Sokół tygodnia

Amatorom włóczęgi trafiają się turystyczne rarytasy, które upamiętniają na fotografiach. Niektórzy mają albumy wypełnione pamiątkowymi zdjęciami i chwalą się nimi. A ileż jest miejsc, które nie cieszą się rozgłosem, bo mało kto o nich wie. Wiele urokliwych miejsc zostanie tylko w legendzie, bo śladu po nich już prawie nie ma, jak Joście pod Głupianką czy dworek Andriollego na wschodnich przedmieściach Mińska. Jedynie ludzka pamięć może je ocalić od zapomnienia, co niniejszym czynimy

Nieznane i tajemne

Sokół tygodnia / Nieznane i tajemne

Srebro w Srebrnej
Od czego Srebrna ma swoje imię? Jest kilka wersji legend na ten temat. Najpopularniejsza to ta, że wskutek różnych perturbacji komuś chciwemu za karę wysypał się wór srebrnych monet do rzeki i po dziś dzień leżą tam zamulone, ale nie każdy ma odwagę ich szukać, bo jeśli znowu z chciwości, to kolejna kara może być dotkliwa, jako że taką pułapkę na sknery wyszykował sam diabeł! A poszło o to, że bogaty nie chciał wesprzeć monetą biedaka. Dlaczego diabeł miałby być aż tak sprawiedliwy? Równocześnie egzystuje opowieść o tym, jak poczciwy, religijny i dobry dla ludzi i zwierząt chłop z pobliskiej wioski zbiedniał tak bardzo, że musiał sprzedać jedynego konia, jakiego jeszcze miał. Mądre zwierzę, zanim wyruszyli na koński targ, pogalopowało w stronę rzeczki, aby napić się wody. Po pewnym czasie chłop zobaczył, że koń grzebie w wodzie kopytem, a za każdym razem coś mu tam pobłyskuje. Kiedy się zbliżył, okazało się, że to srebrniki! I tak za swoją poczciwość został wynagrodzony. Konia oczywiście nie sprzedał. Potwierdza to wiarę w sprawiedliwość rzeki, która sama nagrodzi poczciwego w potrzebie.

Lochy pałacowe
Dużo mówi się o tajemniczym korytarzu podziemnym z piwnic pałacu Dernałowiczów do kruchty kościoła NNMP. Często takie tajemne przejścia budowali sobie magnaci. Rzecz w tym, że jakoś na tajemne lochy nie natrafiono, a mimo to nad ranem ostatni bywalcy restauracji pałacowej słyszą dochodzące zza ścian piwnicy dziwne jęki - ni to płacz, ni to wołanie o pomoc... i mówią o tym ci, którzy wcale nie nadużyli alkoholu. Personel restauracji już się do tego przyzwyczaił. A śmiałkowie, którzy zdecydowali się na podziemną wyprawę pod Łabędzim Stawem mieli nieprzyjemne wspomnienia. Mury lochu przesiąknięte wilgocią i stęchlizną, trudności z oddychaniem gęstym powietrzem – to wrażenia, które odbrązowiły romantyzm podziemia.

Olszynka w Jędrzejowie
Kilka lat temu MDK z okazji 580-lecia nadania naszemu miastu praw miejskich rozpisało wśród młodzieży konkurs na legendy o Mińsku. Okazało się, że jest ich sporo.
A wiadomo, że w każdej legendzie tkwi ziarenko prawdy. Biorą się legendy z tradycji patriotycznych, wspomnień o sławnych ludziach, opowieści o dramatach, których świadkami były mury i zakątki. Większość tych przekazów snuje się wokół pałacu Dernałowiczów, parku otaczającego tę budowlę i przeważnie rzeki Srebrnej. Ale jest też opowieść o olszynce w Jędrzejowie. Niewielki to zagajnik, ale bardzo tajemniczy, zarośnięty jeżynami - jesienią można tam nazbierać mnóstwo grzybów. Tylko że czasem zdarzają się w tej olszynie dziwne przypadki. Otóż trudno się z niej wydostać. Jakieś mgły, dezorientacja, uczucie lęku - wszystko to zmusza do uspokojenia się, trzeba przysiąść na jakimś pniaczku, a wtedy spływa olśnienie w postaci niezwykłego kontaktu z własną intuicją. Osoby, które to przeżyły, mówią, że nie wiadomo konkretnie o co chodzi, ale człowiek czuje impuls, który wyprowadzając go z olszyny, kieruje jego myśli i działania w stronę, gdzie okazują się najbardziej potrzebne. Opisała to wszystko w opowiadaniu „Inny wymiar” Stanisława Gujska. A opowiadanie znajdziecie w tomie „Srebrne źródła”.

Uroki Rządzy
W Dobrem tereny piękne i magiczne są położone najczęściej w okolicach lasów i strumyków. Pięć km od Dobrego w Rudzie Pniewnik zachwyca dworek z XIX/XX w. oraz pozostałości parku krajobrazowego, w Rudzienku natomiast dwór z czasów napoleońskich. Gęsianka Borowa zaprasza miłośników jazdy konnej – na koniu można przedzierać się przez gęste lasy, galopować urokliwymi ścieżkami, polami, łąkami. Warto zwiedzić rynek Dobrego – tu znajdziemy kościół pw. św. Mikołaja. A w miejscowym GOK-u umieszczono muzeum rzeźbiarza Konstantego Laszczki, w jego rodzinnej wsi natomiast – Makówcu Dużym – pamiątkową tablicę ku jego czci. Gmina dobrzańska zachęca tych, którzy preferują wypoczynek na łonie natury, w ciszy i spokoju.
W Stanisławowie góruje nad rynkiem murowany kościół z ok. 1530 r., obok niego stoją plebania i drewniana dzwonnica. W głębi rynku natomiast odznacza się (wkrótce będzie remontowany) budynek GOK-u (kiedyś zajazd) z pocz. XIX w. Część zachodnia miejscowości to pozostałości po pięknym niegdyś dworku Prądzyńskich. Urocze zakątki są w okolicach rzeki Rządza (w miejscowości Rządza jest mały wodospad, przy którym można odsapnąć) oraz Czarna, urozmaicane przez małe kapliczki i krzyże.

Wólczańska Góra
Wody Świdra pomiędzy wsiami Starogród, Wólka Dłużewska i Dłużew stworzyły krainę o malowniczym widoku. W niedalekiej odległości od Świdra wznosi się Wólczańska Góra (164 m n.p.m.), obecnie rezerwat krajobrazowy. Trudno określić historię powstania tej góry, choć geologowie przypisują jej rodowód lodowcowi, który miał przesuwać się z północy. Nie jest jednak wykluczone, że została usypana wysiłkiem ludzkim. Jak ustaliły wykopaliska na terenie Starogrodu przeprowadzone przez archeologów PAN w latach 50., życie osadnicze istniało tutaj już 300 lat p.n.e. Piękna góra widoczna z każdej strony była zawsze obiektem strategii i sentymentu miejscowej ludności. W wojnie obronnej w 1939 roku wycofujący się żołnierze 12 Pułku Ułanów Podolskich stoczyli tutaj bój z oddziałami niemieckimi. Zginęło 2 polskich żołnierzy: kpr. Piotr Szczucki z Białokrynicy k/Krzemieńca Podolskiego, którego prochy spoczęły na Górze Wólczańskiej oraz Dominik Nowak pochowany na cmentarzu w Siennicy jako „Nieznany Żołnierz”. W pobliskim lesie starogrodzkim jest także mogiła kpr. Jana Zaścińskiego z Koła, który również zginął w 1939 roku. Grób kpr. Szczyckiego został urządzony przez artystę malarza z Warszawy – Mieczysława Wisulewskiego oraz płk Stanisławę Całkę – rodaka starogrodzkiego. Mijają lata, krajobraz się zmienia, a Góra Wólczańska, dominując nad okolicą, przyciąga zawsze wzrok ludzi w swoją tajemniczą stronę.

Legendy Latowicza
Latowicz jako miasto istniał blisko 450 lat. Prawa miejskie otrzymał w 1423 roku, a utracił w okresie powstania styczniowego. Największy rozkwit miasta przypadł na połowę XVI wieku, kiedy weszło ono w skład dóbr królowej Bony. To dzięki niej ludność nauczyła się uprawiać warzywa, a szczególnie czosnek. Ten ostatni, jako produkt latowickich gospodarzy, znany jest do dzisiaj w całym kraju. Na zachód od rynku, za budynkami mleczarskimi, znajduje się wzniesienie zwane „Górką Królowej Bony”. Najprawdopodobniej znajdował się tam dwór królowej. Jak głosi legenda duch królowej do chwili obecnej strzeże skarbów ukrytych w podziemiu. Podobno od dworu królowej prowadziły korytarze podziemne daleko za Świder aż do Wymyśla. W XVII wieku Latowicz miał 3 kościoły. Obecny został wybudowany w pierwszych latach XX wieku. Ze świetności miejskiej Latowicza pozostały dzielnice, jak Gniewoń, Rostanki, Kulaśnica, Piaski i Wymyśle. Były to przeważnie tereny upraw rolnych.

Straszyło u dziedzica
W latach 70. opowiedział mi znajomy pracujący jako stangret u dziedzica Wyleżyńskiego w Wielgolesie dziwną historię. Pewnego razu wiózł swojego pana na przyjęcie do majątku w Ptakach. Droga była dobra – dziedzic opowiadał, konie ciągnęły powóz, a stangret cmokał i przytakiwał. Ale w drodze powrotnej na rozstaju dróg konie żachnęły się, zatrzymały i z trudem ruszyły. Znajomy opowiadał, że stracił orientację, jeżdżąc różnymi drogami i dróżkami. Do pałacu w Wielgolesie powrócili dopiero kiedy dniało. Zdarzenia tego stangret nie umiał sobie wytłumaczyć. Inni gospodarze opowiadali, że fury przewracały się ze zbożem w tym miejscu, konie wyrywały się, słychać było odgłosy w pobliskiej brzezinie. A miejsce to jest na skrzyżowaniu dróg w Budach Wielgoleskich, gdzie obecnie stoi metalowy krzyż.

Szlakiem majątków
W regionie siedleckim w Chlewiskach podróżnych wabi XIX-wieczny dworek po wdowie po Władysławie Reymoncie. Aurelia Reymontowa kupiła go w 1926 r. za część nagrody Nobla, którą pisarz otrzymał za chłopską epopeję, by przyczynić się do jego renowacji, rozbudowy i przydać mu świetności. Do dyspozycji letników jest 40 miejsc noclegowych w pokojach 1-, 2- i 4-osobowych, stołówka z tradycyjną podlaską kuchnią, zaopatrywaną we własnym ogrodzie i szklarni, korty tenisowe i basen dla dzieci.
W Suchej warto zajrzeć do prywatnego skansenu prof. Kwiatkowskiego, dyrektora warszawskich Łazienek. Sercem muzeum jest drewniany dwór, w którym życie toczy się jak przed laty - portrety jego mieszkańców, gazety, robótki ręczne na ławce przed gankiem wychodzącym na ogród... Jest też piękna kapliczka, chałupy wiejskie, ośmioboczny maneż, stodoły, karczma, jeszcze jeden dwór o przedziwnych proporcjach, wiatrak i przede wszystkim XVIII-wieczna urocza plebania nad stawem.

Korczewski Wilanów
Jadąc do Korczewa nie można ominąć pałacu w Mordach, kościoła w Knychówku z 1631 r. z ołtarzem-kopią obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej z 1727 r., ruin dworku Stefana Żeromskiego i Drohiczyna, gdzie odkryto ślady życia ludzi w X w. p.n.e.! Barokowy pałac powstał w 1734 r. z inicjatywy kasztelana podlaskiego i posła na Sejm Grodzieński Wiktoryna Kuczyńskiego. Obiekt nazwano „siedleckim Wilanowem”. Prawnuk Kuczyńskiego, Aleksander założył w Korczewie stadninę arabów. Żona Aleksandra, Joanna przyczyniła się do poznania Korczewa przez C. K. Norwida, by gromadzić setki jego listów, rękopisów, książek – przez 10 lat przyjaźni powstało niemal 50 utworów poety dedykowanych Joannie i jej bliskim . Niemal wszystkie z ex librisem z herbem Rawicz i hasłem „Z Bogiem nad Bugiem” spalili Niemcy w czasie II wojny światowej. A w rewitalizowanym właśnie parku angielskim można znaleźć ponadstuletnie platany, karagandę syberyjską, jesiony płaczące, w rezerwacie przyrody swoje gniazdo ma m.in. bocian czarny!

Konie Polinowa
Tereny Polinowa to punkt na późniejszym szlaku mongolskich wojowników i ścigających ich krzyżaków – spustoszony i wyludniony przez te pochody, co zostawiło ślad w nazewnictwie niektórych miejsc, jak Tatarska Góra czy Krzyżackie Okopy. Historia kryje się też w nazwach miejscowości związanych z najazdami Jadźwingów (Mordy, Ostromęczyn, Cierpigóż). To w Polinowie w październiku 1511 r. przebywał Król Zygmunt I Stary, by erygować pierwszy w Łosicach kościół katolicki pw. św. Zygmunta. Tu też bawiła Barbara Radziwiłłówna - tajemna żona króla Zygmunta Augusta. Polinów słynął z hodowli koni, o które upominali się królowie polscy, by brać je na wojny. W 1683 król Jan III Sobieski osobiście wybierał konie na zwycięską wyprawę wiedeńską. Należał też majątek do sławnego rodu Ledóchowskich herbu Szaława. Jego chlubą był rozległy park angielski ze stawami. Do dziś Polinowa strzeże zabytkowa 300-letnia kapliczka z dawną oranżerią w kompleksie pałacowym hrabiego Ledóchowskiego (w czasie I wojny światowej była szpitalem wojskowym - lazaretem), w piwnicach urządzono prowizoryczną kostnicę. Jest tu i prawdziwy klejnot Łosic – najstarszy, bo 300-letni budynek w mieście z przełomu XVII i XVIII w.

Numer: 2006 28   Autor: (jot, syl, jod, fz, bak)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *