Największy i najpiękniejszy prezent na Wielki Tydzień otrzymamy nie od ludzi, a od przyrody. Wszystko wskazuje, że wbrew malkontentom 20 marca przyjdzie do nas wiosna. Zgodnie z kalendarzem, łagodnie i z wdziękiem roztopi zalegający wszędzie śnieg, ale czy da radę rozgrzać i nas? Bazie już cieszą oczy, ale w sercach wciąż mrozi
Skok na bazie
Nim przyjdzie prawdziwa wiosna, czeka nas świąteczne przedwiośnie. Odtajanie (nie tylko tajnych współpracowników) nie będzie ani szybkie, ani też łatwe. I tak będzie się plotło przez cały kwiecień. A w maju – komunie. Już teraz warto się zastanowić, co i za ile możemy kupić, bo tuż przed sezonem nie będzie takiego wyboru i możemy przepłacić (vide s. 20-21). Poza tym warto zadzwonić do innych ofiarodawców, by „komunista” nie otrzymał dziesięciu Biblii, pięciu złotych medalików i trzech rowerów, nie mówiąc o komputerach. A może coś na spółkę, np. laptopa, które staniały na tyle, że nadają się na prezenty.
Erekcje polityczne nie ustają. Gdy demokraci z UW i SLD cierpliwie czekają na premiera Belkę, przedsiębiorcy postanowili powołać do życia własną partię – Stowarzyszenie Gospodarcze. Jej głównym hasłem jest 3x10%. Chodzi o podatki, bezrobocie i wzrost gospodarczy w oczywiście jakiejś realnej perspektywie czasowej. I byłbym nawet sekundował temu śmiałemu projektowi (kto z biznesmenów nie marzy o dziesięcinie), ale zobaczyłem na liście promotorów Romana Jagielińskiego. Nic nie mam do tego wesołowskiego biznesmena, ale jakoś nie mogę zrozumieć jego politycznych garniturów.
Co za dużo, to i... polityka nie chce, a co dopiero mówić o zwykłym społeczeństwie, które co piątą złotówkę płaci na urzędników państwowych o manierach jeszcze z PRL-u lub nowych – gangsterskich. Na cały powiat miński korporacja komornicza wyznaczyła tylko dwa rewiry, by – jak twierdzi jej szefowa – nie doznali finansowej pauperyzacji. Aż się marzy, by i państwową sferę dotknęła choć minimalna konkurencja, by wreszcie sądowi gliniarze zrozumieli, co znaczy dbanie o klienta, który ich żywi, bo nie ma innego wyjścia, tj. wyboru.
Nie mogą się z brakiem alternatywy pogodzić podmińscy wójtowie. Szczególnie pozbawieni posterunków policji podczas radosnej twórczości KSP za komendantury Wójcika. Nawet 25-osobowa obsada komisariatu (jest zawsze mniejsza) nie stworzy poczucia bezpieczeństwa, nie mówiąc o wyłapywaniu przestępców. Za powrotem posterunku w 6-7 osobowym składzie jest na razie Siennica i Stanisławów (mają najdalej do komisariatów), a wcześniej wywalczył go sobie Kałuszyn, a Sulejówek zbudował nawet komisariat. Pozostałe gminy jeszcze się nie burzą, ale do czasu. Prowincji takie roszady mogą wyjść na dobre, bo nic tak nie przekonuje chuliganów i złodziei, jak surowy i obcy, a więc nieprzekupny gliniarz. Z wyjątkiem lokalnych dzielnicowych. Ci powinni szeryfować jak najdłużej, by ciemne sprawki mieszkańców rozpoznawać po zapachu.
I na koniec – rewelka, jak mówią małolaty. Przysłał do mnie list i pod nim się nieczytelnie podpisał (bez pieczątek) prezes zarządu, Grzegorz Padzik, którego nie tak dawno chwaliłem za zdobycie licencjatu w łukowskiej filii KUL-u. Tym razem pan prezes (prawie magister) przysłał mi list, którego kompletnie nie rozumiem. Dużo w nim przysłówków „niewątpliwie”, a dalej Padzik prosi, bym mu podał nazwisko jakiegoś bliżej nieznanego mi dyrektora, bo (cytuję): po publikacji tego artykułu (rzecz tyczy się felietonu „Zafeminizowani” z „Cs” nr 10/387 – przyp. jzp) jestem zaczepiany w Mińsku Mazowieckim (...) i traktowany jako „bohater” wspomnianej publikacji. Niestety, nie mogę pomóc prezesowi Padzikowi, bo część eseju, który on raczy „niewątpliwie” cytować, pochodzi ze sfery wyobraźni, a nie z realnego świata. Trudno więc mi urzeczywistnić coś, co jest czystą heurezą. A że ktoś przymierzył moje odczucia i poglądy do pana Padzika, to już nie moja wina; nawet jeśli trzeba będzie to udowodnić na sali sądowej.
– To co, zatańczymy? – jak mawia pewien były ogólnopolskiej sławy dziennikarz i asesor komornika. Tańczmy - już niedługo koniec postu, a śnieg atakują przebiśniegi. Ja tymczasem skoczę na bazie...
Numer: 2005 12 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ