Sokół tygodnia

Cała władza w powiecie spoczywa w rękach ludzi, którym zaufaliśmy w wyborach samorządowych. Władza ustawodawcza, czyli rady gmin, miast i powiatu podejmują uchwały, które realizują władze wykonawcze – starosta, burmistrzowie i wójtowie. Czynią to poprzez podległe im urzędy i zatrudnionych tam urzędników. Cała struktura władzy utrzymywana jest z pieniędzy budżetowych, czyli naszych podatków. Czy mamy powody do zadowolenia z takiego stanu rzeczy? Spróbujmy sobie odpowiedzieć na to pytanie zestawiając zarobki tych, którzy nami rządzą

Cena władzy

Drogie fotele
Im kto wyżej stoi w hierarchii, temu przypisane są większe pieniądze. Nie wiadomo jakimi kryteriami kierować się przy ich porównywaniu. Jeśli byłaby to liczba ludności, to najbardziej pokrzywdzony powinien się czuć starosta, bo rządząc 138 tys. obywateli powiatu, obciąża kieszeń każdego z nich siedmioma groszami, podczas gdy 37 tys. mińszczan na swojego burmistrza zrzuca się po 25 gr. miesięcznie i jest to najmniejsza działka w powiecie. O 12 groszy więcej wypada w Sulejówku, a w mińskiej gminie 50 gr. i trochę więcej w Halinowie – 61 gr. Najbardziej z wójtem mogą się czuć związani jakubowianie, bo na jego pensję dają po 1,13 zł, w Kałuszynie suma ta wynosi 1,05 zł, a Dobrem 1,03 zł. Pozostałe działki nie przekraczają złotówki.
Każdorazowe podnoszenie pensji naszym władykom wzbudzało wiele emocji, a opozycjoniści na swoich wystąpieniach zbijali kapitał polityczny. Tak było, gdy radny powiatowy Grzegorz Padzik posądzał starostę Czesława Mroczka i jego zarząd o skok na samorządowa kasę. Podobnie było w mińskiej radzie, gdzie opozycja wymawiała burmistrzowi Zbigniewowi Grzesiakowi nadmierne bogacenie się za obywatelskie pieniądze. Była nawet onegdaj demonstracja niezadowolonych obywateli pod wodzą Ryszarda Komody, w czasie której usiłowano spalić kukłę burmistrza. Przy okazji rozdawano ulotki, na których przedstawione było porównanie (nierzetelne) burmistrzowskiej gaży i najniższych zarobków mińszczan. Teraz naród psioczy nadal, ale się nie burzy. Być może ludzie są świadomi, że radni mogą wszystko uchwalić - najpierw diety dla siebie, potem apanaże prominentów, którzy z kolei ustanawiają urzędnicze pensje swoich pracowników. Wszystko to jest zgodne z prawem, o ile nie koliduje z aktem wyższej rangi, czyli ustawą sejmową, uchwałą rządu czy rozporządzeniem ministra.
I mało kto zaglądałby do kieszeni burmistrza, radnego czy urzędnika, gdyby każdy z nich rozliczał się ze swojej działalności przed opinią publiczną, czyli wyborcami. Jednak demokratycznie wybrani rządzący na kolejną elekcję szykują stek nowych obietnic, a nie rzetelne rozliczenie z poprzednich. I tak mijają kadencje prosperity tylko dla wybranych, wyborcom zostaje borykanie się ze skutkami działania nierozliczonych samorządów. Konkluzje te odsłaniają tajemnicę małej frekwencji przy urnach - lepiej być wybranym, niż wyborcą. (jot)

Na garnuszku
Władze samorządowe w powiecie do wykonywania swoich zamierzeń mają własne urzędy. Ich wielkość nie zależy wcale od liczby mieszkańców im podległych, ale zadań stawianych przed nimi oraz wielkości budżetu. Najbiedniejsze gminy nie są rozrzutne – najmniej (14) pracowników zatrudnia urząd gminy w Jakubowie, najwięcej (79) urząd miasta w Mińsku, a tylko o 6 więcej starostwo powiatowe mające inny zakres zadań niż gminy oraz inaczej skonstruowany budżet.
Utyskiwania na urzędników były, nadal są i nic nie wskazuje, aby przyszłość cokolwiek zmieniła pod tym względem. Urzędnik ma obowiązek trzymać się ściśle litery prawa, a petent odwrotnie - rzadko orientuje się w przepisach. Zderzenie dwóch stanów świadomości prowadzi do wielu nieporozumień, czasem konfliktów. Urzędnicy są odsądzani od czci i wiary, nawet kiedy nie popełnili nieprawidłowości. Ale fama głosi, że za nasze pieniądze grzeją się w urzędach i nic nie potrafią człowiekowi załatwić. Prawda jest zupełnie inna – w mnogości często zmieniających się przepisów urzędnik może stracić głowę, a wraz z nią pożegnać się z ciepłym stołkiem. (jot)

Najniższa?
W zasadzie pracę w urzędzie organizuje sekretarz, ale starosta, burmistrz czy wójt prowadzi własną politykę personalną i na listach płac widać jak hojnymi pracodawcami są szefowie lokalnych urzędów. Średnie zarobki kadry kierowniczej nie schodzą poniżej 3.300 zł, średnia urzędników poniżej 1.700 zł, a najniższa płaca tylko w Stanisławowie wynosi 600 zł, w pozostałych przekracza 1.100 zł, w Halinowie zaś 1.800 zł, a w Siennicy wspięła się do pułapu 1.820 zł. Aż chce się zawołać: - Siennicki wójt na prezydenta! Bo przy takich najniższych zarobkach niestraszne jest widmo utrzymującego się poziomu bezrobocia. Co więcej - nawet średnia najniższych zarobków w urzędach – ponad 1360 zł - jest nieosiągalnym marzeniem pracowników wielu instytucji i firm prywatnych. Nic dziwnego, że wójt w urzędzie cieszy się zasłużonym szacunkiem i poważaniem, podczas gdy inni pracodawcy narażeni są na protesty i strajki. Jak widać, lojalność jest do kupienia, zwłaszcza za wspólne pieniądze. (jot)

Dietetyczni
Na początku samorządności nie wszyscy obserwatorzy mogli zrozumieć, dlaczego radni najpierw chcą ustalić dla siebie dietę. Szybko się wyjaśniło, że chodzi tu o odpowiednie zadośćuczynienie za poświęcenie się sprawom ogółu, a nie o odchudzanie. Co kadencja radni, idąc śladem parlamentarzystów, uchwalali sobie coraz wyższe rekompensaty za czas stracony na rzecz społeczności. Nie wszystkim jednak woda sodowa zagotowała się w głowach i w Stanisławowie mamy diety za każde posiedzenie w wysokościach dobrej dniówki robotniczej 50 i 40 zł, podobnie jak w Cegłowie. Najkorzystniej finansowo wypadają przewodniczący rad, ale też różnice są spore, choć nikt nie wie czym uzasadnione. Np. przewodniczący mińskiej rady (1.858 zł) bierze o 361 zł więcej od przewodniczącego rady powiatu, a od swoich kolegów z Cegłowa o 1.300 zł i to miesiąc w miesiąc. Czyżby w stolicy powiatu dochodziła premia za uciszanie radnego Ciszkowskiego? W większości gmin wielkości diet są rozsądne i właściwie są zwrotem kosztów poniesionych na działalność radnego, a przewodniczącego za przygotowanie i prowadzenie prac rady.

Premia za trzeźwość
W Stanisławowie nie przesadzili i biorą za posiedzenie KRPA po 60 zł. Najmniej, bo 40 zł za trzeźwe myślenie dostaje się w Kałuszynie. Można by się tu doszukiwać podtekstów, skąd u nas taki pęd do alkoholowych upojeń, gdyby nie płace tychże komisji w mieście i gminie Mińsk Mazowiecki oraz w Latowiczu, bo w pozostałych mieszczą się w granicach powszechnej akceptacji. Choć z drugiej strony wielkość zadań w tej dziedzinie jest różna w różnym środowisku, a w Mińsku problemów i zadań w dziedzinie profilaktyki alkoholowej jest bez porównania więcej, niż w powiatowej prowincji. (jot)

Gminni cenzorzy
Wójt nie powinien mieć podwyżki, jeśli zatrudnił do pomocy zastępcę – grzmiał na sesjach rady Kosiński przy wtórze opozycji. Rzeczywiście, jeśli pieniądze wójtowskie podzielić na dwóch, to po pierwsze Dąbrowski musiałby zostać przy swojej pensji przez długie lata, a zastępca Sędek powinien zarabiać minimum plus ewentualne podwyżki pryncypała.
Jest inaczej i dlatego komisja budżetowa niechętnie wnosi pod obrady projekt podwyżkowej uchwały. Dlatego pensja wójta Dąbrowskiego to mniej niż ustawowe minimum, a więc nadaje się do sądu pracy. (jzp)

Urzędnicy i obsługa
Do Urzędu Gminy w Siennicy przypisana jest również obsługa pionu wodno-kanalizacyjnego i gospodarczego w liczbie 8 osób, co łącznie z urzędnikami daje zatrudnienie 31 osób. Tylko 4 osoby mają wykształcenie wyższe, a najwięcej, bo 17 osób ma wykształcenie średnie. Planowany fundusz płac na rok 2005 wraz z pochodnymi (składka ZUS, FP i ZFŚS) wynosi dla administracji ok. 970 tys. zł, zaś dla pracowników obsługi – 157 tys. zł. Członkowie Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych na udział w posiedzeniach komisji i za przeprowadzanie kontroli w gminnym programie mają zabezpieczone 5.200 zł. (fz)

Zarobki Cegłowa
Zastępczyni wójta w cegłowskiego urzędu gminy dostaje 4.622 zł, sekretarz gminy – 4.001 zł, zaś skarbnik otrzymuje co miesiąc 3.963 zł. dwaj zastępcy przewodniczącej rady gminy otrzymują 50 zł diety od posiedzenia, a przewodniczący różnych komisji - 45 zł. Obecni na sesjach sołtysi inkasują za każde posiedzenie połowę diety radnego, czyli 20 zł. (bak)

... i Mrozów
Zastępca wójta zarabia w mrozieńskim urzędzie gminy już tylko 4.089.60 zł. Przewodniczący rady gminy otrzymuje ryczałtem 600 zł. Jak z tego wynika sołtysi, którzy uczestniczą w obradach, wychodzą z nich bogatsi o 30 zł. (bak)

Wykształcony Stanisławów
Urząd Gminy w Stanisławowie liczy 29 stałych pracowników, wśród których 12 posiada wyższe wykształcenie, 4 - zawodowe (w tym 1 na 2,5 etatu), a 10 osób studiuje. W urzędzie pracuje też 8 stażystów – 2 z nich ma w swej gestii sprawy dopłat bezpośrednich dla rolników. Niedawno praktykę odbywały też 3 uczennice. (syl)

Koszty rad
Roczne koszty utrzymania naszych samorządowych wybrańców to kwota przekraczająca ogółem milion złotych, chociaż w większości gmin przeznacza się na ten cel zaledwie ułamek procenta, a nigdzie nie przekraczają one 1 % wszystkich wydatków. Około 80 % tej kwoty stanowią diety lub ryczałty, będące rekompensatą kosztów podróży i czasu spędzonego przez radnych na sesjach i posiedzeniach komisji. Na pozostałe koszty składają się zakupy materiałów biurowych, wyposażenia i usług, a także niezbędne szkolenia. (rk)

Numer: 2005 12





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *