Zaczęło się od wielkiego bukietu róż, uścisków i życzeń składanych sekretarzowi gminy – Kazimierzowi Prochence, z okazji jego imienin. Zrewanżował się czekoladkami, ale później nie było już ani różowo, ani słodko...

Trójkąt władzy

Najpierw namiętnie i obszernie dyskutowano o premiowaniu nauczycieli, jednak oświatę przyćmiły wieści o doktorze Piotrowskim, który wyleciał z posady kierownika ZOZ-u za różne grzeszki, a na spotkanie z komisją w sprawie świerzbu w Jedlinie przyszedł pod wpływem alkoholu.

Zdaniem gminnych władz, a szczególnie przewodniczącej Teodory Wójcik, nasze informacje o trybie zwolnienia lekarza minęły się z prawdą, o czym bez skrupułów perorowała z pozycji wszystkowiedzącej dyktatorki. Wójt Lisicki (na wyraźny rozkaz szefowej rady) wyjaśniał: - Józef Piotrowski na własną prośbę zrezygnował z posady w trybie natychmiastowym. Ponieważ wcześniej były różne niedociągnięcia w jego pracy, więc wyraziłem zgodę na jego odejście. Nie zwolniono go dyscyplinarnie! Owszem, były takie przymiarki, ale została uwzględniona prośba lekarza. Szukamy nowego kierownika przychodni!
Wójt (i tym razem przy pomocy przewodniczącej) przypomniał też grzechy Piotrowskiego. Rok temu ośrodek otrzymał w darze spirometr i aparat do badania tętna płodu. Oba urządzenia zamknięto w szafie, a indagowany o nie dr Piotrowski uznał ten sprzęt za niepotrzebny. Wobec tego darczyńca chciał, by przekazać go tam, gdzie okaże się niezbędny. Wójt, opierając się na zdaniu dr Rybakowej zapewnia, że aparaty będą wykorzystane. A gdyby jednak nie... to gmina zwróci dar. Radny Walas obrugał wszystkich, którzy pozwolili Piotrowskiemu tak po prostu odejść. Jego zdaniem teraz - kiedy rozwiązano umowę i Piotrowski wyjechał – nie będzie sposobu, aby wyegzekwować od niego zwrot kosztów za np. wyjazdy służbowym samochodem do Kałuszyna i Siedlec oraz inne jeszcze „przestępstwa”, o których radny nie miał ochoty mówić. I zapewne dlatego nie potraktowano odpowiednio poważnie jego apelu. Zawsze pozostaje możliwość wystąpienia na drogę sądową.
Niezłe wystąpienie miał również Jan Trzeciak. Złożył on kilka pism na temat różnych nieprawidłowości oraz list otwarty do rady z pytaniem, czy wójt i przewodnicząca rady ustosunkują się do faktu, że (...) na liście Wildsteina znajdują się nazwiska Jerzego Ludomira Lisickiego, oficera SB Jerzego Lisickiego oraz Teodory Wójcik. – To przypadkowa zbieżność nazwisk i nie ma przepisu zmuszającego do składania wyjaśnień – w swoim i wójta imieniu zdecydowanie odpowiedziała przewodnicząca. – Na razie – skomentował Trzeciak, a w jego liście otwartym czytamy o tym, że Krzysztof Janas (były radny powiatu i promotor Lisickiego w wyborach na wójta) potwierdził, jakoby wójt Lisicki był donosicielem służby bezpieczeństwa, ponieważ zmuszono go do tego szantażem jeszcze na studiach, ale że nigdy na nikogo nie donosił. Ale w kolejnym punkcie listu Trzeciak pisze: (...) prasa podała, że w służbie bezpieczeństwa tajni współpracownicy składali donosy ustnie, więc wójt powinien wyjaśnić, jakie jest jego alibi. Trzeciak zakłada, że każdy, który nie donosił, ma w swojej teczce adnotację „odmówił współpracy”. Jeżeli wójt ujawniłby swoją teczkę i byłaby w niej taka adnotacja, wtedy Trzeciak uwierzy Janasowi, że wójt nie donosił! To samo dotyczy Teodory Wójcik.

Numer: 2005 11   Autor: (bak, jzp)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *