Skateparkowcy jesienią

Piękne, słoneczne wrześniowe popołudnie w parku. Spacerowicze, dzieciaki dokarmiające kaczki, rowerzyści, młode małżeństwa z wózkami, amatorzy dobrej książki na ławeczkach… A gdzie amatorzy podwyższonego poziomu adrenaliny i sportu?

Jeszcze o nich usłyszą

Skateparkowcy  jesienią / Jeszcze o nich usłyszą

Zajęcia, takie jak jazda na deskorolce, rolkach lub koszykówka bardzo dawno już przestały być w Polsce nowością i są teraz pod względem popularności na równi z piłką nożną czy siatkówką, a być może nawet je przewyższają. Zadziwia więc fakt, że w Mińsku Mazowieckim jedynym skateparkiem pozostaje ten w parku (boisko z 3 koszami, kilka ramp i barierek), który koneserzy nazywają tylko namiastką. Zwłaszcza widząc mińszczan zainteresowanych jeżdżącymi na deskach po ulicach Mińska… I to nie tylko mowa o dorastającej młodzieży, ale też o dzieciach, którym rodzice w taki sposób chcą dostarczyć trochę aktywności i zabawy.
Rodzice, którzy wraz ze swoimi dzieciakami w taki sposób spędzają czas w skateparku również wyrażają niezadowolenie z zastanej parkowej rzeczywistości. Przede wszystkim brakuje im ławek, na których można by usiąść i pilnować swoje szkraby. Radzą sobie, siadając w miejscach, które do tego nie służą, przeszkadzając wprawionym już skate’om. Rodzicom ten fakt również przeszkadza, bo przecież z ich punktu widzenia lepiej i bezpieczniej byłoby, gdyby rolkowisko podzielić na teren dla dzieciaków dopiero uczących się oraz ekstremalistów. – Poza parkiem nie ma ani jednego porządnego placu zabaw – mówi tata czterolatka, sugerując, że na parku można by zarobić. Łódki, stragany z hot-dogami, więcej rodzinnych festynów i miejsce stałoby się już bardziej wykorzystane. A mamy dodają: – Dobrze, że buduje się ten basen, bo część znajomych ucieka z dziećmi w weekendy po prostu do Warszawy. Tam zawsze się coś dzieje.
Ludzie wierzą w Unię, bo nieformalne, nieistniejące jeszcze prawnie stowarzyszenie lokalnych skate’ów pod nazwą Bali Mynah także upatrują pomocy ze strony dotacji unijnych. Bywająca często w skateparku grupa skate’ów m.in. z Mińska, Dębego, Mrozów, Cegłowa, Wrzosowa potrzebuje 600 złotych na prawną rejestrację swojej działalności, żeby – jak mówią – władze miasta przestały patrzeć na nich jak gówniarzy z ulicy, a zobaczyły osobę prawną to może rozbudują skatepark i dadzą oświetlenie. W późniejszych planach chłopaki mają znalezienie jakiegoś miejsca na zimę typu magazyn, i tam dzięki pieniądzom z UE na działalność stowarzyszenia sportowego stworzyć coś bardziej profesjonalnego i fajnego. Pytani o sugestie w sprawie możliwości skaterskich w Mińsku Mazowieckim wymieniają tylko parking przed targiem, ale i tak codziennie służby porządkowe niszczą, a raczej porządkują ich podjazdy. Pan Jan, prezes stowarzyszenia, ze śmiechem tłumaczy, że powoli zdobywają podstawową wiedzę prawną i układają statut stowarzyszenia, w którym pierwszy punktem będzie szerzenie i propagowanie sportu wśród młodych ludzi. A Bali Mynah to nie jest subkultura i nie tylko sport. To jest sposób życia i z tym się wiąże wszystko. No to nadstawiamy uszy z nadzieją, że naprawdę jeszcze o nich usłyszymy...

Numer: 2006 40   Autor: Joanna Bartnicka





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *