Drodzy czytelnicy

I znowu wykrakaliśmy... Przed trzema laty były to „skóry” załatwiane pavulonem nie tylko w mieście Łodzi, później naszego posła i kilka przełomów samorządowych z wyborem nowego starosty, a teraz suszą, która grozi nam nie tylko brakiem wody, ale też prądu. Cierpieć będą przede wszystkim młodzi, bo my jesteśmy już uodpornieni na braki szczepionką prosto z peerelu

Szczepy tępoty

Drodzy czytelnicy / Szczepy tępoty

Rozpasaliśmy się w kapitalizmie jak szlachta za Sasów.
– Płacę, więc wymagam – mówimy codziennie, gdy sprzedawca, rzemieślnik czy producent przesadnie chwali jakość towaru lub usługi. Mają rację wszyscy tępiciele bylejakości i tandety, bo dziś na nie nas nie stać. Tanie znaczy droższe od drogiego nie tylko w Polsce, nie tylko w gospodarce wolnorynkowej. No, ale ponieważ mamy właśnie wolny rynek (prawie!), możemy wybierać między np. pantoflami ze sztucznej, parzącej skóry za 30 zł, a mokasynami z cielęcej za 300 złotych. Tyle tylko, że tych pierwszych w mińskich sklepach mamy pod dostatkiem, a drugie stoją na półkach latami, bo nawet przecenione nie znajdują chętnych. Podobnie jest z drogimi kreacjami dla kobiet, garniturami, czy sprzętem RTV-AGD.
Zachód wie od dawna, że najlepszym środkiem rozkręcającym koniunkturę są wyprzedaże co najmniej z 50-procentową obniżką ceny. Kto z państwa widział w Mińsku Mazowieckim lub Siedlcach informację o wyprzedaży? Sklepy można policzyć na palcach jednej ręki, a i tam do końca nie wiadomo, czy to rzeczywiście wyprzedaż, a nie tylko delikatna zmiana cen lub – co też się często zdarza – dopisanie wyższej ceny i skreślenie jej jako dotychczas obowiązującej. Na ten znany trick handlowy trzeba nie tylko uważać, ale i napiętnować.
Pijane wycieczki i obozy również. Niestety, nie będzie w tym numerze reportażu o wyjeździe mińskich dzieci na Wolin. Mimo obietnic współpracy, rodzice nabrali wody w usta, a obiecane zdjęcia z Janicką raczącą się piwem, nie dotarły do redakcji. Rozumiem, że nerwy już trochę puściły i przyszła refleksja – czy warto. A może strach, bo podobno pani J. boją się nawet w magistracie, jak mi donoszą Czytelnicy. Oto interesujący przykład, jak działają ludzie bez hamulców, ciała i ducha. Oczywiście, że można schować prawdę, ale wszystko do czasu. Kłamstwo lub brak reakcji wychodzi na jaw w najmniej dogodnym momencie, a wtedy może być już za późno. Jak z wyśmiewanym przez wszystkich hymnem prezesa, jak z dziećmi pijanych matek, jak wreszcie z topielcami, którzy zapomnieli, że nie potrafią pływać.
Detektyw Rutkowski, najpierw zomowiec, a później gwiazdor telewizyjny też nie pamiętał o swoich trefnych związkach i posiedzi (na razie) trzy miesiące w areszcie. Aż przykro było patrzeć na zmiany, jakie zachodzą w człowieku podczas wychodzenia szydła z worka. Ale też strach pomyśleć, co się stanie, gdyby prokuratorom nie wystarczyło dowodów.
Dziwimy się, gdy słabną twardziele, a co możemy zrobić, gdy lekarz zobowiązany przysięgą do pomocy chorym, lekceważy swoje powinności lub nie przyznaje się do braku wiedzy i umiejętności. Nasza Czytelniczka straciłaby chorego na zator męża przez niekompetentnego lekarza (vide: Jednak wykończalnia, s. 5). A przecież może być jeszcze gorzej, gdy chwalona doktor Tarnowska też poszuka sobie lepszej, ceniących fachowców placówki. Choćby za granicą, która zwabia coraz więcej Polaków. Nawet do obozów pracy, byleby zobaczyć więcej forsy, byleby się pokazać, że tam potrafili zbierać owoce, myć naczynia, dźwigać skrzynie, a w Polsce nie chciało się im być fachowcami, których nikt nie wyśmiewa za kaleczenie angielszczyzny. Ale przecież mamy wolny rynek, wolne wybory, wolne umysły i... wolne żarty. Głupota też nie ma umiaru, bo my za wszelką cenę hodujemy ją w sobie wbrew podszeptom rozsądku i budowniczym IV Rzeczpospolitej. Najwyższy czas na szczepionkę od naiwności. Najlepszą jest spotkanie z oszołomem udającym mędrka. Pozwólmy mu jeszcze nas wykorzystać, a potem znieważyć. Lekarstwo działa do końca życia.

Numer: 2006 31   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *