Jubileuszowe, już piętnaste (jak ten czas leci) mińskie spotkania z piosenką turystyczną nie przejdą do historii jako impreza wzbudzająca zachwyt repertuarowo-wykonawczy. Zabrakło śpiewających globtroterów z Siedlec czy Garwolina, a nasi w większości przynudzali turystycznymi standardami w strojach dyskotekowo-wybiegowych. Ale były też wyjątki – liryczne i ciekawe
Anielski bigos

Rozpoczęły podstawówki – pięcioro soli-
stów i cztery zespoły. Wszyscy znani bywalcom śpiewanych i recytatorskich konkursów, choć mają dopiero mniej niż 12 lat. Jury było pod wrażeniem każdego występu, ale pierwsze miejsce dało Ali Bąk z Rudy za m.in. „Bieszczadzkie anioły”, które stały się niemal hymnem tegorocznego „Trampa”, zwiastunem gwiazdy listopadowej „Zapalonej świecy”. Tą gwiazdą będzie „Stare dobre małżeństwo”, a biletów nie ma już od tygodnia. Ot, magia poezji o odwiecznej sile niewyczerpanego źródła prosto z trzewi bytu. Drugi Maciek Walewski z Dąbrówki dorównał atmosferą aniołom... „Sukienką”, a trzecia Arleta Parfieniuk
z Wielgolasu wędrówką błędnych łodzi. Wyróżnienia przyznano lipińskiemu Woogi Boogie (dynamiczny „Autostop”) i zespołowi „Między nami” z SP-2, za nastrojową jesień w górach.
Bieszczady, anioły, ogniska nad szemrzącymi potokami, gdzie można trafić na Majstra Biedę, to prawie cały repertuar 15. gimnazjalistów. Ale wygrał „Czarny blues o 4 nad ranem”
w interpretacji Sylwii Łobody z GM-2. Natalia Ołdak z Jakubowa zdobyła srebro piosenką o wietrze – wiosennym gitarzyście i obietnicą powrotu, a Ania Piętka (też GM-2) – „Remedium”. Nie do pociągu byle jakiego, a do karczmy dla samotnych wchodziła wyróżniona Joasia Wójtowicz z Wielgolasu, a Magda Maciejec z Macierzanki wolała autostop i życie, które jest ciągłą wędrówką.
Występy szkół średnich i dorosłych rozpoczął chór Scherzo z ruchomym pianinem, które było na scenie... gitarą, a rzeki
– idącymi drogami. Tylko wyróżnienie nie zdeprymowało chórzystek, ale na znacznie więcej liczył Gienek i Spółka czyli Gienadij Żywicki, Kamil Hamann, Maciej Kopka i Bartek Królak. Byli liryczni, turystyczni i wzbudzali aplauz żeńskiej części sali. Niestety, blues dla małej
i zapiski śniegiem w kominie dały Gienadijowi i Spółce tylko trzecie miejsce.
Wygrała Dorota Kaczorek w oryginalnym stroju miss wrzosowisk, w którym witała świeżo narodzony świat. Drugą, równorzędną nagrodę (pierwszej jury nie było łaskawe przyznać) zdobył Dawid Nalazek – człek już dojrzały i erotyczny.
A wszystkim na scenie towarzyszyły hasła
– a może MORZE, spakuj plecak na MAZURY czy z góry mówią, że GÓRY. Zabrakło jednego – anielskiego, by można było utonąć w rozmarzeniach i błogostanach. Widać wyraźnie, co młodych rajcuje podczas trampowych eskapad, ale przecież zawsze tak było i będzie. Nowe jest po to, by je odkrywać, badać i podziwiać. Szkoda tylko, że bez szerszego oddechu repertuarowego i aranżacyjnego, skoro już nie można ułożyć własnego wiersza
i napisać własnej piosenki. Ale nawet anioły mogą zbrzydnąć, gdy ich skrzydła unurza się w bylejakości. Słowem – jeśli się wchodzi na scenę, trzeba być artystą.
Także podczas rozdawania nagród, z któ-rego można zrobić dodatkowy spektakl. Tak było podczas tegorocznego TRAMPA z dyrektor Elżbietą Kalińską. Nie dość, że wykorzystała jubileusz do wręczenia dyplomu Janowi Kaczorkowi, który był pomysłodawcą turystycznych spotkań z piosenką, to tak poprowadziła ceremonię, że zwykły sprzęt rekreacyjny urastał do najcenniejszego trofeum. To tak rzadki widok na mińskich scenach, że aż niewiarygodny. A jednak – jak mówi burmistrz Grzesiak – oby się chciało chcieć. Podczas zapalania świecy 4 i 5 listopada zdziwień może być jeszcze więcej. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na kalendarz... wyborczy. Tylko bigos mógłby być mniej kwaśny od trampowego.
Numer: 2006 45 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ