Sokół tygodnia

Praca jest dla większości naszych respondentów satysfakcją, niewiele mniej uważa, że to po prostu źródło dochodu. Rację mają jedni i drudzy. Bo czyż nie ma satysfakcji pracownik dobrze opłacany za swoją robotę zwłaszcza, gdy idzie wydawać swoje ciężko zarobione pieniądze? Ale czy niewolnik, który ma satysfakcję z wykonywanego zajęcia, tak naprawdę pracuje? Szefowie firm jakoś dziwnie zapominają, że najbardziej efektywni są pracownicy dobrze opłacani, wypoczęci i zadowoleni z wykonywanego zajęcia

Praca nasza kochana

Sokół tygodnia / Praca nasza kochana

Spadło w PUP-ie
W ub. miesiącu było w naszym powiecie zarejestrowanych 7 058 bezrobotnych. Dużo, jeżeli weźmiemy stopę bezrobocia w Warszawie czy średnią europejską, a nieźle, jeżeli przyjrzymy się sytuacji w sąsiednich województwach – lubelskim czy warmińsko-mazurskim, gdzie stopa bezrobocia sięga prawie 20 proc., a w niektórych powiatach tę liczbę przekracza. W Mińsku i okolicach liczba osób bez pracy spada. I nie chodzi o okres styczeń – sierpień, kiedy wielu ludzi znajduje zajęcie sezonowe. Na początku 2005 roku było zarejestrowanych 8 245 osób bez pracy, oficjalnie bezrobotnych na początku bieżącego roku było już tylko 7 851. Niestety, w tej liczbie prawie pięć tysięcy to osoby, które pracy nie mają od ponad roku.
W związku z tym, o ile w okolicy nie pojawią się duże inwestycje, sytuacja radykalnie się nie zmieni.
Nie zmienia się też struktura bezrobocia – 23,29 proc. – tyle obecnie jest w ogólnej grupie bezrobotnych osób młodych poniżej 25. roku życia, w ub. roku było ich 23,58 proc. Jeśli więc prawdą jest, że bezrobocie spada m.in. dzięki wyjazdom za granicę, to wyjeżdżają nie tylko młodzi ludzie. Niestety, ukończenie studiów nie gwarantuje znalezienia posady. Młodych osób z wyższym wykształceniem zarejestrowanych w mińskim PUP w sierpniu tego roku było 73, co stanowi ponad jeden procent ogółu bezrobotnych – w tej liczbie były aż 53 kobiety. W sierpniu 2005 roku młodzi, dobrze wykształceni i bezrobotni stanowili tylko 0,7 procenta wszystkich osób niemających pracy.

Praca dla młodych
W Polsce młodzież najczęściej zaczyna pracować dopiero po ukończeniu szkół średnich, a to z powodu braku stanowisk i możliwości pracy dla ludzi w wieku 15-18 lat. Zresztą przyjęte jest u nas zwyczajowo, że do pełnoletności młody człowiek zajmuje się raczej tylko i wyłącznie nauką, inaczej niż w krajach Europy Zachodniej czy choćby USA, gdzie ofert pracy wypełniającej czas pomiędzy odrabianiem lekcji, takich jak pilnowanie dzieci (babysitters czy roznoszenie gazet ) jest mnóstwo. A w Mińsku Mazowieckim i okolicy? Krok pierwszy i najważniejszy: wyrób sobie NIP w Urzędzie Skarbowym, być może będzie niezbędny do podpisania umowy-zlecenia. Większość mińskiej młodzieży uważa, że z pracą jest ciężko. Jeśli nie chce się dojeżdżać do Warszawy, to zatrudnienie tu, na miejscu zdobędzie się jedynie przez kontakty i znajomości…
Co może robić młody człowiek w Mińsku? Pracować w gastronomii, jako pomoc kuchenna lub barman, w sklepach, roznosić ulotki, sprzedawać na rynku, pracować jako magazynier, sekretarka i na tym opcje wyczerpują się... Pomimo że są ogłoszenia o nastolatkach, które szukają pracy na kilka godzin w tygodniu, to prawdopodobnie pozostają one bez odzewu, gdyż rodzice wolą zatrudniać starsze i doświadczone kobiety do opieki nad ich dziećmi, a pracodawcy niechętnie patrzą na młodego człowieka, oczekując mobilizacji, dyspozycyjności i doświadczenia za 5-6 zł za godzinę lub więcej, jeżeli ktoś ma szczęście…
Więc jeśli nie Mińsk, to? Oczywiście Warszawa. Tam płace i różnorodność ofert jest rzecz jasna większa, chociaż minusem jest dojazd. Korzystając z ogłoszeń prasowych, można naciąć się na wszechobecne akwizytorstwo. Za to młodzież nie aż tak zdeterminowana decyduje się na pracę w telemarketingu. Ci, którzy lepiej trafią, nie muszą dzwonić i namawiać, ale to klienci dzwonią do nich. Kultowe stały się już opowieści tych, którzy dostali nawet nieźle płatną pracę (ponad 1000 zł miesięcznie za etat) w telegazetach stacji telewizyjnych. Co robią? Przez system komputerowy odpisują na erotyczne sms-y, przepowiadają przyszłość jako wróżki. Trzeba przyznać, że praca rozwijająca kreatywność…
A jaki jest stosunek młodych do pracy? Raczej chodzi o zarobienie sobie na własne wydatki, wakacyjny wypad czy ciuchy. Chociaż dodać należy, że niektórych satysfakcjonuje posada płatna około 1500 zł miesięcznie i zostają już przy niej, nie rozpoczynając nauki, a mając tyle czasu wolnego, by dowolnie rozwijać swoje zainteresowania i zaspokajać potrzeby… Parę lat temu mówiło się o „generacji nic”, dziś chyba jeszcze trudniej zdefiniować zjawisko przy dużym zróżnicowaniu młodzieży, ale ogólnie wydaje się, że zwolnili tempo… w porównaniu z pokoleniem dzisiejszych trzydziestokilkulatków.

Dobra sekretarka
Swojego czasu Maryla Rodowicz śpiewała piosenkę o „szparkiej sekretarce”, która swojemu szefowi wszystko załatwiała od spraw biurowych aż po premię. Obecnie przez jej ręce przechodzą prawie wszystkie sprawy kierowane do szefa. Co by nie mówić, burmistrz Halinowa Jolanta Domasiewicz ma bardzo obrotną sekretarkę w osobie Krystyny Morawskiej, a przy tym miłą i życzliwą. Na pewno dzięki jej obrotności szereg spraw urzędniczych zostało właściwie załatwionych. To, że władze samorządowe gminy Halinów są przyjazne mieszkańcom, jest zasługą m.in. sekretarki urzędu miasta, bo dla ludzi trzeba być otwartym, miłym i grzecznym, a te cechy posiada pani Krystyna.

Za parę groszy
Dobre mieści się w grupie gmin powiatu mińskiego z najniższym wskaźnikiem bezrobocia. Nie wynika to niestety z dostatecznej liczby miejsc pracy w gminie, lecz z aktywnego poszukiwania zajęcia poza miejscem zamieszkania. Sprzyja temu bliskość Warszawy i dogodne połączenia komunikacyjne. Faktem jest jednak, że bardzo wiele osób pracuje za wynagrodzenie nieprzekraczające ustawowego minimum. Kobieta pracująca w sklepie należącym do podmińskiego biznesmena zapytana, czy ta praca daje jej satysfakcję i możliwości rozwoju, potraktowała moje pytanie jak żart. Pracuje na dwie zmiany, więc albo wyjeżdża z domu o świcie, albo wraca późną nocą. Ma liczną rodzinę, więc po wielu godzinach uwijania się za ladą czekają ją jeszcze obowiązki domowe. Jednak to nie ustawiczne zmęczenie jest dla niej największym problemem, lecz stosunki panujące w zakładzie pracy. Na początku swojej zawodowej drogi zdążyła popracować w państwowym zakładzie i z przyjemnością wspomina koleżeńską atmosferę, wspólne wycieczki, wczasy i poczucie wspólnoty. Mówi, że teraz, potraktowana grubiańsko przez szefa, nie ośmiela się zaprotestować, bo usłyszy, że „jak się nie podoba, to wynocha, chętnych nie brakuje”. Koleżanki również jej nie pomogą, bo boją się o własną skórę, a zdarza się, że niektóre donosami chcą umocnić swoją pozycję w zakładzie. Jej marzeniem jest praca w szpitalu w charakterze salowej. Wprawdzie nie jest to lekkie zajęcie, ale jej zdaniem „na państwowym pracownicy czują się pewniej, mają więcej praw i nie są sponiewierani przez pracodawców”.

Jaka płaca – taka praca!
W obecnych czasach to krótkie zdanie doskonale definiuje pracę. Dlatego istnieją pracoholicy, im więcej zarabiają, tym większy mają apetyt na dochody. A do tego strach, że w każdej chwili nawet bardzo uzdolniony pracownik może tę pracę stracić, bo firmę ktoś odkupi, wywali całą załogę, a wprowadzi swoich zaufanych. Nie ma stabilizacji, a ponieważ firmy są na ogół prywatne, to i ta wyśniona wolność związków zawodowych może sobie pomarzyć o wpływie na właścicieli firm i o obronie interesów pracownika. Nawet w sądzie niewiele się uzyska. Trzeba szukać miesiącami zajęcia, czasem zupełnie nam obcego. I tak wychodzą ludzie z wyuczonego zawodu. Pozostaje ucieczka za granicę. Przykładem są exodusy lekarzy, pielęgniarek i farmaceutów. Niektórzy (mierni w kraju) lekarze, docenieni za granicą, odkrywają w sobie nawet podobno silne powołanie do zawodu i poświęcają pacjentom więcej czasu i uwagi, niż tego się od nich oczekuje! – Czy może mniejsze od spodziewanych zarobki są przyczyną zaniedbań w naszym szpitalu, o których pisaliście w ostatnim „Cs”? – zastanawia się Feliks T.

Praca w PRL-u
W Konstytucji Polski Ludowej godność pracy była wysoko postawiona. Odpowiedni artykuł głosił, że „praca jest obowiązkiem i sprawą honoru każdego obywatela”. O pracę nie było trudno, a niechętni do niej byli mocno piętnowani. Wydana była ustawa „o zabezpieczeniu socjalistycznej dyscypliny pracy” – bardzo rygorystyczna i bezwzględna. Wystarczyło spóźnienie, ażeby mieć dochodzenie służbowe, a potem wisieć na tablicy ogłoszeń jako bumelant. Za to przodownicy pracy byli nagradzani i propagowani. Tylko, że za tę uczciwą pracę dostawało się lichy zarobek. Na przykład na garnitur trzeba było pracować kilka miesięcy. Stąd było powszechne, że ludzie do pracy „dokładali” sobie, jak kto mógł, a braki możliwości zakupu towaru w sklepach uzupełniało się zakupami u „dobrodzieja”. Nawet było takie powiedzenie, że „zarabiający tysiąc, pół przepija i jeszcze dwa tysiące złotych przynosi do domu” lub też „czy się robi, czy się siedzi, dwa po pięćset się należy”. Ale nie wszyscy tak pracowali. Na Śląsku górnicy rabotali bardzo uczciwie i wydajnie, ale i wynagradzani byli uczciwie. Tylko że z tej pracy jako naród mieliśmy nikłą pociechę. Eksport węgla do ZSRR był deficytowy i do końca nigdy niezapłacony.

Miłość ważniejsza
Według Polaków najważniejszym czynnikiem przy podejmowaniu pracy jest satysfakcja z jej wykonywania. Na drugim miejscu jest wynagrodzenie, dalej atmosfera w miejscu pracy i możliwość awansu. Istotny jest również czas pracy, zgodność wykonywanego zajęcia z naszym wykształceniem, renoma firmy czy zakładu oraz jego lokalizacja. Jesteśmy przekonani, że należy trzymać się pracy, nawet tej, która przynosi minimalne dochody – przeraża nas wizja bezrobocia. Jednakże 1/3 sądzi, że warto od czasu do czasu zmienić pracę, by zdobywać nowe doświadczenia i umiejętności. Najczęstszą przyczyną tej zmiany są zarobki, dalej atmosfera, w jakiej się pracuje. Jedną z powszechniejszych przyczyn jest przeprowadzka, zwolnienie z pracy, likwidacja bądź reorganizacja firmy, znudzenie i brak satysfakcji z wykonywanego zajęcia, problemy z dojazdem, konflikt z szefem. Wśród dalszych powodów znalazła się m.in. niewypłacalność pracodawców, ciąża, dzieci. A dla dobrej pracy zrobimy praktycznie wszystko – pójdziemy na studia, odbędziemy kurs doszkalający, przekwalifikujemy się, będziemy zostawać po godzinach, przeniesiemy się do innego miasta, a nawet państwa. Jedyne, czego nie poświęcimy, to uczucia i rodziny.

Być sobą
Andrzej (27 lat, studia wyższe) starał się o pracę w salonie jednego z operatorów telefonii komórkowej. Kiedy zgłosił się na rozmowę kwalifikacyjną, okazało się, że przed salonem czeka kolejka chętnych. Gdy nadeszła jego kolej, zasiadł przy stoliku przed menedżerem salonu. Na początku padły pytania dotyczące technik sprzedaży i telefonów. Odpowiadał bez zająknięcia – Andrzej jest absolwentem zarządzania i marketingu, a elektronika to jego konik. Kiedy prawie przekonał swojego rozmówcę, aby ten nabył jeden z najdroższych aparatów, jakie były wtedy w ofercie, przeprowadzający rozmowę kwalifikacyjną przeszedł do pytań o poprzednie zajęcia Andrzeja. – Już mam tę robotę – pomyślał Andrzej. Wtedy padło pytanie, czy mieszka sam, czy z rodzicami? Na takie pytanie właściwie nie ma dobrej odpowiedzi. Zwłaszcza, że nasz bohater własnego mieszkania jeszcze się nie dorobił. Z drugiej strony zadawanie tego rodzaju pytań starającym się o pracę może nie jest niezgodne z prawem, ale na pewno jest nieetyczne. Andrzej podjął szybką decyzję: – Ja nie chcę tutaj pracować – pomyślał. – A pan szuka pracownika do salonu czy narzeczonego dla siostry? – odpowiedział rekrutatorowi, po czym wstał, ukłonił się i wyszedł. Jakież było zdziwienie Andrzeja, kiedy dwa dni później odebrał telefon z propozycją objęcia stanowiska kierownika nowo otwartego salonu operatora, którego chciał być sprzedawcą. Nasz bohater nie zmienił zdania i obecnie prowadzi własny sklep komputerowy.

Numer: 2006 40   Autor: (bak, pd, fz, rk, jl, syl)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *