Drodzy czytelnicy

Gdy ktoś jeszcze myśli, że figle trzymają się tylko dzieci i młodzieży, jest dziwakiem stereotypowym i maniakalnym. Fakt, że niektóre pociechy nie wyrastają z zabawy w złodziei i bandytów, ale to dorośli są winni. Zamiast zgotować im wakacyjne obozy pracy (ciężkiej – od świtu do nocy), bawią się z młodocianymi w podchody, tj. w dobrotliwych policjantów, prokuratorów, sędziów i kuratorów. No i gdzie tu sprawiedliwość...

Psoty do roboty

Drodzy czytelnicy / Psoty do roboty

Między świętem a codziennością jest nadal szalona różnica. Nie tylko w ubiorze, którego zmiana jest szczególnie widoczna na polskiej wsi, ale przede wszystkim w mentalności, bezpośrednio oddziałującej na zachowania. Czego nie wypada czynić w czasie świątecznym, na co dzień jak najbardziej. I nie mówię tu o pracach zawodowych czy domowych, a dodatkowych, pospolitych atrakcjach z przestępstwami włącznie.
Przez cztery dni przeżywaliśmy bardziej lub tylko pobieżnie odwiedziny papieża Benedykta XVI. OBOP podaje, że prawie 40 procent Polaków obejrzało co najmniej jedną transmisję Mszy św., a 73 procent nie oparło się przynamniej jednej transmisji z pobytu Ojca Świętego w sześciu miastach. Największe zainteresowanie wzbudziła jednak ceremonia pożegnania, którą obejrzało 8,3 mln osób – więcej niż najlepszy serial. Mimo wszystko liczba telewidzów nie dorównała ceremonii powitania Jana Pawła II w 2002 roku, którą obejrzało... 9,6 mln Polaków. Czy to cud ciekawości, czy jednak wiara czyniąca cuda? Co byśmy nie myśleli, trzeba się cieszyć, że przy okazji pielgrzymki wychodzimy z domów, że niestraszny nam chłód i deszcz, że wreszcie (nawet tylko przed ekranem) możemy otrzymać dar bezcenny – olśnienie mentalności. Ale tak się dzieje tylko w czasie wielkich, świątecznych wydarzeń, gdy na nieboskłonie kraśnieje tęcza pojednania i przebaczenia. Nazajutrz już wstajemy gniewni, krnąbrni i bez animuszu do jakiejkolwiek pracy. Ot, zwykła poświąteczna norma.
Tą normą są również czyhające na nas zagrożenia. Na razie cierpią inni, więc co nam do tego. Informatorów wcześniej czy później i tak rozliczą. Jak nie służby specjalne czy IPN, to bandyci, których adwokaci bez trudu zdobędą nasze dane personalne. Strach widzieć, słyszeć i czuć! Ale jak długo można udawać, że wszystko jest w porządku?
Wielu księży też udawało, rzucając się w wir społecznej posługi, a teraz okazuje się, że donosili albo mieli zbyt długie języki i paplali jak papugi. Nie jesteśmy lepsi, nawet jeśli przed naszym nazwiskiem nie ma numeru TW. Bo czymże jest świąteczne, rozmodlone udawanie, jak nie ironią z Boga i własnego losu? A przeznaczenie – o czym wielu się przekonało – płata większe figle od ludzi. Gdy już nam się wydaje, że osaczyliśmy wyimaginowanego wroga, gdy nawet pozwalamy sobie na niewybredne kalumnie, przychodzi sprawiedliwość. Aż się nie chce wierzyć, że opluta ofiara może powstać i jaśnieć czystością ducha. Gdy przypominam sobie sytuacje w szkołach, na które byłem skazany przez 18 lat, chcę pamiętać tylko życzliwych nauczycieli i skłonnych do wiedzy uczniów, dla których starałem się być przede wszystkim sprawiedliwym dyrektorem i nauczycielem. Reszta się nie liczy, choć ta właśnie „reszta” spowodowała, że dziś na całe zło mogę patrzeć z góry i z rozczulającym dystansem.
Trzeba być człowiekiem w każdej sytuacji. Nawet wtedy, gdy za karalne psoty trzeba odpokutować ciężką pracą. Bo ona naprawdę czyni ludzi wolnymi. Zbrodniarze Hitlera i Stalina doskonale o tym wiedzieli, ale idea wolności na siłę, wolności zbitej i upokorzonej nie wyszła im na zdrowie. Jednak dała nam wiarę w dobro i miłość. Nie bójmy się więc złych doświadczeń, bo właśnie dzięki nim dojrzewamy do odpowiedzialności. Tej codziennej, a nie tylko świątecznej.

Numer: 2006 23   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *