Sokół tygodnia

Wszystko co dobre, szybko się kończy. Głosy VIP-ów oraz innych gości wskazują jedno – Festiwal Chleba już stał się częścią mińskiego krajobrazu kulturalnego. Są nawet głosy, aby w przyszłym roku nad Srebrną zawitały zespoły (i chleby oczywiście) zagraniczne. Cóż, widać, że apetyt rośnie mińszczanom w miarę jedzenia (coraz to wymyślniejszych wypieków regionalnych). To dobry znak. Dowód, że wciąż nam brakuje smaku prawdziwego, wyjętego prosto z pieca chleba. Przed nami kolejny rok oczekiwań i nadziei, że kolejny festiwal będzie już międzynarodowy

Ziarna festiwalu

Sokół tygodnia / Ziarna festiwalu

Byli młodzi
Większość naszych czytelników oraz obecnych na festiwalu uważa, że festiwal powinien być świętem folkloru i chleba. Piotr, 11 lat – Najbardziej podobało mi się, że na stoisku u Gromulskiego można było najeść się ciastek. Występy zespołu „Dąbrówka” były nawet niezłe. Chciałbym, aby piekarnia „Gromulski” wypiekała nowe rodzaje pieczywa... Ale sernik z galaretką wiśniową był super! Wielgolas miał pyszne tiramisu...
Ania, 15 lat (w stroju ludowym) – Mnie się tu podoba, gramy już długo, jest całkiem przyjemnie.
Rafał, 16 lat – Festiwal Chleba jest nawet fajny, tylko muzyka starych dziadków.
Ala, 15 lat – Występowałam w zespole i moim zdaniem ten festiwal utrwala potrawy naszych przodków, których w naszych czasach nie ma.
Kamil, 18 lat (w stroju ludowym) – Festiwal jest bardzo przyjemny, gram w orkiestrze dętej.
Paulina, 16 lat (delektuje się kiełbaską) – Przyjechałam z zespołem ludowym i kapelą, wczoraj bawiliśmy się na biesiadzie. Wszystko jest świetnie zorganizowane, jedzenie dobre, dzisiaj pobawimy się tutaj do wieczora.
Ewelina, 17 lat – Uważam, że ten festiwal jest utrwalaniem tradycji, kultury, którą tworzyli nasi przodkowie, a my ją teraz kontynuujemy.

W oczach rolnika
Pan Tomasz, 60-letni mieszkaniec gminy Halinów, pamięta komunistyczne święta plonów, kiedy to władza miała sposobność propagowania wyższości gospodarki kolektywnej nad indywidualną, a traktory i żniwiarki były elementem obchodów. Ciekawość wrześniowego Festiwalu Chleba przywiodła go w niedzielę, 10 września 2006 roku na plac przed mińskim pałacem. To, co zobaczył, przeszło jego oczekiwania. - To było prawdziwe święto chleba, a tak smacznych wyrobów piekarniczych, pięknych występów i licznej publiki nawet się nie spodziewałem – wyznał mój rozmówca. Był pełen podziwu, że taki festiwal udało się tak doskonale zorganizować, gdzie pomysłodawcą i głównym organizatorem był tygodnik „Co słychać?”.
Okazało się, że w Mińsku Mazowieckim można dużo dobrego zrobić w zakresie kultury i tradycji, i nie trzeba milionowych nakładów ani nowych etatów. Trzeba tylko mieć inwencję i zmysł organizacyjny, których nie sposób odmówić naczelnemu redaktorowi lokalnej gazety.

Dyrektorka za!
Bardzo dobrze się stało, że w naszym mieście pośród organizowanych licznych imprez kulturalno-muzycznych, jeden weekend w roku zapełnia festyn ukazujący bogactwo folkloru w słowie, muzyce, stroju ludowym, obyczaju, rękodziele i dowcipie - mówi dyrektor Budowlanki Teresa Wargocka. – Serdecznie gratuluję redaktorowi Piątkowskiemu pomysłu i rozmachu w organizacji festiwalu. Nowe propozycje konkursu stołów chlebowych i biesiady dla wykonawców urozmaiciły imprezę i pozwoliły zintegrować się artystom ludowym – chwali dyrektorka. – Życzę organizatorom, by impreza ludowa w Mińsku Mazowieckim nad Srebrną dorównała rangą Festiwalowi Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu nad Wisłą. Cieszę się bardzo, że chociaż w niewielkim stopniu mogłam wesprzeć organizacyjnie tę wyjątkową i pożyteczną imprezę – dodaje Wargocka.

Babciny szacunek
Staruszka Janina Z. z gminy Latowicz, której stuknęło już 86 lat, wspomina, że szacunek do plonów i chleba przekazała jej matka chyba razem z pierwszym pożywieniem. Gdy usłyszała o Festiwalu Chleba, to choć jest staruszką, poprosiła wnuczkę Agatę, żeby ją zawiozła do Mińska. Choć nogi bolą, ale sobie popatrzyła godzinkę na to, co się działo na placu przed pałacem. Powiedziała, że to po prostu cud, że obecnie ludzie potrafią wypiekać takie chleby. Co jej się najbardziej podobało na festiwalu? Odpowiedziała, że wszystko, i wdzięczna jest ludziom, którzy potrafią oddać uszanowanie dla chleba, choć nieco w innej formie jak za jej młodości.

Więcej chleba?
– Trudno mi oceniać festiwal, byłem na nim bardzo krótko – mówi miński burmistrz Zbigniew Grzesiak. – Mam jednak kilka spostrzeżeń w związku z tą imprezą. Moim zdaniem, zwłaszcza drugiego dnia, mało mówiono o chlebie, a przecież to festiwal chleba. W tym roku było tylko dwóch piekarzy. Warto też przypomnieć, z czego chleb powstaje. Przydałyby się może jakieś pokazy, np. mielenia w żarnach, młocki za pomocą cepów, może prezentacje filmów o tym, jak długa jest droga do tego, aby na stole znalazł się pachnący bochenek, a może w przyszłości festiwal powinien ewoluować i stać się częścią dożynek miejskich czy diecezjalnych – rzuca pomysłami burmistrz. – Nie byłem na pierwszym festiwalu, w tym roku było widać, że widzowie i odwiedzający świetnie się bawią, i to nie tylko ci, którzy obserwowali popisy ze sceny. Do ustawionych straganów naprawdę trudno się było dopchać. No i na szczęście dopisała pogoda, to potwierdza trafność wyboru terminu, bo ta część września zwykle jest pogodna – mówi Grzesiak.
– Moim zdaniem na przyszłość redaktor Piątkowski powinien pomyśleć o zatrudnieniu konferansjera. Nie chodzi o to, że nie sprawdził się w tej roli, ale gdyby mógł wszystkiego dopilnować za kulisami, wszystko odbywałoby się jeszcze sprawniej.

Wróżby starosty
Staroście mińskiemu Antoniemu Tarczyńskiemu drugi festiwal bardzo się podobał.
– Moje wrażenia są jak najlepsze. Szczególny podziw budzi tak szerokie zainteresowanie festiwalem, można powiedzieć – od gór po morze. Świadczy to o tym, że jest zapotrzebowanie na właśnie tego typu imprezy, gdzie prezentują się nie tylko zespoły folklorystyczne, ale jest też ekspozycja stołów chlebowych – mówi z zapałem Tarczyński.
– Dobrze wróżę temu festiwalowi – mówi – myślę, że na trwale wpisze się w krajobraz kulturalny Mińska. Chciałoby się, i wszystko na to wskazuje, że za kilka lat miński Festiwal Chleba będzie miał wymiar międzynarodowy. Bo dlaczego nie miałyby się zaprezentować zespoły z miast partnerskich Mińska. Myślę też, że wielką atrakcją byłyby stoły chlebowe z Białorusi czy Litwy. Chciałbym zadeklarować, że dopóki będę mógł, puchar dla najlepszego piekarza ufunduję.

Chlebem pachnący
– Moim zdaniem, festwal jest wielkim świętem chleba i przy okazji folkloru. Daje możliwość przeglądu zespołów ludowych, szkoda, że nie tak, jak w zeszłym roku, kiedy to mogliśmy my, zwykła publiczność, mieć udział w wyborze najlepszych! Bo oklaskami i zachwytem pomagaliśmy jurorom w trafnej ocenie. W tym roku wystąpili tylko najlepsi, a gust jest rzeczą bezdyskusyjną, i mnie może podobałyby się najbardziej jakieś mniej efektowne zespoły, ale nie wiedziałem, gdzie te eliminacje się odbywają – narzeka pan Ryszard, z zawodu muzyk. – Festiwal jest w pełni ludowym festynem i my, mieszczanie o wiejskich korzeniach, jak to zwykle w powiatowych miastach – kochamy ludowe festyny. Na pewno festiwal promuje miasto i cały powiat! Żadna impreza nie wzbudzała jak dotąd takich emocji, po prostu atmosfera, muzyka, folklor miejski i wiejski – to wszystko czyni ten dzień świętem, i to radosnym świętem o zapachu chleba. Chociaż i z tym rok temu było lepiej. W tym roku już latem pytali moi znajomi z Warszawy, czy będzie ten festiwal, bo oni swoich znajomych tu przywiozą. W końcu Mazowsze to kraina chlebem pachnąca. A piekarze jakby nie zdawali sobie sprawy z faktu, że mogą zarobić na opinię najlepszych piekarzy kraju! Ich sława może być tak wielka, jak niegdyś renoma warszawskich szewców! A jak wspaniale mogłoby być, gdyby za jakiś czas mówiono: Mińsk? A, to tam, gdzie najlepsze chleby pieką!

Uchem i okiem jurora
Przesłuchaliśmy 33 zespoły ludowe. W większości spełniające warunki regulaminu, to znaczy trzymające się tematu od ziarenka do bochenka. Były nadzwyczaj dobrze przygotowane, imponowały starannością ludowych strojów i liczebnością mężczyzn. Zachwycające widowisko. Trudne oceny, bo jak powiedziała przewodnicząca jury, znawczyni folkloru Jolanta Kowalczykowa – przyjechali ludzie utalentowani, przygotowani i sprawni. Szczególnie zwycięski zespół z Komborni (Podkarpacie), który od oryginalności strojów począwszy (serdaki z XIX wieku), poprzez poziom przygotowania wokalno-tanecznego, a na towarzyszącej mu kapeli skończywszy – był zdecydowanie bezbłędny! Na przygotowane chlebowe stoły zerknęliśmy tylko w przerwie, a poczęstowani poczuliśmy smak i zapach dobrego, wiejskiego chleba, którego nie pamiętają już zapatrzeni w zachodnie nowinki piekarze. Ale wracając do muzyki, Stanisław Woźnica wypatrzył wśród występujących szczególnie utalentowane osoby, zachwyciła go siła głosu jednej ze starszych artystek ludowych, nie omieszkał jej pogratulować. Atmosfera i wzajemna życzliwość rywalizujących grup była imponująca. Jednak ubiegłoroczne eliminacje pod pałacem, na których zgromadziło się wielu przypadkowych widzów, miały swój urok. Duża przestrzeń pod estradą stała się wyzwaniem dla żądnych sławy konkursowiczów, którzy żywiołowymi tańcami do muzyki konkurentów niezwykle ożywili przesłuchania i wywołali spontaniczne brawa widzów dopingujące do jeszcze większych wysiłków. W ten sposób rok temu zwróciły na siebie uwagę „Powiślanki”, choć prawdę mówiąc autentycznie ludowym zespołem nie są, ale zawsze będą u nas mile widziane. Wzruszające były prywatne rozmowy po koncercie, z których wynikało, że uczestnicy eliminacji pragną się znaleźć wśród nagrodzonych, i doceniają serdeczność, gościnność oraz poziom przeglądu zapewnione przez organizatorów. A więc do zobaczenia za rok.

Numer: 2006 39   Autor: (fz, bak, pd, syl)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *