Drodzy czytelnicy

Tylko chwile – bo czymże są te 2-3 dni wobec całego życia – dzielą nas od wigilijnej wieczerzy, Pasterki i kolejnych dwóch dni laby, czyli nicnierobienia. Już prezenty prawie kupione, kury i wieprzki sprawione, karpie obłupione, miny zadowolone, ciała przepocone, żołądki nienajedzone, grzechy wyjawione i wybaczone! Nic, tylko siadać, pić i jeść. Należy nam się, cały rok czekaliśmy, to i mamy... fałszywy farsz w świątecznym cieście lub...

Choinki w czerni

Drodzy czytelnicy / Choinki w czerni

Przed tegorocznym Bożym Narodzeniem wybuchało afer wiele, ale ta największa dotyczyła samych świąt. Otóż felietonista jak najbardziej katolickiego włoskiego czasopisma jął snuć wywody o zniesieniu dni wolnych w czasie najważniejszych świąt kościelnych. Już Włosi pracują w Boże Ciało, to dlaczego nie mieliby iść do swoich firm w czasie Bożego Narodzenia czy wielkanocnego poniedziałku. - Wtedy można by sprawdzić, ilu naprawdę mamy katolików - jątrzy umysły włoski weryfikator wiary. Dodaje również, że obżarci i opici w czasie świąt wierni nie mają ochoty iść nie tylko do kościoła, ale nawet na krótki spacer. Włosi, oprócz urlopu i weekendów, mają 12 dni wolnych od pracy, Polacy o jeden dzień mniej i nietrudno zgadnąć, że podniósłby się ogólnonarodowy rwetes, choć i tak wiadomo, że czas odpoczynku zależy przede wszystkim od długości urlopu. W Europie najdłużej odpoczywają Niemcy (40 dni urlopu ze świętami), a najkrócej, bo tylko 29 dni, Anglicy. Polacy z 37 dniami są w czubie, ale jeśli do tej laby doliczymy odpracowywane poniedziałki i piątki, to żyć nie umierać.
A co ze zniesieniem wolnego w czasie świąt? Sondaże pokazują, że są za tym nie tylko pracodawcy, ale również zatrudnieni na kontraktach specjaliści. Czyli wszyscy, którym praca pachnie, a nie... jest złem koniecznym. No i oczywiście podczas takich „pracujących” świąt można byłoby sprawdzić, ilu mamy praktykujących katolików, a nie hipokrytów wietrzących futra na wigilijnej Pasterce i podczas bożonarodzeniowych wizytacji u rodziny.
A w domu wstawmy sobie czarną choinkę - podobno na Zachodzie to szczyt mody. I musi pachnieć tak nietypowo, by goście mdleli z wrażenia. Jeśli zaś wybierzemy się na sylwestra, to koniecznie ze specjalnymi atrakcjami. Sądząc z plakatu (vide s. 23) MDK i Pałacowa szykują na bal nie tylko weneckie maski. Kupiłem sobie (tak najwygodniej) wspaniały prezent. Nie, nie pod choinkę a do czytania. Właśnie wydano poezje zebrane Małgorzaty Hillar. Ta zapomniana poetka, a w latach 60. guru polskich nastolatków (wróżono jej większy rozgłos od Poświatowskiej) znana jest tylko z jednego wiersza - „My z drugiej połowy XX wieku”. Jak pięknie zabrzmiała ta liryka w ustach siostry Gabrieli Rogali z domu dziecka w Siennicy, gdy ją czytała swoim uczniom podczas spektakli o duchowej kondycji człowieka, który nie potrafi być sobą (vide: Gwiazdy nadziei, s. 12-13).
Bo czy tak nie jest, że wstydzimy się miękkich gestów, czułych słów, ciepłych uśmiechów. Ile razy lekceważyliśmy cierpienie, gardziliśmy miłością, biorąc w usta kłamstwa, ironię i cynizm. A nocą - w samotności gryziemy z bólu ręce i umieramy z miłości. A może z jej braku, a może z powodu czarnej choinki, którą ktoś obcy i nieproszony wniósł do naszego domu...
A może nie jest aż tak źle, może całkiem dobrze, wręcz wspaniale, czego z całego serca życzę moim Czytelnikom. Życzę Państwu Świąt jak najpiękniej wyreżyserowanych przez Najwyższego, który pragnie byśmy wpierw pokochali Jego Syna, który może się narodzić w każdym sercu.

Numer: 2006 52_53   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *