Mariawici w muzeum

Mariawici z mińskiej i okolicznych parafii skutecznie promują stulecie swego Kościoła. Po uroczystościach stricte wewnętrznych przyszedł czas na zewnętrzne otwarcie, by historię mariawityzmu poznali również sąsiedzi tej najliczniejszej na mińskiej ziemi mniejszości wyznaniowej

Azyle życzliwości

Mariawici w muzeum / Azyle życzliwości

Rzadko w Muzeum Ziemi Mińskiej można ujrzeć tłumy zwiedzających. W maju ub.r. wielkie zainteresowanie wzbudziła wystawa pamiątek żydowskich, teraz niewielka sala wystawowa nie pomieściła zainteresowanych eksponatami mariawickimi.
Otwarcie zaplanowano na piątek, 22 września, ale wystawa będzie czynna aż do 27 października, by wystarczyło czasu na jej podziwianie każdemu chętnemu i to nie tylko z mariawickiej społeczności, co kilkakrotnie podkreślał biskup Ludwik Jabłoński. Wszystko w imię tolerancji i ekumenii, na które to drugie po rzymskokatolickim wyznanie (ponad 10 tys. wiernych w powiecie mińskim) w zupełności zasługuje. Bo mariawici powinni być wśród lub obok nas, a nie – jak to bywało przed stu laty i w kolejnych dekadach – poza nami i w pogardzie dla odszczepieńców, którzy z wyklętej zakonnicy uczynili świętą. Może dlatego, że w „Dziele Wielkiego Miłosierdzia” Maria F. Kozłowska nazwała księży suchym pniem Chrystusowego drzewa, bo wyschła w ich sercach miłość. Dla mariawickiej Mateczki ważniejsze było boskie posłannictwo niż ludzkie rozporządzenia, o czym w czasie otwarcia wystawy przypomnieli parafialni lektorzy. Taka krytyka katolickiego kleru musiała się skończyć wyklęciem, ekskomuniką i prześladowaniem. Również niewybredną ironią z seksualnym kontekstem, której do dzisiaj nie wyzbyło się wielu rzymskich katolików. Mamy dowody (nawet listy) zarzucające redakcji „sprzyjanie mariawickiej sekcie”. Ale to prawda – co podkreślał burmistrz Grzesiak – że na wszystko trzeba czasu jak w przypowieści o kąkolu, którego nie należy za wcześnie niszczyć, by nie wyrwać wraz z nim pożytecznych roślin. Teraz wyraźnie widać, że jedność w różnorodności to nie tylko unijna, ale też wyznaniowa praktyka.
– Podziwiamy was za tolerancję i pracowitość – mówił z kolei do zebranych mariawitów Zygmunt Kordalewski, który jako jedyny wójt uczestniczył w wernisażu.
– W każdej gminie powiatu są nasi wierni, ale byłem pewien, że z zaproszonych samorządowców nie zabraknie właśnie burmistrza Grzesiaka i wójta Kordalewskiego – podkreślił swoje przypuszczenia kpł. Jan Opala. Proboszcz mińskiej parafii zapraszał również do zabrania głosu księży z Cegłowa, Piaseczna, Wiśniewa i podgrębkowskiej Żarnówki. Eksponaty z tych parafii wzbogaciły mińską wystawę, a kapłani opowiadali proboszczowi o powstaniu i obecnej kondycji wspólnot mariawickich. Wspominali również ich patriotyczne zasługi, kiedy to zakonnice przechowywały w klasztorze partyzantów, a ks. hrabia Roztworowski ratował żydowskie dzieci.
– Niech wzrasta wśród nas duch życzliwości – życzył śpieszący na pociąg bp Jabłoński, a Leszek Celej – wspólny z Januszem Kuligowskim gospodarz wystawy – zapraszał na taras dworku hrabiny Łubieńskiej, gdzie na gości, po azylu życzliwości, czekał magiczny stół ze słodkimi wypiekami. Poczęstunek przygotowały zdolne mariawitki, a całą wystawę sfinansowało TPMM ze środków przyznanych przez mińskie starostwo.
A co dokładnie chcą nam pokazać mariawici. Na pierwszy rzut oka wybijają się kultowe pamiątki po założycielce, św. Mateczce, mariawickie ornaty, świątynie i... publikacje prasowe, a wśród nich te znamienne z naszego tygodnika, który wśród dziennikarzy miał zawsze 2-3 mariawitów. Zaczęliśmy prasową ekumenię przed 11 laty i nie zamierzamy ulegać podszeptom doktrynerów. Wszystko w imię integracji i oświeconego liberalizmu.

Numer: 2006 40   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *