Drodzy czytelnicy

Za 10 dni nasz ukochany chlebowy festiwal. Nie ma godziny, bym o nim nie myślał, ale przecież nie tylko... chlebem człowiek żyje. Myślę również, czy (i znowu literatura) uda się nam zjadaczy chleba choć na jeden dzień zmienić w aniołów. W ubiegłym roku było wielu przerobionych na anielski styl i dryg, bo dopisało wszystko, a najbardziej pogoda. Oby 10 września słonko nas mocniej kochało...

Językiem aniołów

Drodzy czytelnicy / Językiem aniołów

Onegdaj, łońskiego roku, huncwot, pomorek, na sklezia, haman, ladaco, świekra, hadziaj – to tylko kilka słów starych jak nasze mamy i babcie. Młodzi ich nie rozumieją, jak starsze pokolenie pliku, e-maila, smsa, by poprzestać na podstawach mowy komputerowej. To oczywiście marginesy polszczyzny, bo w swym fundamencie jest ona trwała i wydaje się, że niezniszczalna. Czyżby? Już od lat słyszymy o uproszczeniu ortografii na zapis fonetyczny, a przez internet szybko dojdziemy do chińszczyzny. Lepiej wcześniej, bo później – jak głoszą wieszcze zapisy – i tak Chińczycy przyjdą do nas. Dzisiaj już rzadko która babcia potrafi przylać strokami od fartucha, by zapędzić wnuczka do ortografii, więc mamy fury błędów albo... skrótów. Zaczął Owsiak swoim „siema”, a w stadzie (nie powiem – baranów) taki język anioła od świątecznej orkiestry to istny rarytasik.
Takim był nasz tytuł „Pij mała, pij”. Oczywiście mleko, bo akcja MKRPA i MDK dotyczyła tylko tego trunku. No, ale dyrektor Kalińskiej było mało tytułu, więc poprosiła o wyjaśnienie tylko i wyłącznie w tym felietonie, że podczas imprezy wypraszano każdego z miejscowych pijaczków. Fakt, może rzeczywiście „tańczyli” tylko przez chwilę, co skwapliwie wyłapał nasz dziennikarz, ale doprawdy nie rozumiem, dlaczego ich nie poczęstowano mlekiem, nawet kwaśnym. Pani dyrektor, spragnionych (także na kacu) trzeba napoić nie zważając na protesty, a tak muszą czekać (nie tylko zresztą spragnieni) do naszego chlebowego festynu.
Skoro znowu jesteśmy przy pałacu, warto wspomnieć, że jednej z naszej czytelniczek nie podoba się scena amfiteatru upiększona wiejską chałupą lub – jak kto woli – żydowską karczmą. Szanowna Czytelniczko i wszyscy potencjalnie wzburzeni tą ordynarnością – nie jest tak, jak myślicie. Przede wszystkim chata będzie atrakcją Festiwalu Chleba. Dość praktyczną, gdyby chciało choć chwilę popadać. Po drugie, co dla jednych jest obrzydlistwem, dla innych pięknym dodatkiem.
Przy takiej puencie nie sposób nie wspomnieć o siennickich dożynkach (vide: W cieniu polityki, s. 8-9). Jednych zaproszony przez ekscelencję wiceminister mierził, drudzy bili mu brawa. Rzadko który polityczny nuworysz jest tak rzęsiście oklaskiwany. Lepper ma szczęście Dyzmy, nawet wtedy, gdy z pańskiego stołu robi polityczne koryto. Ale dla większości zaproszonych rolników był aniołem przynoszącym prawdę, bo docenił przytomnych (znowu stare słowo), a skrytykował nieobecnych. Zrobił swoje, z czego lepperyści powinni być zadowoleni. Czy zostawił coś oprócz nadziei? A może właśnie jej najbardziej potrzeba steranym życiem mieszkańcom wsi? Oni pójdą jesienią i zagłosują na Samoobronę, więc uczcie się lokalni politycy, jak celnie trafić do ludu. Grunt to wyrąbać w ścianie niemocy ścieżkę optymizmu. Niech się ludziska cieszą choćby przez chwilę, nawet jeśli później mieliby płakać.
Nie smućmy się jednak, gdy słyszymy o złapanym po pijaku (1,8 promila) dyrektorze tuż przed emeryturą, który – jak wszystkie święte krowy – nie poniósł żadnych konsekwencji służbowych (vide nie będzie).
Nie smućmy się, gdy młoda kobieta po trzech językowych fakultetach nie może znaleźć pracy w szkole (vide: Złe fakultety, s. 5), czy z powodu utraty stanowiska przez prezesa PKS, Tadeusza Kowalczyka (vide: Kowalczyk odwołany, s. 13).
Nie smućmy się także z powodu urągającej przysiędze Hipokratesa pracy niektórych lekarzy w mińskim czy innym szpitalu. Niech nam ani jedna łza się nie wyciśnie, gdy dyrektor ZOZ-u nie chce z nami merytorycznie rozmawiać, a nawet wtedy, gdy twierdzi, że wszystko odbyło się zgodnie ze sztuką lekarską (vide: W sprawie wykończalni, s. 17), choć jesteśmy pewni, że było zgoła inaczej.
Naprawdę, nie warto się smucić, bo to tylko doczesność. Lepiej poszukać w swoim życiu iskierek radości i głosu aniołów. Będziemy zdrowsi i dłużej pożyjemy, czego Państwu życzę z całego serca.
Pamiętajcie, już za tydzień Festiwal Chleba. Do zobaczenia.

Numer: 2006 36   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *