Drodzy czytelnicy

– Gratulacje, festiwal Chleba jest wspaniały, program imponujący, a lista uczestników nieskończenie długa. Chyba nareszcie mamy w Mińsku Mazowieckim nasz znak firmowy, logo, coś, z czym nasze miasto będzie się kojarzyło w Polsce. Słowem...

Dla ducha i brzucha

Drodzy czytelnicy / Dla ducha i brzucha

Kto nie lubi otrzymywać takich gratulacji, a ta przytoczona wyżej to dzieło Dominiki Peck i „gangu” z Lipin, czyli społecznej podstawówki.
Co więc było dla ducha? W sobotę konkurs, a właściwie widowisko „Od ziarenka do bochenka” trwające nieprzerwanie przez 6 godzin. Trzeba pomyśleć, by za rok publiczność festiwalu mogła je obejrzeć w całości, bo szkoda, by podziwiała tylko zwycięzców.
Dla ducha była też atmosfera festiwalu, którą przywieźli ze sobą nasi goście. Nie było spojrzeń bez szczerej radości, a nawet sam konkurs stresujący najlepszych artystów nie był dla zespołów aż tak wielkim przeżyciem dzięki rozluźniającej misji Jolanty Kowalczyk. Przewodnicząca jury biła brawa, rozmawiała z zespołami, okraszając każdy występ pozytywną puentą. Podobnie pracowało jury chlebowe. Mimo ponumerowania stołów, by stały się anonimowe, ich właściciele nie potrafili rozstać się ze swymi wypiekami, pomagając komisji dotrzeć do najsmaczniejszych kąsków. Tutaj być może także potrzebna jest zmiana, ale ustawione poza salą koncertową stoły chlebowe nie będą już tak wabiły do biesiady.
Doprawdy trudno wybrać złoty środek, bo i zespoły co roku nowe, i różne ich przyzwyczajenia. Najważniejsze, że chce im się do Mińska Mazowieckiego przyjeżdżać, że nam ufają. Ma rację burmistrz Grzesiak, powtarzając przy każdej chwalebnej i radosnej okazji, że najważniejsza jest właśnie chęć. Ale sama ochota nie wystarcza, a gdy za nią nie idą czyny (nieraz ciężka praca) i szczery urok osobisty, chęć przeradza się w bezpłciowe chciejstwo. Sam nie wiem, jak to się dzieje, że już po kilku słowach zespoły mają ochotę uczestniczyć w naszym festiwalu. A gdy obejrzą zdjęcia lub – jeszcze lepiej – film i dowiedzą się, że mamy cenne nagrody, wręcz dopytują, czy ich zaprosimy. Jak tak dalej pójdzie, potrzebne będą eliminacje, bo przecież nie stać nas ani lokalowo, ani też noclegowo na przyjęcie więcej niż 500 gości. Wiadomo, że nie w ilości siła, ale tak się zdarzyło już tym roku, że poziom wykonawców był bardzo wyrównany, o czym świadczy kilkunastupunktowa rozpiętość między ósemką najlepszych grup.
Stawiamy na folklor autentyczny i zarazem widowiskowy, czego nie ma w osławionym Kazimierzu. Okazuje się, że wszystkie grupy doskonale się czują w programach ze śpiewem i tańcem w towarzystwie żywej muzyki.
O brzuchu organizatorzy zazwyczaj nie myślą i dobrze, gdy jakaś życzliwa dusza podsunie pod nos talerz grochówki, kiełbaski czy jajecznicy. Talony dla gości to już specjalność mińskiego festiwalu, więc tym większe brawa dla DPS w Mieni, baru Pod Strzechą, Invest Michelisa i Zajazdu za przygotowanie umówionych pozycji dla naszych gości i organizatorów. Wiem, że nikt nie był głodny, a to dla gospodarzy równie ważne jak strawa duchowa.
Nie mogę całościowo podsumować festiwalu, bo siłą rzeczy trudno być wszędzie, gdy trzeba zapowiadać, nagradzać, witać gości, tańczyć i... pocałować każdą laureatkę. A szczególnie pocieszyć zespoły, którym się nie poszczęściło. One muszą wierzyć, że za rok może być tylko lepiej, jeśli wyciągną wnioski i poprawią program. Nie chowamy głów w mąkę, jak to uczynili niektórzy mińscy piekarze nawołujący do bojkotu festiwalu. Nie chowamy też w piasek, gdy ktoś zechce nas skrytykować. Chcę tylko moim Drogim Czytelnikom uzmysłowić, że całą imprezę przygotowuję i prowadzę właściwie sam. Bardzo mi w tym roku pomogli pracownicy MDK z dyrektor Elżbietą Kalińską, dyrektorzy szkół średnich i oczywiście członkowie jury, moi dziennikarze i rodzina, co niekoniecznie jest normą u organizatorów. Wszystkim za każdy gest dobrej woli serdecznie dziękuję.
A wszystkim gościom kłaniam się za wspaniałą frekwencję. Przez 12 godzin festiwalowej niedzieli amfiteatr i jego okolice odwiedziło prawie 10 tysięcy widzów i smakoszy.
Za rok – jeśli los pozwoli – może być jeszcze lepiej. Zmienimy trochę formułę, by zdynamizować występy i zaprosimy gwiazdę, jakiej jeszcze Mińsk Mazowiecki nie oglądał. Może przyjadą Trebunie Tutki, a może Golce lub Kapela ze Wsi Warszawa. Do zobaczenia – za rok też będzie i dla ducha i brzucha.

Numer: 2006 38   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *