Strajk w mińskim PKS-ie?

W poniedziałek, 28 sierpnia rada nadzorcza mińskiego PKS odwołała ze stanowiska prezesa Tadeusza Kowalczyka. Zaważyły – jak twierdzą działacze związków zawodowych – względy polityczne, a nie merytoryczne. Czy wobec tego trwające pogotowie strajkowe nie przerodzi się w jawny protest pracowników PKS i autobusy pozostaną w bazie...

Kowalczyk odwołany

Strajk w mińskim PKS-ie? / Kowalczyk odwołany

Już 6 lipca dowiedzieliśmy się o nieudzieleniu zarządowi PKS absolutorium za ubiegły rok. Działające w zakładzie związki zawodowe podjęły się próby wyjaśnienia przyczyn takiego stanu rzeczy, ponieważ nie wiedzieliśmy, dlaczego ludzie ministra skarbu nie mają zaufania do naszego prezesa – wspomina Zbigniew Wiącek, przewodniczący NSZZ Pracowników PKS w Mińsku Mazowieckim.
Jest czwartek, 24 sierpnia, tuż po dziesiątej. W związkowym pokoju Wiąckowi towarzyszy Józef Kuca, przewodniczący Związku Zawodowego Kierowców przy mińskim PKS. Co chwilę odwiedzają ich inni związkowcy, pytając o rozstrzygnięcie rady nadzorczej i prognozy strajku.
– 11 lipca 6-osobowa delegacja z Mińska pojechała do departamentu nadzoru i prywatyzacji w ministerstwie skarbu, gdzie przyjął nas dyrektor Radomski i naczelnik Bartosiewicz – ciągnął Wiącek. Tam dowiedzieli się, że powodem nieudzielenia absolutorium były zastrzeżenia do wypracowanego zysku, który powstał ze sprzedaży placu, a nie działalności podstawowej. Związkowcy wyjaśnili, że sprzedaż działek była planowana od kilku lat i była na to zgoda załogi. Opowiedzieli też o roli byłych pracowników PKS, którzy zapowiadają powrót na stanowiska kierownicze, strasząc załogę czystkami (zwolnienie ok. stu osób) i zabieraniem autobusów. Stwarza to atmosferę niepewności, a chaos polityczny i odwetowy szkodzi firmie. Byli też w siedzibie PiS-u, gdzie Paweł Bińkowski obiecał zorganizować spotkanie w Mińsku z posłami Suskim i Tchórzewskim.
Tymczasem 12 lipca w biurowcu PKS pojawił się Adam Więckowski, lustrując poszczególne pokoje. Za kilka godzin miała się zebrać rada nadzorcza, więc pracownicy zaniepokojeni sytuacją (powrót Więckowskiego na dyrektora technicznego po odwołaniu zarządu) zaczęli wiecować. Przewodnicząca rady nadzorczej uspokoiła ich stwierdzeniem, że nie będzie wniosku o odwołanie zarządu.
– Sytuacja jest stabilna, nie słuchajcie głosów kilku osób, bo nie mają one przełożenia na decyzję ministra – uspokajała Alicja Bereś. Podobne zapewnienie Zbigniewowi Wiąckowi złożył dyrektor Radomski.
Ale to był pozorny spokój, bo 18 sierpnia doszło w PKS-ie do referendum, a w jego następstwie do radykalnej uchwały dwóch związków zawodowych. Oprócz NSZZ „Solidarność”, która – jak twierdzi Wiącek z Kucą – istnieje w dziwnym układzie personalnym (rządzą zwolnieni pracownicy) przy nieznanej liczbie członków.
Wyniki referendum były jednoznaczne – za pozostawieniem prezesa Kowalczyka głosowało 230 osób, a za odwołaniem 9 pracowników.
– Taki wynik utwierdził nas w przekonaniu, że działania związków podjęte w obronie prezesa były słuszne, i mieliśmy nadzieję, że wpłynęły one na decyzję właściciela, tj. skarbu państwa, który będzie się liczył z opinią załogi. Jeśli nie, podejmiemy dalsze działania zgodnie z przepisami – zagrozili szefowie centrali związkowych.
Jeszcze dalej poszli w uchwale. Zasugerowali, że zmiana prezesa pociągnie w PKS-ie dalsze ruchy personalne o charakterze odwetowym, które zaognią i skonfliktują załogę a nawet zagrożą ekonomicznemu bytowi przedsiębiorstwa. A przecież chodzi o ponad trzystu pracowników, którzy są nierzadko jedynymi żywicielami rodzin.
Poinformowali również ministra Jasińskiego, że od 18 sierpnia trwa w PKS-ie pogotowie strajkowe, a jeśli Kowalczyk zostanie odwołany, rozpoczną strajk okupacyjny. Zresztą oflagowały się już wszystkie PKS-y w kraju, które protestują przeciwko funcjonowaniu zorganizowanej mafii przewozowej. Dzika, nieuczciwa konkurencja to według działaczy związkowych nie tylko busy, ale też BAGS, który jako firma niepubliczna może sobie pozwolić na branie najlepszych kursów i nieprzestrzeganie ustawowych ulg dla pasażerów.
Przesilenie nastąpiło w miniony poniedziałek. Rada nadzorcza z Alicją Bereś, Jerzym Skibniewskim i Leonem Jurkiem z ramienia ministra skarbu przegłosowała Adama Samulika i Tadeusza Perczyńskiego reprezentujących załogę.
– Wypełniałem tylko wolę ministra skarbu, który nie udzielił absolutorium zarządowi – skomentował odwołanie prezesa Leon Jurek.
Kto po Kowalczyku? Już rozpoczęto procedurę konkursową. Podobno warunki są na tyle obostrzone, że żaden mińszczanin nie ma szans, a tym bardziej ktoś, kto wyleciał z prezesury w innej spółce skarbu państwa. Związkowcy zaś obradują i zapewniają, że żadnego oszołoma tutaj nie wpuszczą. Myślą też o strajku, ale to ostateczność.

Numer: 2006 36   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *