Demografia w gminach

Statystycznie nie jest źle, szczególnie w zestawieniach ogólnych. Przyrost naturalny mamy dodatni, dłużej żyjemy, a w szpitalach rodzą się piękne, zdrowe dzieci. To rzeczywistość czy matematyczna makrosztuczka? A może rzeczywiście mamy początek pozytywnych efektów prorodzinnej polityki rządu, który – o dziwo – przewidział eksodus Polaków na zachodnie rynki pracy

Żenne i dzieciate

Demografia w gminach / Żenne i dzieciate

Już w milionach liczymy wymeldowanych z polskiego rynku pracy. Bezrobocia również, bo wyjeżdżają zarówno fachowcy, jak i nie znajdujący dotychczas zatrudnienia. Tam dopiero zawijają rękawy, bo – jak twierdzą – jest za co. Zgodnie z zasadą, że Polacy potrafią, jeśli są dostatecznie umotywowani. Pytanie tylko, czy już tam zostaną, czy zarobione pieniądze i doświadczenia przywiozą do rodzinnych miast i wsi.
Szczególnie potrzebne są wsi, gdzie widmo wyludnienia coraz bardziej zagląda w oczy gminnej demografii. Wystarczy porównać zawarte w ubiegłym roku małżeństwa z liczbą urodzin dzieci i zgonów.
W 2004 roku na ślubnym kobiercu (także tylko cywilnym) stanęło 1167 par, a w ubiegłym o sto mniej. W 38 tysięcznym Mińsku te relacje wynosiły 468 do 417, co oznacza tylko 651 ślubów w 80-tysięcznej reszcie powiatu. Trudno dociec, ile z nich od razu zdecydowało się na dziecko, ale pewnym jest, że chociaż liczba małżeństw spadła, w powiecie mińskim urodziło się więcej dzieci. Różnica jednak jest niewielka (1422/1410), więc kto inny spowodował plus demograficzny. To zasługa długowieczności, szczególnie kobiet. To dzięki nim liczba zgonów w powiecie spadła o prawie dwieście – z 1571 do 1396.
Oczywiście te korzystne zmiany demograficzne nie dotyczą wszystkich gmin. Do najbardziej żennych społeczności (przy wskaźniku 0,83 procent) należą miasto (1,13%) i gmina Mińsk Mazowiecki (1,12%). Niewiele ustępuje im Latowicz i Siennica (odpowiednio 1,03 i 1 procent). Najmniejszy odsetek ślubów USC odnotowały w Dębem Wielkim (0,47), Jakubowie (0,48), Mrozach (0,39) i... Sulejówku (tylko 0,18).
Powyżej średniej powiatu mińskiego są Siedlce (0,95), a wszystkich na głowy bije Garwolin (aż 1,31 ślubu na 100 mieszkańców).
Liczba związków wpływa (i to wyraźnie) na procent przyrostu naturalnego. Dodatni zanotowały rozwojowe miasta (Mińsk, Halinów) oraz dynamiczna gmina Dębe Wielkie (91 urodzeń, 78 zgonów). Na plusie są również Siedlce i Garwolin. Gorzej i ze stałą tendencją na ujemny przyrost jest w pozostałych gminach wiejskich. Ponad 50 dzieci zabrakło do demograficznego zera gminie Cegłów, 20 i 21 – gminom Mrozy i Jakubów, 16 – Siennicy, 13 – Latowiczowi i 7 – gminie Stanisławów. Kilka punktów poniżej zera ma Dobre, Kałuszyn, mińska gmina, a Sulejówek uniknął wstydu czterema noworodkami.
Z przyrostem naturalnym nie zawsze koreluje migracja. Najwięcej – 854 osoby zameldowały się w Mińsku, 378 w Halinowie, o 50 mniej w Sulejówku, 245 w gminie Dębe Wielkie i 240 wokół Mińska. Tam również jest najwyższe dodatnie saldo migracji. Wciąż nie do pokonania jest halinowska gmina (plus 301 osób), dalej Mińsk – 217 osób, Dębe Wielkie – 166, Kałuszyn – 123 Sulejówek – 121 i mińska gmina – 111. Minusy migracyjne zanotował Cegłów, Latowicz, Siennica i... Siedlce. Nad Muchawką zameldowały się w ubiegłym roku 883 osoby, ale wymeldowało się aż 1136. Część na pewno osiedliła się w powiecie mińskim, o czym świadczyły również ogłoszenia w naszym tygodniku.
Walka płci trwa od samych narodzin. O ile wśród najmłodszych nieco dominują ostatnio chłopcy, o tyle po wejściu w wiek emerytalny tylko gdzieniegdzie nie przeważają kobiety. Jeszcze wyraźniej widać to wśród 80 i 90-latków. Tutaj dysproporcje to nie dwie kobiety na jednego mężczyznę, a nawet trzy do pięciu wdów na jednego wdowca.
Warto również zwrócić uwagę, że seniorów nie brakuje zarówno w mieście, jak i na wsi, ale wyjątkiem w tej regule jest gmina Cegłów i miasto Sulejówek. Podczas gdy w porównywalnych społecznościach mamy ponad 200-300 osób w wieku 80 i więcej lat, w Sulejówku jest ich 87, a w Cegłowie tylko 62. Na pewno przyczyną zgonów nie jest tam klimat, bo obie gminy słyną z lasów i to jodłowo-sosnowych.
Można się też zastanowić czy siedem stulatek, które żyją w powiecie mińskim i pięć siedleckich to nie za mało. Patrząc na 103-letnią cegłowiankę, Władysławę Sęktas, wszystko wydaje się względne - nawet umykający czas. Trudno też oprzeć się prawdzie cywilizacyjnej, że wieś będzie się wyludniała, jeśli ciekawe życie i pracę młodzi znajdą tylko w mieście.

Numer: 2006 30   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *