W mińskim szpitalu

O sukcesie – jak o zmarłym - powinno się mówić tylko dobrze albo... wcale. Nie można jednak przemilczeć oczekiwanego sukcesu mińskiej porodówki. Oczekiwanego od momentu objęcia ordynariatu przez doktora Marka Florczaka

Srebrne porody

W mińskim szpitalu / Srebrne porody

Jeszcze w poniedziałek mieliśmy zamiar podać tylko komunikat, że prawdopodobnie miński oddział ginekologiczno-położniczy otrzymał wyróżnienie w czwartej edycji akcji „Rodzić po ludzku”, bo nie mieliśmy oficjalnego potwierdzenia zdobytych laurów. Tymczasem dyrektor Janusz Sobolewski przysłał nam oficjalne pismo przez umyślnego i z potwierdzeniem odbioru. W liście czytamy, że dyrekcja SP ZOZ z ogromną satysfakcją informuje o sukcesie szpitala powiatowego w Mińsku Mazowieckim. W tegorocznym konkursie „Rodzić po ludzku” na ankiety „GW” odpowiedziało 40 tysięcy pacjentek z ponad 400 szpitali w całym kraju.
O mińskiej porodówce można było przeczytać wiele pochlebnych opinii, a wśród nich dominowały pochwały, że lekarze, położne a nawet salowe stworzyli intymną, wręcz idealną atmosferę przed i w czasie porodu. To dzięki tym głosom poparcia miński oddział ginekologiczno-położniczy zdobył drugie miejsce w Polsce. Wraz ze srebrem poszły dary - wertykalne (obrotowe) krzesło porodowe, roczny zapas pieluch dla noworodków, stolik do ich badania i obietnica dwóch worków sako.
Gratulujemy lekarzom, położnym i wspomnianym też w listach salowym. Ta położnicza załoga jest efektem wieloletniej pracy siostry oddziałowej Barbary Rokickiej i - co wszyscy uznają za pewnik - nowego ordynatora Florczaka, który uczynił porodówkę przyjazną i profesjonalną.
Świadczy o tym zwiększająca się co roku liczba urodzeń - od 771 w 2004 roku do 849 w 2005, a w I półroczu 2006 już 443 dzieci zobaczyło świat w Mińsku, a nie w Warszawie czy Węgrowie lub Siedlcach.
Zwiększyła się również liczba hospitalizowanych pacjentek - od 1949 w 2004 roku po 2262 rok później i 1178 w I półroczu br. Nie martwi również liczba zabiegów operacyjnych. Gdy mińska chirurgia ma ich coraz mniej (odpowiednio 1766 - 1745 i 769), to w ginekologii i położnictwie liczba operacji zwiększyła się ze 185 w 2004 do 383 w 2005, by w I półroczu osiągnąć liczbę 283 zabiegów.
O sukcesie mińskiej porodówki rozpisują się również internautki. Jedne twierdzą, że srebrne porody są zasługą lekarzy, inne mają dosyć tych peanów i chwalą przede wszystkim położne.
- Z lekarzem miałam niewiele wspólnego, tyle co na obchodzie - pisze niejaka „szczepanka 2”, która była „pacjętką” przed 10 miesiącami. Ale są i głosy, że mińska porodówka to porażka. Pani „biedronkowa” składała nawet donos na ordynatora, którego nie widziała na własne oczy, więc ona nie rodziła po ludzku.
Całe szczęście, że tych modliszkowatych rodzących jest coraz mniej, co udowodniły ankiety akcji „GW”. A należy przypomnieć, że oceniono nie tylko życzliwość personelu, pomoc w trakcie porodu, sposób i zakres informacji, poszanowanie godności, zachowanie intymności czy uzyskiwanie zgody na obecność przy porodzie studentów. Brano pod uwagę również swobodę rodzenia, obecność bliskiej osoby, kontakt z dzieckiem tuż po porodzie i później, edukację i poradnictwo położnicze oraz pobieranie dodatkowych opłat, które mogą być barierą dla biedniejszych rodzin.
I tak oto po serii nieprzyjemnych artykułów na temat mińskiego szpitala mamy wreszcie sukces. Oby splendory oddziału doktora Florczaka przeniosły się na inne oddziały, przychodnie i gabinety. Także gabinety dyrekcji SP ZOZ. Tego życzymy wszystkim pacjentom i pracownikom służby zdrowia w 2007 roku.

Numer: 2006 52_53   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *