Mińskie Partnerstwo Lokalne

Wydawało się, że będzie to kolejna nudna konferencja o bezrobociu i mozolnym jego zwalczaniu w imię społecznej solidarności, w zgodzie z wytycznymi rządu. Kto tak myślał, pomylił się bardzo, bo pierwsze w powiecie mińskie warsztaty partnerstwa lokalnego były nie tylko ciekawe, ale przede wszystkim pożyteczne

Beczka ożywienia

Mińskie Partnerstwo Lokalne / Beczka ożywienia

Zapraszał Antoni J. Tarczyński i dyrektorka PUP – Grażyna Borowiec. Do znanego nie tylko u nas TIR-estu przyjechali prawie wszyscy burmistrzowie i wójtowie z powiatu mińskiego, by publicznie (głównie przedsiębiorcom) zaprezentować uroki i możliwości swoich miast i gmin. Było różnie – czasami poważnie, wręcz pompatycznie, ale dominował promocyjny luz zakrapiany menadżerską swadą. Wyróżniła się Jolanta Domasiewicz oraz Wojciech Witczak, Zygmunt Kordalewski, Dariusz Jaszczuk i Zbigniew Grzesiak. Każdy z innych powodów, ale słuchaczy przytłaczał dysonans między pięknem mińskich ziem a brakiem zainteresowania inwestorów, którzy daliby pracę mieszkańcom. Terenów do zagospodarowania nie brakuje, nawet nie trzeba ich scalać, ale trudno dociec, dlaczego 125 ha koło lotniska i ponad 200 ha w Mieni nie są do tej pory wykorzystane przez inwestorów, choć to grunty skarbu państwa.
Promocja gmin była tak długa, że Grażyna Borowiec zrezygnowała z omawiania stanu rynku pracy, którego opracowanie biznesmeni otrzymali w warsztatowych materiałach. I słusznie, bo to, o czym mówiła Jadwiga Olszowska-Urban z Partners Network, koordynatorka projektu „Partnerstwo i współpraca na rzecz budowy nowoczesnego rynku pracy”, tak zainteresowało przedsiębiorców, że zapragnęli stworzyć lokalną beczkę ożywienia gospodarczego. Najpierw jednak trzeba nauczyć się mówić o sobie dobrze i pomyśleć o ziemi mińskiej jako całości. A jeśli będzie taka potrzeba, zintegrować się z innymi, by – jak Siemiatycze wzdłuż Bugu – stworzyć korytarz rozwoju. Nie mamy wielkich rzek, ale za to przez powiat przebiegają dwie międzynarodowe trasy komunikacyjne – drogowa i kolejowa – więc nie ma na co czekać, bo unijne grandy wezmą właśnie Siemiatycze na targi przygraniczne i... poduszkowiec, i Siedlce na czynne non stop przykolejowe centrum targowo-wystawiennicze.
Rozpaleni pomysłami wzięli się więc wszyscy do stworzenia analizy środowiska gospodarczego, czyli podstawy mińskiej beczki. By było ciekawiej, rozlosowano nas do pięciu grup badających dostęp do kapitału, środowisko biznesowe, infrastrukturę, zasoby ludzkie i jakość życia mieszkańców. Każda z grup określiła problemy, potrzeby, zasoby własne i rozwiązanie, aby po 1,5 godziny pracy przedstawić je innym grupom.
Pani Jadwiga nie była zaskoczona, bo przecież to nie pierwsza jej partnerska beczka.
W mińskiej na czoło wybija się brak lokalnego stowarzyszenia przedsiębiorców, słaby rynek pracy (głównie handel), niespokojne programy rozwoju miast i gmin, zbyt ogólne kształcenie, słaba informacja biznesowa, kulejąca współpraca z samorządami i niedostateczna baza sportowo-rekreacyjna. Zwrócono też uwagę na potrzebę lokalnego radia i telewizji oraz targi pracy dla... gimnazjalistów czy stażu w przedsiębiorstwach już w czasie nauki.
To na razie tylko pierwsze koty za płoty, a na większą i konkretniejszą partnerską zwierzynę przyjdzie pora w czasie kolejnych spotkań warsztatowych. Najbliższe już w drugiej połowie stycznia 2007. Już z nowymi – starymi (?) burmistrzami i wójtami, którzy – jak stwierdzili organizatorzy – muszą uczestniczyć w warsztatach, by gospodarcza beczka mogła się nie tylko ożywić, ale i wypełnić.

Numer: 2006 44   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *