Krusiewicz na burmistrza (8)

Nie wszyscy wiedzą, jak szeroką kampanię wyborczą prowadzi Mirosław Krusiewicz – kandydat na burmistrza Mińska Mazowieckiego. Widać go nie tylko na banerach i ulotkach, ale też na ulicach w trakcie rozmów z mieszkańcami miasta. Czy to tylko autoreklama, czy żywe zainteresowanie problemami miasta?

Miasto chce żyć

Krusiewicz na burmistrza (8) / Miasto chce żyć

Miasto to nie tylko budynki i ulice, to przede wszystkim jego mieszkańcy z całym bagażem własnych problemów do rozwiązania. Czy włodarz miasta powinien się nimi interesować? Jeśli tak, to jak ma się z nimi zapoznać – w ciszy własnego gabinetu, czy na miejscu w rozmowie z mieszkańcami? Ten drugi sposób wybrał Mirosław Krusiewicz i zaprosił nas do udziału w sobotnim rekonesansie po mieście.
Na osiedlu Błonie wystarczyło przejść się po uliczkach, które pół wieku temu były urządzone prowizorycznie. Mieszkańcy wielokrotnie dopraszali się, by połamaną i pozapadaną trylinkę wymienić na nowszą, trwałą nawierzchnię. Dopiero teraz w czas wyborów ruszyły roboty przy układaniu pasów dla ruchu pieszo-kołowego z kostki brukowej. Kiedy roboty się zakończą, nie wiadomo, a le można się spodziewać, że poślizg będzie. Jak twierdzą mieszkańcy blokowiska przy ul. Rodziny Nalazków, brygady pracują w systemie dwuzmianowym – po dwie godziny co drugi dzień. W czasie prac robotnicy zasypali studzienkę burzową i w deszczową pogodę ulicę zalewała woda, a mieszkańców zła krew. Obawiają się też, że sytuacja może się powtórzyć, bo prace zbliżają się do kolejnej studzienki. Dojazd do osiedla wojskowego od ulicy Mickiewicza był przedmiotem niejednej krytyki mieszkańców baraków, dzieci idących do przedszkola i właścicieli samochodów zmuszonych tędy się poruszać. Zimą i w czasie opadów była to wieczna kałuża rozjeżdżana kołami pojazdów. W upalne dni tworzyły się i utwardzały gliniasto-żużlowe koleiny utrudniające poruszanie się. Ponadto każdy przejazd samochodu wzniecał tuman pyłu brudzący wszystko, na co osiadł, i utrudniający oddychanie przechodniom. Teraz na gwałt układany jest chodniczek ze zbrojonych płyt z odzysku. Mamy tu do czynienia z prowizorką, która na osiedlu Błonie przetrwała pół wieku.
Wszystko na to wskazuje, że skrzyżowanie ulic Siennickiej, Mireckiego i 1 PLM zostanie wkrótce oddane do użytku. Tubylcy i przejezdni znużeni przeciągającą się uciążliwością objazdów, dosadnie wyrażają się o tempie i przebiegu robót w tym miejscu. I znowu widzimy pośpieszną akcję, bo nie widać tu robót przy planowanej przed laty sygnalizacji świetlnej, sterowanej przez nadjeżdżającą karetkę pogotowia i automatycznie działającej w zależności od natężenia ruchu. Czyżby ten znak unowocześnienia naszego miasta poszedł do lamusa jeszcze przed próbą jego realizacji?
Na spacerze i zakupach na miejskim targowisku otwiera się kolejny koszyk problemów do rozwiązania. Kupcy pytani o zarząd komunalny, chwalą tamten okres porządku i poszanowania dla handlujących. Teraz wróciło wszystko, na co się wielokrotnie uskarżali. Wyraźnie daje się odczuć, że administratorem targowiska powinien być mieszkaniec miasta znający handlowców i działający tu od świtu do chwili wywiezienia ostatniego śmiecia z placu.
Od dyrektora robót Grzegorza Kossowskiego z firmy Skanska dowiedzieliśmy się, że ruch pieszy pod torami będzie puszczony 1 grudnia jedną nitką, a zakończenie całości robót z rozbiórką kładki włącznie przewidziane jest zgodnie z kontraktem na 6 grudnia. Czy wówczas odbędzie się uroczyste przecięcie wstęgi na oficjalne otwarcie podziemnego tunelu – to sprawa władz miejskich. Dodajmy, że kolejowych również, bo to przecież kolej buduje tunel za pieniądze zaoszczędzone przy budowie trasy szybkiego ruchu.
Na torach i pod ziemią szykuje się nowoczesność, ale na dworcowej poczekalni trwa średniowieczny surrealizm. Właściciele mieszczących się tam punktów handlowych skarżą się na niemeldowanych lokatorów. Bezdomni, dla których miasto nie zdobyło się na noclegownię, upatrzyli sobie to miejsce na kwaterę. Załatwiają tam wszystko, co się da – spanie na ławkach i parapetach w różnych porach dnia i nocy, spożywanie posiłków zakrapianych raczej niewskazanymi do spożycia trunkami, potrzeby fizjologiczne również. Funkcjonariusze na skargi reagują szybko i usuwają uciążliwców, którzy jak bumerangi po kwadransie wracają, bo nie mają się gdzie podziać. Tu jest ich dworzec centralny – ostatnia przystań w życiu. Nie wierzą, że ktokolwiek jest w stanie zmienić ich życie, a sami się na to nie zdobędą.
Na koniec rekonesansu twarz Krusiewicza była zasępiona. Czterdziestotysięczne miasto w krótkim czasie odsłoniło zaledwie cząstkę problemów mieszkańców, a ile nieujawnionych kłębi się jeszcze po osiedlach i ulicach... Można się nimi nie przejmować i zostać burmistrzem miasta. A może by tak zostać burmistrzem mieszkańców miasta i z nimi razem rozwiązywać najtrudniejsze sprawy?...

Numer: 2006 48   Autor: (jot)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *