W Mińsku

Według optymistycznej prognozy otwarte w środku dekady lat ’90 mińskie wysypisko śmieci powinno przy mądrym zarządzaniu zmieścić wszystko to, co wyrzucą mieszkańcy nawet do roku 2015. Niespodziewanie okazało się, że już w tym roku odpadków nie ma gdzie upychać, a winnych nie widać. Chyba, że sami mińszczanie przyznają się do śmiecioróbstwa

Głupie śmieci

W Mińsku / Głupie śmieci

Trudno powiedzieć co jest przyczyną zaistniałej sytuacji. Nie pomogły specjalne maszyny pracujące na składowisku mające kompresować śmieci. Powodem przepełnienia składowiska z pewnością nie były awarie tego sprzętu. Prezes PGK, Jerzy Nowak wskazuje raczej na małą popularność programu selektywnej zbiórki odpadów. Tylko część społeczeństwa Mińska Mazowieckiego segreguje śmieci, życzylibyśmy sobie, aby robiło to więcej osób – wyjaśnia lakonicznie.
Nie mogliśmy się dowiedzieć, co o sprawie sądzi burmistrz Grzesiak. – Pan burmistrz nie chce w tej chwili komentować sprawy z wysypiskiem – przekazała sekretarka włodarza miasta. Sprawę wydaje się wyjaśniać Marek Gogolewski, kierownik wydziału ochrony środowiska i komunikacji UM.
– Składowisko funkcjonuje już ponad dziewięć lat i na tyle było planowane, może rok-dwa dłużej. Nawet instrukcja prowadzenia tego obiektu była zatwierdzona do przyszłego roku. Nie ma więc mowy o tym, żeby miało ono funkcjonować dłużej. Choć faktem jest, że zmieniła się struktura generowanych przez mieszkańców odpadów i jest ona całkiem inna niż jeszcze 15 lat temu. Na przykład kartony po napojach prawie w ogóle się nie rozkładają. Kierownik Gogolewski nie dodaje jednak, że w wyniku szybkiego zapełniania się wysypiska śmieci, wszystkie zezwolenia i plany zostały skrócone.
Mimo że składowisko śmieci już nie przyjmuje, przy ul. Przemysłowej praca wre. Na wysypisku pracują firmy, które odzyskują ze zgromadzonych odpadków surowce wtórne. Codziennie wyjeżdżają stąd ciężarówki wyładowane stłuczką szklaną i plastikiem. Dzięki sprzedaży tych odpadków PGK zmniejsza swoje koszty, ale – jak zastrzega prezes Nowak – nie zarabia, bo firma ma status przedsiębiorstwa użyteczności publicznej.
Na wysypisku zarabiają za to zbieracze złomu, którzy przez szeroką na dwa przęsła dziurę w ogrodzeniu i z dala od oczu dozorcy wynoszą wszystko co metalowe i na wózkach własnej roboty, ciągną do pobliskiego skupu. – Nie mam pracy, nie mam zasiłku, to przyda się każde dziesięć złotych, co je tutaj wyciągnę z tego złomu – mówi jeden ze zbieraczy. Tego tutaj, to jest dla nas na dobrych parę lat, po parę kilo dziennie, jak zamkną wysypisko, trzeba będzie szukać gdzie indziej. Zamykanie mińskiego składowiska trochę jeszcze potrwa. Jak wyjaśnia prezes Nowak, projekt rekultywacji wysypiska będzie gotowy już w tym roku. Jednak te 3,5 ha terenu (8 ha ze starym - też do rekultywacji) wróci do Mińska Mazowieckiego tak naprawdę dopiero za ok. 30 lat. Tyle może potrwać monitoring byłego wysypiska śmieci w celu sprawdzenia, czy nie wydostają się z niego jakieś niebezpieczne związki.
A my śmiecimy dalej. Teraz odpadki z Mińska Mazowieckiego wożone są do Mławy i w okolice Konina. Miejsce wybiorą firmy, które zajmują się usuwaniem śmieci. Może to nieść ze sobą podwyżkę opłat za wywóz nieczystości, jednak nie większą niż ustalone przez radę miasta stawki, czyli od około 7 do nawet 40 zł w zależności od objętości odpadków.
Zaoszczędzą na pewno ci, którzy będą segregować. Skorzystają też właściciele prywatnych posesji, którzy część mogą kompostować we własnym zakresie, a w związku z tym będą wyrzucać mniej śmieci. Mieszkańcom bloków pozostaje mobilizować administratorów, aby zawarli umowy z firmami recyklingowymi, co spowoduje, że w śmietnikach pojawią się kosze do selektywnej zbiórki odpadów.

Numer: 2006 29   Autor: Paweł Drzewiński





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *