Zwycięstwo pod Akropolem

Korzystając z zaproszenia mera zaprzyjaźnionego greckiego miasta Pefki, reprezentacja Mińska Mazowieckiego do lat 18 w dniach 14 -17 września wyjechała na międzynarodowy turniej piłki nożnej miast bliźniaczych, przywożąc z Grecji złote medale i zwycięski puchar

I Zeus nie pomógł

Zwycięstwo pod Akropolem / I Zeus nie pomógł

Sama podróż nie należała do przyjemnych, bo na trasę 2500 km, którą samolotem można pokonać w dwie godziny, mińszczanie stracili 50 godzin. Jednak wyprawa autobusem miała również wiele plusów. Młodzi piłkarze mogli zwiedzić miasta w Serbii, na Węgrzech, w Macedonii. Mieli też niepowtarzalną okazję ujrzenia Akropolu i wykąpania się w morzu Egejskim.
Po przyjeździe zakwaterowano ich w malowniczo położonym ośrodku 50 km od Aten, gdzie mieszkały wszystkie ekipy. Każdego dnia byli dowożeni na rozgrywki do ateńskiej dzielnicy Pefki, co w polskim tłumaczeniu znaczy sosenki.
Nadszedł wieczór 14 września, moment oficjalnego otwarcia turnieju. Byli pod wrażeniem. Pełna gala. Wszystkie ekipy ustawione na nowo wybudowanej bieżni tartanowej, okalającej sztuczną murawę przepięknego boiska piłkarskiego. Zapadał zmrok, włączono jupitery. Maszerowali bieżnią przed trybuną główną prowadzeni przez orkiestrę dętą z Pefki. - Gdy zagrano polski hymn, drżały nam serca, jakbyśmy już wygrali turniej. Śpiewaliśmy Mazurka, trzymając prawą rękę na sercu - wspomina opiekun ekipy Piotr Siankowski.
15 września, dzień rozgrywek grupowych. W polskiej grupie znalazły się zespoły Francji, Belgii, Litwy oraz Grecji. Regulamin rozgrywek był tak skonstruowany, że zwycięstwo w grupie dawało finał, zajęcie drugiego miejsca - walkę o trzecie miejsce w turnieju.
Wielkie napięcie - pierwszy mecz, za przeciwników Francuzi. Chłopaki potrzebowali około 7 minut na strzelenie pierwszej bramki, a wygrali 6:1. Litwini grali bardzo brzydki futbol i ostatecznie mecz zakończył się szczęśliwym dla nich bezbramkowym remisem. Dwa mecze odpoczynku i kolejny mecz Polaków, tym razem z Belgią. Szybko strzelona bramka, 2:0 do przerwy i 4:0 w całym meczu. Wreszcie mecz z gospodarzami, którego trochę się obawiali. Do przerwy 0:0 - nerwówka. Wreszcie Jarek Krajewski otrzymał piłkę z głębi pola, minął dwóch Greków, wyciągnął ich bramkarza i strzelił bramkę na miarę finału.
Jeszcze tylko kolacja u burmistrza, 50-kilometrowa droga powrotna przez góry, kąpiel, kilka godzin snu i mecz finałowy. Ciężko się wszystkim wstawało, ponieważ chłopaki myśleli o finale. Wrażenia i ... piękne Greczynki nie pozwoliły im zasnąć. W meczu o trzecie miejsce pomiędzy Litwinami i Czechami z Krnov. dopingowali naszym południowym sąsiadom. Czesi zagrali ładnie, wygrywając 3:2, co dało im 3 miejsce w turnieju. Koniec stresów, bo zbliża się 18.00, godzina wielkiego finału. Drugim finalistą tych zawodów okazał się zwycięzca drugiej grupy, ligowa drużyna grecka - Kryoneri.
Gwizdek. Z gry Greków wynika, że oba-wiają się Polaków z Mińska. Zachowują czujność w defensywie, a w chwilach zagrożenia zdecydowanie wybijają piłkę na aut. Olbrzymie napięcie po obydwu stronach, a z przepełnionych już trybun coraz częściej słychać wyraźne - Polonia, Polonia. Druga połowa to ostra walka i tylko szkoda, że sędzia włączył się do pomocy Grekom. Zdawali sobie sprawę, że czekają ich rzuty karne. I tak się stało. - Nasz bramkarz Łukasz Stelmaszczyk obronił dwukrotnie karnego, do ostatniego rzutu podchodzi Jakub Brański. Jeśli strzeli, wygraliśmy całe mistrzostwa. Kuba ustawił pieczołowicie piłkę z największym doń szacunkiem, zrobił niewielki rozbieg i uderzył. Goooooollllll !!! Piłka w siatce, wszyscy w objęciach wszystkich, pocałunki, tańce, fikołki i salta na środku boiska - komentuje ostatnie sekundy finału Piotr Siankowski.
Tak cieszyli się, że wygrali z Grekami, którym nie pomógł nawet Zeus.
Nadeszła chwila dekoracji. Przy wielkim aplauzie kibiców wręczano zwycięzcom okazały puchar oraz złote medale, które lśniły w świetle jupiterów. Tym razem tylko dla nich grano Mazurka. Już wiedzą, jak czują się sportowcy, zdobywając największe laury. Nie ma większych przeżyć, a tych nie da się porównać do niczego na świecie.
- Ekipy i kibice z przekonaniem mówili, że zasłużyliśmy na ten tytuł. Grecy pytali nas, jak to możliwe, że mając tak słabe zaplecze treningowe, byliśmy w stanie tak dobrze przygotować drużynę? Odpowiadaliśmy, że jeśli Polakowi chce się pić, to i z kamienia wodę wyciśnie - podkreślają wolę walki trener z opiekunem. Dodają, że to największy sukces mińskiej, młodzieżowej piłki nożnej.

Numer: 2006 40   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *