Sokół tygodnia

Od początku przemian gospodarczych w Polsce każdy rząd obiecuje wyciągnięcie pomocnej ręki do małych przedsiębiorców. Spece różnej maści importowani z salonów UE twierdzą, że polska gospodarka powinna stać usługami. I co z tego wynika? Dosłownie nic. Zakłady szewskie, zegarmistrzowskie, rymarskie, dawne zurty (któż pamięta, co to było) znikają z mapy gospodarczej kraju, także Mińska. Nasi rzemieślnicy mają kompleks dużych sieci handlowych i produkcyjnych, z którymi próbują walczyć własną renomą lub... przenosząc się do Warszawy

Poczet fachowców

Sokół tygodnia / Poczet fachowców

Dozorca od wszystkiego
Są ludzie, których Stwórca lub natura wyróżniły prawie wszystkimi talentami. Przy tym są to przeważnie ludzie o skromnej powierzchowności, a wysokiej inteligencji, skłonni służyć innym. Do takich należy pan Zbyszek, zatrudniony jako pracownik gospodarczy w jednym z mińskich urzędów samorządowych. Niby to dozorca, a wszystko potrafi zrobić: naprawi zamek, zastąpi hydraulika, zreperuje samochód – taki fachowiec na zawołanie. Przy tym posiada bystrość umysłu i dużą wiedzę ogólną. W wolnej chwili każda rubryka rozwiązywanej krzyżówki zostaje wypełniona. Okazuje się, że w ręku Zbyszka nawet elektroniczne zabawki dziecięce są naprawialne.

Siostra Jola
Ile trzeba mieć miłosierdzia i samozaparcia w sobie, żeby móc służyć wszechstronnie potrzebującym, jak siostra Jolanta z Caritas przy ul. Granicznej w Mińsku Mazowieckim? Pracując ciężko, wykonuje każdą robotę od obierania ziemniaków, mycia naczyń i podłóg, służenia podopiecznym, sprzątania podwórka i ulicy aż do prac administracyjnych. Przy tym zawsze skromna, uśmiechnięta i pogodna, rozdająca ludziom serce. Złożone śluby: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa wypełnia jako dary wielkiej łaski. Jest to przykład połączenia pracowitości z powołaniem godnym naśladowania.

Są takie miejsca…
W jednej z kamienic przy ul. Czerwonego Krzyża od 1958 r. mieści się zakład ślusarski Świtalskich – najpierw ojca, a od 1976 r. syna Jerzego. To tu siedlczanie od lat dorabiają klucze, ostrzą noże, nożyczki, łyżwy, elementy maszynek do mielenia mięsa, korzystają z usług tokarskich. – Nie narzekam. Zawsze jest co robić – uśmiecha się właściciel warsztatu i zdradza, że jednak kiedyś ojciec miał stałych klientów, z których zostało już zaledwie kilku. – Sporo się zmieniło. Co chwilę pojawia się ktoś inny. Widać, że dużo podróżujemy, zmieniamy mieszkania – analizuje pan Świtalski. Cieszy jednak, że wśród klientów nie brakuje nastolatków, którzy licznie go odwiedzają, by… dorabiać zgubione kluczyki.
Właściciel warsztatu w ich wieku nie wiązał swojej przyszłości ze ślusarstwem. - Pomagałem ojcu bez zamiaru kontynuowania zawodu – wspomina. – Kiedy ojciec zmarł, ktoś musiał przejąć zakład. Szkoda było go oddać. – Tak Świtalski-syn zdobył stopień czeladnika. Nie starał się o mistrzostwo i możliwość przyjmowania uczniów. Teraz do emerytury panu Świtalskiemu zostało jeszcze 10 lat. Przez ten czas zakład będzie działał, a co dalej – wzdycha właściciel – zobaczymy…

Rodzinne strzyżenie
Wiekowym miejscem, w którym czas jakby zastygł przed pół wiekiem, jest zakład fryzjerski pana Harasima. Sędziwy fryzjer, który jak się śmieje na nogach spędził 66 lat – i już wystarczy, fach zaczął zdobywać jako czternastolatek. Najpierw były 3 lata nauki, później kolejne 3 czeladniczej praktyki, pierwszy własny zakład, by od 1961 r. pan Harasim niezmiennie pracował w osławionym lokalu przy ul. Berka Joselewicza. Najstarszy klient strzyże się tu od 65 lat! Mistrz wspomina, jak za okupacji pewien siedlczanin odwiedzał go dwukrotnie w ciągu dnia, by skorzystać z usługi golenia zarostu – rano przed pójściem do pracy i wieczorem przed wyjściem do lokalu na drinka. Niestety, dziś takich klientów już nie ma… Owszem, niektórzy golą zarost jeszcze w zakładzie – zwykle jednak przy okazji strzyżenia i na zasadzie wyjątku.

Podziemie fachowców
Wszystko się może zdarzyć – w nowym oknie pęka nagle szyba, w pantofelkach odpada obcas, przeszklone drzwi uszkodzi przeciąg, zatnie się ekler w spodniach, a wypatrzona na wystawie bluzka okazuje się o 3 numery za duża. Nawet ukochany stary porcelanowy wazon po babci roztłuc się może i kto go poskleja fachowo? I tak dalej, tak dalej można wyliczać kłopoty, z którymi nie zawsze wiadomo do kogo się zwrócić. Znikły z miast i wiosek szyldy informujące, że tu działa zdun, tam szklarz, który przyjdzie i na miejscu szybę wstawi, a tuż obok jest ostrzyciel noży, nożyczek itp. Szyldy zniknęły, ale zdolni ludzie są. I jest niezawodna pantoflowa poczta. Ale ci fachowcy tylko dorabiają sobie po godzinach, kiedy już się do nich trafi. Dlaczego?
– Bo żeby utrzymać warsztat i rodzinę – to jest za mało klientów – stwierdza pan Wacek. Są takie prace, których nie da się wykonać bez pomocnika. Czyli legalnie trzeba zatrudnić pracownika. A jak zarobić na jego pensję i drugie tyle na ZUS? Dzisiaj, przy wielkiej konfekcji w każdej dziedzinie, uszkodzony bucik ze skóropodobnego tworzywa wymienia się albo wyrzuca. Ludzie nie przywiązują się już do przedmiotów.

Fach w ręku
Pan Zbyszek już od najmłodszych lat interesował się elektroniką i wszystkim, co jest z nią związane. Kable, gniazdka, bezpieczniki nie mają dla niego tajemnic. Jest specjalistą (mimo że niezawodowym) w swoim fachu, co potwierdza ilość osób, które korzystają z jego pomocy oraz jakość naprawienia usterki czy założenia instalacji. Rokrocznie można go zobaczyć podczas Wielkiej Orkiesrty Świątecznej Pomocy – w stanisławowskim GOK-u organizowana jest zabawa, która wszelkie techniczne i świetlne efekty zawdzięcza właśnie panu Zbyszkowi. Mój sąsiad służy pomocą także podczas innych imprez. I wcale nie trzeba się obawiać, że policzy sobie nie wiadomo ile – wystarczy zimne piwko.

Złoty człowiek
Zanim polska wieś zaznała gospodarki nowoczesnej jak hodowla bydła mlecznego, tuczarnie trzody chlewnej czy gospodarstwa agroturystyczne, uprawiano przeważnie zboża i ziemniaki oraz trzymano krowy, świnie, owce i kury. Podstawową zabudowę wiejską stanowiły w gospodarstwie dom mieszkalny, obora i stodoła. Żeby nawet ten standard gospodarstw utrzymać, potrzebni byli pomocni fachowcy, jak kowale, cieśle, kołodzieje i inni. Byli to przeważnie fachowcy po terminie u majstra. Ale zdarzało się, i to często, że we wsi lub okolicy był uzdolniony człowiek – samouk, który potrafił służyć swoimi zdolnościami w pracach gospodarczych. Takim „złotym człowiekiem”, jak mawiali gospodarze, był w okresie PRL-u niejaki Ryszard Z. ze wsi Budy Wielgoleskie. Ten umiał dobrze ułożyć zboże w sąsieku, a jak trzeba było, to ułożył zgrabną stertę lub siano na łące. Ze „słomianych spraw” potrafił jeszcze wykręcić specjalne snopki do poszycia i mocować je do łat na dachu. Cepy do kłosowania i młócenia zboża zrobione przez Rysia były ładne i do ręki. Z kastrowaniem wieprzków też nie było kłopotu, bo „specjalista” był na zawołanie, a po zabiegu goiły się dobrze. Oprócz tego potrafił zrobić ładne wrótnie i drabiny do wozu oraz sanie tzw. „zajdki”. Poza tym przywoływany był do różnych napraw gospodarczych.

Ręce, które leczą
Fizjoterapeuta Mariusz Grajda na pewno jest złotą rączką, można nawet powiedzieć, że ma obie złote ręce. Wprawdzie nic nie produkuje, jednak potrafi postawić na nogi osoby, które z powodu wypadku czy choroby nie są w stanie podjąć normalnej aktywności zawodowej. – Moja praca jest nieprzewidywalna, nawet pacjenci z tym samym schorzeniem wymagają czasem więcej, czasem mniej pracy - mówi Grajda. U niektórych poprawa widoczna jest już po pierwszym zabiegu i słyszę: – Och, w końcu mogę się schylić. Czasem, aby to usłyszeć, muszę pracować z chorym rok i dłużej.
Fizjoterapia to zawód nowy, ale raczej nie będzie tak jak np. kowalstwo dziedziczony z ojca na syna. Pan Mariusz swój fach zdobywał ponad sześć lat i dalej się uczy. – Staram się być na bieżąco z nowinkami w moim zawodzie. Kiedy uczę się, poznaję nowe techniki, robię to z myślą o pacjentach - może będzie można komuś szybciej i efektywniej pomóc. Ostatnio znajomi pytali mnie o masaż kamieniami. Przyznam, że nie zapoznałem się jeszcze z tą techniką, ale to, co zdążyłem o niej wyczytać, zapowiada się interesująco, na pewno się z nią zapoznam i może zaoferuję. Fizjoterapeuta jest skromną osobą i nie chce się chwalić swoimi sukcesami. Nie narzeka jednak na brak pacjentów.

Drewno i pasja
Dla Konstantego Popiołka praca w drewnie to nie tylko zawód, stolarką jest obciążony – można powiedzieć – dziedzicznie przez swojego dziadka, ojca, a pewnie i wujka. Swój zakład stolarski pan Konstanty prowadzi już kilkadziesiąt lat. Kiedyś było to wszystko, co z drewna można zrobić, dziś przez wszechogarniającą specjalizację są to głównie schody i okna. – Zdarza się czasem, że klient, kiedy robię mu drzwi, prosi jeszcze o jakieś dodatkowe listwy czy inne elementy, które będą pasowały do podstawowego produktu. Jeszcze kilka lat temu wiele osób zamawiało u Popiołka okna, ale to, niestety już przeszłość. – W tej chwili po okna chodzi się jak do sklepu po bułeczki, a nam rzemieślnikom trudno konkurować z ogromnymi firmami nastawionymi tylko na ich produkcję, byle więcej i niestety byle jak. Klienci nie potrafią zrozumieć, że okna zrobione indywidualnie na zamówienie muszą być kilka razy droższe – wyjaśnia pan Konstanty. Jeśli chodzi o drzwi, stolarz trzyma się mocno. W zasadzie każdy pomysł architekta czy klienta w warsztacie pana Konstantego zdobędzie swój realny kształt. Nawet np. drzwi wypukłe czy okrągłe jak w chatach hobbitów z tolkienowskich powieści. Czy są jakieś mody, jeśli chodzi o wygląd drzwi? – Trudno mówić o modach, każdy wybiera sobie to, co mu pasuje do jego domu, ewentualnie to, co zaproponuje architekt. Oczywiście o tym, co klient wybierze, decyduje też zasobność portfela – wyjaśnia stolarz. Podobnie jest ze schodami, których coraz więcej wykonuje Konstanty Popiołek. – Drewno jest takim materiałem, które dobrze wygląda w każdym wnętrzu, tak nowoczesnym, jak i klasycznym. Stąd bardzo często ci, którzy mieli w domach stare betonowe schody, zamawiają obudowanie ich drewnem.

Numer: 2006 31   Autor: (pd, fz, syl, bak, jod)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *