jak wynika z przesłania artykułu, na tym jeszcze nie koniec, bo (...) naturalnym poligonem rządzenia jest dla polityków kierowanie mniejszą jednostką terytorialną. Chirac przez wiele lat rządził Paryżem, Bush był gubernatorem Texasu, Clinton - Arkansas, a Stoiber z Bawarii zostanie prawdopodobnie kanclerzem Niemiec. Takie analogie pasują bardziej do Lecha Kaczyńskiego, więc skąd się wzięły w tekście o burmistrzu 37-tysięcznego Mińska...? Ano poczytajmy.
W blokach już na trzecim piętrze nie było wody. Sam napełniałem wanny i wiadra, aby mieć zapas do gotowania, mycia czy przelewania sedesu – wspomina Grzesiak heroiczne czasy PRL-u. Przypomina też sobie śmierdzące miasto i Srebrną zamienioną na Śmierdziankę. W takim stanie naturalnym rozpoczął rządy w Mińsku. Od początku nastawił się na inwestycje, realizacje priorytetów wyznaczonych przez radnych i... „przeoranie” świadomości mieszkańców. Cokolwiek by to znaczyło, brzmi dyktatorsko i populistycznie zarazem. Udało się burmistrzowi orać i to głęboko, zdobywając wyborców jak nie obietnicami, to pobożnością, której nie mogli ścierpieć liberałowie, a która rozgrzeszała Grzesiaka wśród katolickiego kleru i gminu. Nawet sprowadził do Mińska Mazowieckiego salezjanów, by zasłużyć się „katolickiemu formowaniu” młodych mińszczan. To właśnie otwarcie salezjańskiego liceum Grzesiak uważa za najważniejsze wydarzenie w mińskiej oświacie. Ani słowem nie wspomina o przynoszących mu splendor Dąbrówce i Piątce, nic o załatwionej w FUD-zie „Szóstce”, a o nowym gimnazjum przy Siennickiej mówi przez pryzmat krzeseł, które rosną z uczniami. Może dlatego niektórzy dyrektorzy szkół samorządowych nie mieli od 7 lat żadnej nagrody? Może również dlatego burmistrza nie ma na szkolnych rocznicach?
Oprócz salezjanów burmistrz chwali TPMM, które udało się odhibernować i nowo powstałe Muzeum Ziemi Mińskiej, którego organizację zlecił Leszkowi Celejowi. Chwali się też, że do działalności publicznej mocno wciąga Kościół, za co okrzyknięto go klerykałem. Wcale się tym nie przejmuje i nikogo nie odrzuca. Nawet ludzi z SLD i innych przeciwników politycznych. A co robi? Zaprasza ich na indywidualne rozmowy. Tak po ostatnich wyborach kupił kilku radnych (Szuba, Magdziak, Sokołowski), dzięki którym ma większość w radzie i nieograniczoną władzę.
Jest pszczelarzem i to tradycyjnym. Podpatruje owady i ich zwyczaje wciela w życie. Jak widać - skutecznie.
- Niech każdy robi swoje – mówi na zakończenie rozmowy. On, jako urzędnik może działać tylko w granicach prawa, a gdy pytają Grzesiaka jak to możliwe, że w mieście tyle się dzieje, burmistrz mówi po prostu: – Nie przeszkadzam.
To niewtrącanie się to już nie pagórek, a szczyt Grzesiakowej polityki. Po takiej samoocenie trudno nie zapytać: - To kto w Mińsku Mazowieckim tak umiejętnie pociąga za sznurki, że już 15 lat trwają rządy inżyniera budowlanego? Odpowiedź jest prosta – anioły demokracji. Tylko one mogą dać władzę swemu archaniołowi. Tym bardziej, że bardziej pozuje na pracowitą pszczołę niż zminnego kameleona – jak twierdzą jego wytrwali oponenci.
Numer: 2005 21 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ