Prosto z Kazimierza

Przez trzy dni, od piątku 23 czerwca do minionej niedzieli królewski Kazimierz oblegali po raz czterdziesty kapele i śpiewacy ludowi niemal z całej Polski. To ponad 800 artystów, a drugie tyle przyjechało na targi sztuki ludowej. Kazimierski rynek nie mógł pomieścić wszystkich gości, więc tłum rozpłynął się nad Wisłę oraz okalające farę galerie, puby i stoiska przygodnych handlarzy

Galeria zdjęć

Perłowe Baszty

Prosto z Kazimierza / Perłowe Baszty

Zagrajcie i zaśpiewajcie tak, jak grali i śpiewali wasi pradziadowie. Przechowaliście słowa i muzykę w sercach, a dziś przywieźliście je do Kazimierza, byśmy mogli się wszyscy radować – witała uczestników festiwalu Janina Biegalska, jego kuratorka i organizatorka z lubelskiego WOK. Kreatorzy kazimierskiej, ludowej gali zapewniali, że festiwal może się zmieniać, ale tylko organizacyjnie. Zawsze jednak pozostanie najceniejsza jego wartość – autentyczny folklor, który potrafi na trzy dni zawładnąć całym Kazimierzem i gośćmi z wielu polskich wsi i miast, a także zagranicy.
Zaczęli w piątek od konkursu DUŻY-MAŁY, w którym wystąpiły aż 23 grupy z mistrzami, często laureatami wcześniejszych festiwali. Ale jury nie zauważyło kandydatów na jubileuszową BASZTĘ, nagradzając jednak 18 wykonawców kopertą z zawartością od 200 do 500 złotych. BASZTY nie przyznano również w kategorii solistów instrumentalistów, ale za to jedną z trzech pierwszych nagród zdobył znany z mińskich eliminacji Zdzisław Radzikowski z nadbużańskiej Wieski.
W ogóle nikt z województwa mazowieckiego nie wrócił z Kazimierza bez nagrody. Wśród 24 kapel BASZTĘ zdobyli radomianie (Aleksander Krupa), pierwsze miejsce i 1500 zł – Kapela Stefana Nowaczka z Podłęża (powiat garwoliński), a trzecie i 800 zł – Kapela Stanisława Wojciechowskiego z Rawy Mazowieckiej i Stanisława Ptasińskiego z Wielgolasu, która bardziej spodobała się publiczności niż jury, które z zimną krwią oceniało nie widowiskowość, a jedynie cechy regionalnego stylu i poziom artystyczny. Wszystko w celu zachowania autentycznej ludowości, ale – jak się przekonaliśmy – tylko niektórzy wykonawcy potrafili pogodzić srogie warunki konkursu z oczekiwaniami publiczności.
Takimi były występy dwóch znanych nam z Mińska śpiewaków – Piotra Makowskiego z Mlądza i Stanisława Sieruty z kurpiowskich Olszyn, którzy wyśpiewali w Kazimierzu drugie nagrody.
Jako że festiwal był jubileuszowy, w sobotę, tuż po występach konkursowych, goście otrzymali nie lada prezent – koncert dotychczasowych zdobywców BASZT. Zaśpiewali i zagrali Górale, Kurpie, Kaszubi, Pomorzanie i Mazurzy, ale nikt tak nie rozbawił całego rynku, jak kapela Władysława Pogody z Huciny w powiecie kolbuszowskim na Podkarpaciu. Nie zdobyła jeszcze żadnej BASZTY, ale to właśnie w jej autentyzmie i widowiskowości powinniśmy upatrywać przyszłość ludowego folkloru. Jeśli chcemy, by się on podobał nie tylko purystycznym folklorzystom. Bez zaangażowanej emocjonalnie publiczności, każda wydana na folklor państwowa złotówka będzie bezpowrotnie stracona.
Festiwal w Kazimierzu trwa od 40 lat, ale chyba nadszedł czas zmienić jego formułę. Na razie trzymają go w ryzach profesorowie lubelskiej etnografii, radio, telewizja i państwowe pieniądze. Za prawie milionową kasę można zrobić znacznie więcej, o czym doskonale wiedzą stali fani kazimierskich pereł. Tylko niektóre z nich (jak Apolonia Nowak czy Trebunie Tutki) zrobiły karierę, inni nie mogą się doczekać nagrody i przechodzą do folku, chałturząc na weselach, by dorobić do rolniczych dotacji czy emerytury. Aż żal tych samorodnych talentów.

Numer: 2006 27   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *