Każdy z nas przechowuje bardziej lub mniej cenne pamiątki rodzinne. Niektóre z nich to bezcenne eksponaty muzealne, które na swoje miejsce w gablocie marzą już wiele lat. Wszystko jednak wskazuje, że jeszcze poczekają...

Wizje Celeja

Przez z górą 15 lat mińscy historycy i kolekcjonerzy dobijali się do władz i samych siebie o muzeum. Na nic się zdały zebrania, projekty, a nawet krytyka. Nie było przychylności i zrozumienia tłumaczonych brakiem odpowiedniego lokum i pieniędzy. Dopiero pod koniec ubiegłego roku burmistrz Grzesiak zaprojektował w budżecie na 2005 rok 150 tys. złotych i miejsce w dworku Łubieńskich przy ul. Okrzei. 28 grudnia ub. r. radni uchwalili powstanie instytucji pod nazwą Muzeum Ziemi Mińskiej. Na jego dyrektora burmistrz wybrał Leszka Celeja – z jednej strony historyka, z drugiej zaś szefa komitetu wyborczego, który robił szkuteczną kampanię wyborczą Grzesiakowi.

Celej się zgodził, doskonale zdając sobie sprawę, że z guru stanie się wyrobnikiem, że niezależny głos władzy uchwałodawczej zmieni na niewolę wykonawczą wizji burmistrza i łaskę finansową rady miasta. Ale podczas konferencji prasowej, którą urządził dziennikarzom w miniony czwartek 24 lutego, nie dał po sobie poznać tego dyskomfortu. Przedstawił za to bliższe i dalsze wizje rozwoju muzeum, ograniczone już na samym początku brakiem pieniędzy. Bo czymże jest kwota 150 tysięcy, gdy nie ma nic (nawet biurka dyrektora z telefonem i komputerem), gdy potrzebny jest remont zarówno willi Huberta, jak i dworku Łubieńskich, a już zgromadzone pamiątki po 7 Pułku Ułanów Lubelskich trzeba elektronicznie skatalogować. Nie można też zapomnieć o lokatorach, którzy zajmują dziś przyszłe sale muzeum. O natychmiastowej eksmisji nie ma mowy, więc dyrektor Celej będzie ich namawiał do ustępstw w imię historycznej racji stanu. Nie będzie to łatwe i tanie, bo w obu budynkach mieszka siedem niezamożnych rodzin, a miasto – jak wiadomo – nie dysponuje lokalami komunalnymi na odpowiednim poziomie (socjałki w barakach nie wchodzą w grę). Zaś nowe mieszkania to wydatek 500-700 tysięcy złotych.
Na razie więc wizje dyrektora Celeja ograniczają się do zakupu komputerów, na które poprosi radę miasta o dodatkowe 60 tysięcy. Od wczesnej wiosny musi się wziąć za remont przeciekającego dachu (więźba jest zdrowa) i zmianę otoczenia willi. Wykarczuje wszystkie dzikie i niepotrzebne rośliny (z drzewami włącznie), a wokół posesji posadzi szybko rosnące tuje. Budynkowi muzeum potrzebna jest nowa elewacja, a przed nim dyrektor urządzi kwietny gazon z ławeczkami dla miłośników historii. Za willą jest spory plac, więc tam stanie wystawowa wiata, a w niej największe eksponaty – może nawet jakaś maszyna z fabryki Rudzkiego albo wiejska chata. Można będzie ją nie tylko zwiedzić, ale też prowadzić pokazy i konkursy wiejskiego rękodzieła. A potem wyroby tkackie czy garncarskie sprzedawać na aukcjach, by zarobić na działalność muzeum. To już dalsze marzenia dyrektora Celeja, podobnie zresztą jak jego ogólne wizje muzeum. Oprócz już zgromadzonych pamiątek po 7 PUL zamierza pokazywać kulturę mieszczańską z aspektami życia codziennego (salon), nocnego (alkowa) i rzemiosła (jest już upatrzony warsztat obuwniczy). Będą sale pokazujące architekturę drewnianą miasta, działalność przemysłową i pamiątki historyczne. Trzeba ich jak najwięcej, ale nie wiadomo, czy mińszczanie chętnie przekażą je muzeum bezpłatnie, bo na duże zakupy pieniędzy na pewno nie będzie. Ale każdy dar oznakuje się nazwiskiem sponsora i to musi darczyńcę zadowolić. Na razie też nie można dywagować, czy nie lepiej gromadzić skarbów historii tylko w dworku Łubieńskich, a TPMM wysłać na Zakładkowo, bo oba budynki muszą być remontowane. Ale – jak zaznacza Celej – po rewitalizacji siedziba muzeum będzie wyglądała jak mały Belweder. Warto na takie cudo poczekać nawet kilka lat, ale kto wie, czy muzeum nie ruszy pełna parą jeszcze przed wyborami jesienią 2006 roku. I choć budzi ono kontrowersje wśród najuboższych (chcą chleba, nie igrzysk), jest miastu potrzebne. Oprócz gromadzenia pamiątek niesie ze sobą nową ideę – scalanie Ziemi Mińskiej – ziemi, której nigdy historia nie znała, a teraz dzięki muzeum ma szansę się narodzić.

Numer: 2005 10





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *