Zdobywcą Srebrnego Wawrzynu ’04 został tenisista stołowy mińskiej Mazovii – łodzianin z urodzenia Adam Marczak. O jego drodze nie tylko sportowej i planach na przyszłość rozmawialiśmy tuż po dekoracji najpopularniejszego sportowca w Mińsku Mazowieckim

Rachunek mistrza

Rachunek mistrza

Urodził się w blokowisku nowej Łodzi. W podstawówce chodził do klasy sportowej. Stawiał wtedy pierwsze kroki w judo, którym się nie pasjonował, tak jak matematyką. Z tamtego czasu największym jego przeżyciem była Pierwsza Komunia podczas kongresu eucharystycznego w 1987, kiedy na Lublinku (dzielnica Łodzi) wizytę złożył Jan Paweł II.

To, co zostało mu jeszcze z dzieciństwa, to spotkania rodzinne w czasie świąt w domu dziadków jednych i drugich, oprawa imienin, w czasie których nie był lekceważony. Normy moralne i formy zachowań wyniesione z domu skutkują tym, że każdego traktuje z szacunkiem. Z ojcowskich pouczeń zapamiętał, że wygląd człowieka jest odzwierciedleniem jego duszy. Sprawdziło się to w jego życiu wielokrotnie. Jako dziesięciolatek upominał się o brata, by mieć partnera do gry w piłkę i tenisa. Życzenie jego spełniło się połowicznie – urodziła się siostra Ewa, dla której jest w pewnym sensie opoką.
Sportowa kariera Adama zaczęła się od deszczowych wakacji, w czasie których jedyną formą spędzania wolnego czasu był stół pingpongowy. Konsekwencją tego był klub sportowy Elta Łódź. Pierwszym trenerem był Wojciech Butrym – jedna z legend polskiego tenisa stołowego. W Energetyku miał dwóch znakomitych trenerów – Jerzego Supła i Kazimierza Gajewskiego. Pod ich kierunkiem zdobył w 1993 roku tytuł wicemistrza Polski kadetów. Następny okres to nauka w liceum i przynależność do Włókniarza Łódź. Sześć godzin dziennie treningów pod okiem Tadeusza Szydłowskiego dało rezultaty. Młoda ekipa klubowa mieściła się w dziesiątce najlepszych w kraju juniorów. Nowy zastrzyk energii, jaką wyzwolił grający trener – Białorusin Igor Siergiejew - doprowadził Adama i jego kolegów do gry w ekstraklasie. Po jednym z takich meczów zwiększono zawodnikom dawkę treningową, której nie wytrzymywali i zaczęli mieć problemy zdrowotne. Wtedy okazało się, że radziecką szkołę sportową tylko koń może przetrwać. Adam po raz pierwszy nabawił się poważnej kontuzji kolana w 1998 roku na MP w Olkuszu.
Mimo wielkich rokowań i sponsora, nikt nie zajął się poważnie leczeniem kontuzji, a wręcz odwrotnie – młodym ludziom wmawiano, że ich przygoda z tenisem skończyła się. Zamiast na AWF, Adam poszedł na pedagogikę zdrowia. Tam właśnie przez życzliwość jednego z fachowców udało się kontuzję zaleczyć, ale na całkowite jej wyleczenie zabrakło pieniędzy. Jednak drzemiąca w Adamie pingpongowa pasja została i kiedy tylko mógł, grał. We krwi zostały nawyki z najlepszych lat młodości, kiedy to treningi odbywały się kosztem rozrywek – dyskoteki, kina czy spotkań towarzyskich. Stąd udział w różnych rozgrywkach w różnych klubach, jak Cyfral Łódź, Stomil Bełchatów. Był także trenerem Natalii Bąk, która zdobyła wiele medali mistrzowskich w młodzikach. Potem GLKS Nadarzyn zaoferował Marczakowi etat trenera i rolę zawodnika. Na jednym ze zgrupowań poznał Mirosława Krusiewicza, który potrafił namówić niedoszłego kadrowicza do gry w Mazovii. Adam jest też nauczycielem wf-u oraz instruktorem tenisa stołowego w mińskiej Piątce. Sukcesy LUKS Piątka i Mazovii są w dużej mierze zasługą sportowca, który w tym roku zdobył największy laur w naszym mieście – Srebrny Wawrzyn.
A tak niewiele brakowało, by nasz mistrz nie zjawił się nigdy w Mińsku, bo gdyby całkowicie wyleczył kontuzję kolana, miałby szansę odegrać jedną z czołowych ról w tenisowym światku. Na razie jako mińszczanin zaliczył dwuletni staż, ale nie zamierza się od nas wyprowadzać, bo znalazł tu swoje miejsce, poznał odpowiednich ludzi i sprzyjający mu klimat. A przygoda z tenisem jeszcze się nie skończyła i kto wie, czy razem z Mazovią nie pobryluje w pierwszej lidze. Byłaby to dla miasta promocja, a dla mińszczan wielka frajda.

Numer: 2005 12   Autor: (jaz)





Komentarze

Dodano 24 czerwca 2022 roku o godz. 13:08 przez: Piotr

Idąc do sklepu na Łódzkim Widzewie podszedł do mnie bezdomny, był upał a on ubrany był w zimowe ciuchy. Kupiłem mu co chciał , ale tak naprawdę chodziło zeby go ktos wysłuchał, wysłuchał jego historii. To był Adam Marczak. Kiedy powiedział ze ma 44 lata nie moglem uwierzyć ze jest taki młody. Nie wnikam czy jego bezdomnośc jest zawinona czy nie bo opowiadal mi swoje historie ale jest czlowiekiem i potrzebuje pomocy. Mówił ze nie che zyć, ze mysli tylko o jednym, ze chce wejśc na jakis wiezowiec i rzucic się w dół . Rozmawialismy o Bogu i o tym, ze jest młody i ze moze zaczac od nowa ale on chciał tylko jakos alkoholem spowodowac sen zeby nie patrzec na to znieczulenie dookoła i nie miec mysli samobójczych. Nie jestem z Łodzi , ale moze znajdzie się ktos kto moze mu pomóc zanim ten dawny zdolny tenisista zrobi sobie coś złego. Wystarczy pól etatu jako trener dla dzieci w tenisa stołowego w przykościelnej czy miejskiej świetlicy. Będę się o to modli...

 

 

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *