70 lat KGW w Cegłowie

O cegłowskiej gminie mówi się, że jest enklawą tradycji. To tutaj, mimo naporu miejskiej cywilizacji, wciąż ceni się stare obyczaje i ludowe potrawy. Dawnych tradycji strzegą kobiety z kół gospodyń wiejskich w Podcierniu, Kiczkach, Posiadałach i Cegłowie, które w minioną sobotę obchodziły 70-lecie początków działalności

Kufry pamięci

70 lat KGW w Cegłowie / Kufry pamięci

Trudno ustalić dokładną datę powstania cegłowskiego koła gospodyń, bo w zachowanych dokumentach nie ma protokołów z założycielskiego zebrania. W kronice KGW jest za to zdjęcie z 1936 roku, pokazujące cegłowskie kobiety uczestniczące w kursie higieny racjonalnego żywienia z ich szefową – Heleną Grobelną. Jest i dyplom ukończenia tego kursu, więc właśnie rok ’36 uważa się za początek kobiecej aktywności kółkowej, która w Polsce liczy sobie już 135 lat. Nawet komunistom nie udało się powstrzymać tej oddolnej aktywności, choć tuż po wojnie znacznie ją upolityczniono w ramach Ligi Kobiet.
Pierwszą przewodniczącą – już KGW – była w Cegłowie Jadwiga Kalisz, po niej – Leokadia Królik, a od prawie 20 lat – Mirosława Krupa.
W latach PRL-u, oprócz kursów gotowania, kroju i szycia oraz pogadanek prozdrowotnych, głównym celem działalności było zdobywanie deficytowych artykułów do produkcji rolnej i gospodarstwa domowego, włącznie ze sprzętem RTV-AGD. W tym czasie członkinie KGW organizowały zbiorowe zakupy piskląt kur, kaczek i gęsi. Gdy już wszystkiego jest pod dostatkiem, a z członkiń-mam zrobiły się babcie, na pierwszy plan wysunęły się spotkania kulturalne i wycieczki. Okazji do miłej, a często i pożytecznej zabawy nie brakuje zarówno przy organizacji imprez w gminie, jak i w eskapadach religijno-agroturystycznych. Cegłowianki gościły też delegację kobiet amerykańskich, którym podarowały haftowane fartuszki. Opiekunką KGW w Cegłowie jest doradczyni PZDR w Mińsku, Janina Laskowska. To ona zmobilizowała kobiety do aktywności kulinarnej (nagrody za sójki i sery) i udział w konkursach wiedzy o wiejskim gospodarstwie domowym, i na najpiękniejszą zagrodę. A tuż przed obchodami 70-lecia cegłowskie gospodynie otrzymały dar od gminy – jednolite szarobrązowe stroje, dzięki którym wyróżniają się z kosmopolitycznego tłumu.
Właśnie w sobotę, 7 października, tuż po 13.00 wystąpiły w nich pierwszy raz na oczach zaproszonych na jubileusz gości. Powitały ich niestandardowo, bo śpiewnie przy suto zastawionych stołach. Siedzieli przy nich władze gminy z wójtem Krzysztofem Miklaszewskim, przewodniczącą rady – Teodorą Wójcik i radnym Mirosławem Walasem, obaj księża Grzegorzowie z miejscowych parafii oraz gość specjalny i – jak się okazało – miłośnik KGW, starosta Antoni J. Tarczyński.
Były też gospodynie z innych aktywnych gminnych kół (Podciernie, Kiczki, Posiadały) i takich, które potrzebują młodych, by znowu się odrodziły. Tak jest w Rososzy, gdzie mieszka Maria Duszczyk, w latach 80. przewodnicząca KGW w województwie siedleckim, a dziś przykład 85-letniej szefowej, która nie ma komu przekazać swojej władzy.
Na szczęście w Cegłowie chętnych do działania nie brakuje, a z okazji jubileuszu nagrodzono najwytrwalsze i najaktywniejsze członkinie. To Henryka i Maria Rudzkie (40 lat w KGW), Wanda Siankowska i Janina Wójcicka (30 lat w kole) oraz Krystyna Smuniewska pisząca dla zespołu teksty piosenek. Pamiątkowy dyplom otrzymał również wójt Krzysztof Miklaszewski i Alicja Zagórska – pierwszy za pozyskane pieniądze na stroje, druga za ich uszycie.
Nie było orderów Serca Matkom Wsi i medali zasłużonych działaczy, bo – jak tłumaczyła Mirosława Krupa – zawiezione do Siedlec wnioski nie doczekały się realizacji przez warszawską centralę kółek i organizacji rolniczych.
Na osłodę była zaś Kantylena, która pod czujnym okiem Jolanty Kowalczyk przypomniała zebranym kilkanaście rzewnych i patriotycznych piosenek ze swego bogatego repertuaru. Wszyscy wtórowali śpiewaczkom, kołysząc się na ławkach, a gdy było im mało, sami intonowali znane piosenki, w tym o upływającym życiu i rozterkach rozłąki.
Jednak najważniejsze, że pozostają wspomnienia, a tych po cegłowskim jubileuszu jest sporo. Z kulinarnych na pewno pyszny rosół z naleśnikowym makaronem i kończące imprezę tańce przy akordeonie Mariana Dudy. Także atmosfera, którą wyzwolić z zabieganej rzeczywistości potrafią właśnie wiejskie gospodynie. Trudno przecenić zatrzymany na kilka godzin czas. Nie sposób też nie dostrzec uroków świątecznej radości, która jak promienie słońca ociepla serca i umysły, by nie marzły w szarzyźnie codzienności. Niech również podarowany gospodyniom tomik „Rozstajów” uchroni je przed schowaniem ludowej tradycji w „ciemnych kufrach niepamięci”.

Numer: 2006 42   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *